40 lat temu, 10latek pomógł w misji Apollo 11
Zastanawiacie się, co 10latek może zrobić, aby pomóc misji kosmicznej, nad której bezpieczeństwem czuwa sztab doskonale wyszkolonych i opłaconych ludzi? Okazuje się, że nawet najmniejsza pomoc mogła zaważyć na losach całej księżycowej wyprawy.
21.07.2009 | aktual.: 14.03.2022 12:07
Zastanawiacie się, co 10latek może zrobić, aby pomóc misji kosmicznej, nad której bezpieczeństwem czuwa sztab doskonale wyszkolonych i opłaconych ludzi? Okazuje się, że nawet najmniejsza pomoc mogła zaważyć na losach całej księżycowej wyprawy.
23 lipca o 10 w nocy, kiedy astronauci wracali na ziemię, Greg Force przebywał w domu razem z trójką swoich braci. Jego ojciec - Charles Force pracował wtedy jako kierownik stacji namierzania NASA w Guam.
Kluczową rolę w zapewnieniu bezpiecznego powrotu astronautom miała potężna antena, dzięki której załoga stacji porozumiewała się z astronautami. Niestety urządzenie uległo awarii.
Aby wymienić uszkodzone łożysko, trzeba by było rozmontować całą antenę, a na to nie było niestety czasu. Charles Force uznał, że dodatkowa porcja smaru mogłaby umożliwić prawidłowe funkcjonowanie uszkodzonego elementu. Niestety nikt z załogi stacji nie miał wystarczająco małych rąk, aby wprowadzić smarowidło przez 6,5centymetrowy otwór w obudowie anteny.
Tutaj do akcji wkroczył Greg. Ojciec poprosił syna o pomoc, a dziecko z łatwością dokonało tego, czego nie mógł zrobić żaden z pracowników stacji.
Czynność - choć prosta - umożliwiła komunikację z astronautami i mogła zaważyć nad powodzeniem całej misji powrotnej.
Sprawdza się „staropolskie” porzekadło. Mężczyzna potrzebuje dwóch narzędzi - taśmy klejącej i WD-40. Co się rusza, a nie powinno - skleić taśmą, a co się nie rusza, a powinno - spryskać WD-40. Nawet jeżeli mamy do czynienia z tak ”kosmicznymi technologiami”.
Źródło: CNN