40 lat temu, 10latek pomógł w misji Apollo 11
Zastanawiacie się, co 10latek może zrobić, aby pomóc misji kosmicznej, nad której bezpieczeństwem czuwa sztab doskonale wyszkolonych i opłaconych ludzi? Okazuje się, że nawet najmniejsza pomoc mogła zaważyć na losach całej księżycowej wyprawy.
Zastanawiacie się, co 10latek może zrobić, aby pomóc misji kosmicznej, nad której bezpieczeństwem czuwa sztab doskonale wyszkolonych i opłaconych ludzi? Okazuje się, że nawet najmniejsza pomoc mogła zaważyć na losach całej księżycowej wyprawy.
23 lipca o 10 w nocy, kiedy astronauci wracali na ziemię, Greg Force przebywał w domu razem z trójką swoich braci. Jego ojciec - Charles Force pracował wtedy jako kierownik stacji namierzania NASA w Guam.
Kluczową rolę w zapewnieniu bezpiecznego powrotu astronautom miała potężna antena, dzięki której załoga stacji porozumiewała się z astronautami. Niestety urządzenie uległo awarii.
Aby wymienić uszkodzone łożysko, trzeba by było rozmontować całą antenę, a na to nie było niestety czasu. Charles Force uznał, że dodatkowa porcja smaru mogłaby umożliwić prawidłowe funkcjonowanie uszkodzonego elementu. Niestety nikt z załogi stacji nie miał wystarczająco małych rąk, aby wprowadzić smarowidło przez 6,5centymetrowy otwór w obudowie anteny.
Tutaj do akcji wkroczył Greg. Ojciec poprosił syna o pomoc, a dziecko z łatwością dokonało tego, czego nie mógł zrobić żaden z pracowników stacji.
Czynność - choć prosta - umożliwiła komunikację z astronautami i mogła zaważyć nad powodzeniem całej misji powrotnej.
Sprawdza się „staropolskie” porzekadło. Mężczyzna potrzebuje dwóch narzędzi - taśmy klejącej i WD-40. Co się rusza, a nie powinno - skleić taśmą, a co się nie rusza, a powinno - spryskać WD-40. Nawet jeżeli mamy do czynienia z tak ”kosmicznymi technologiami”.
Źródło: CNN