„Znaleziono metal z Atlantydy”? Nie. To dziennikarze uważają nas za idiotów
Serwisy internetowe obiegła wieść o znalezieniu wraku statku ze sztabkami metalu, który uznano za mityczne orichalcum, pochodzące z Atlantydy. Brzmi to całkiem atrakcyjnie, ale problem polega na tym, że jest wierutną bzdurą.
Fakty, czyli wierzymy Platonowi
Najpierw fakty: orichalcum to metal, opisywany przez starożytnych. Pisał o nim m.in. Hezjod, a po nim Platon, któremu – przy okazji – zawdzięczamy również opis Atlantydy, będący fundamentem późniejszych legend o tym zatopionym w wyniku jakiegoś kataklizmu lądzie.
Orichalcum miał być materiałem niezwykle drogim, ustępującym wartością jedynie złotu. Miały nim być pokryte m.in. mury wzniesionej na Atlantydzie świątyni Posejdona, a surowiec ten miał być wydobywany w kopalniach Atlantydy, stanowiąc jedno ze źródeł jej bogactwa i potęgi.
Brąz, mosiądz czy tombak?
Problem pojawia się, gdy zechcemy sprawdzić, czym dokładnie było orichalcum. Już w czasach Platona był to surowiec mityczny, a współczesne analizy nielicznych strzępów informacji na jego temat sugerują, że był to stop miedzi z – prawdopodobnie – cynkiem lub innym, niezbyt drogocennym metalem.
Czyli jakiś rodzaj brązu lub mosiądzu, być może – dzięki metodzie obróbki lub jakimś dodatkom – mający nieco odmienne od powszechnie znanych stopów właściwości. Dużo jest w tym domysłów, a jedna z ciekawszych teorii sugeruje, że już w starożytności istniały dwa rodzaje orichalcum – prawdziwe, rzadkie i drogocenne oraz jego podróbka, będąca niezbyt drogim stopem, jak np. tombak.
Są również teorie znacznie bardziej fantastyczne, jak choćby sugestia, że orichalcum było stopem złota, srebra i miedzi, pochodzącym z terenów dzisiejszego Peru.
Co znaleziono na Sycylii?
Medialne doniesienia o odkryciu „metalu z Atlantydy” bazują na wiadomości, że u wybrzeży Sycylii zbadano wrak greckiego okrętu, który zatonął około 2600 lat temu. Na Sycylii znajdowały się wówczas założone przez Greków kolonie, w tym założone przez przybyszów z Krety i Rodos, portowe miasto Gela.
W starożytności był to jeden z najważniejszych ośrodków Sycylii, konkurujący z założonymi wcześniej Syrakuzami. Był ważnym centrum handlu i to najprawdopodobniej do tego portu zmierzał znaleziony w jego pobliżu statek, który – to tylko przypuszczenia – mógł wypłynąć z któregoś portu w Grecji lub Azji Mniejszej.
Tym, co wywołało największe zainteresowanie okazał się ładunek statku, a konkretnie 39 sztabek (o ile można tak nazwać walcowate przedmioty), wykonanych ze stopu, który być może był nazywany orichalcum. Analiza sztabek wykazała, że składają się w 75-80 proc. z miedzi, 15-20 proc. z cynku i niewielkich domieszek żelaza, niklu i ołowiu.
Anatomia sensacji
Skład sztabek nie jest tajemnicą, właściwości takiego stopu – zbliżone do tombaku – również. Nic dziwnego nie ma także w fakcie, że był to ładunek statku, zmierzającego do miasta pełnego rzemieślników i twórców biżuterii. W odkryciu trudno zatem dopatrywać się czegokolwiek sensacyjnego. Zresztą sami odkrywcy również są wstrzemięźliwi w snuciu fantastycznych teorii – to media okrzyknęły znalezisko „metalem z Atlantydy”.
A do tego tworzą - po błędnym przetłumaczeniu – jakąś zagadkową postać „Cadmusa”, gdy w oryginalnej wiadomości o znalezisku wspominany jest po prostu Kadmos, który według greckiej mitologii założył miasto Teby.
Nie znaczy to wcale, że znalezisko jest bez znaczenia. Dalsza analiza wraku może np. dostarczyć informacji o jego macierzystym porcie i rozwoju metalurgii i handlu w basenie Morza Śródziemnego. W świetle dotychczasowych faktów trudno jednak dopatrywać się w tym odkryciu jakichkolwiek związków z Atlantydą.