KM1908: balsam dla uszu, czyli lampowe brzmienie w rozsądnej cenie. Test miniwieży
Czy w czasach inwazji plastikowych głośników Bluetooth klasyczne miniwieże mają jeszcze sens? Polska marka Kruger&Matz wierzy, że tak, i udowadnia to w niezłym stylu miniwieżą KM1908.
Sztuka zaskakiwania
Lubię miłe zaskoczenia. Marka Kruger&Matz zaskoczyła mnie niedawno bardziej, niż mógłbym przypuszczać i zrobiła to w sposób wyjątkowo przyjemny. Przypomniała przy okazji, że branża audio to coś więcej, niż nisza fanatyków brzmienia i cała reszta, której wystarczy brzęczenie smartfonowych głośników.
Na tak podzielonym rynku wydaje się zanikać średnia półka, czyli urządzenia skierowane do tych, którzy cenią dobre brzmienie, ale cenią również swoje nerki i nie mają zamiaru sprzedawać ich tylko po to, by sfinansować zakup magicznego kabla czy podstawki pod kolumnę ze smoczej skóry i uranu.
Drewno, aluminium i pilot z zupełnie innej bajki
KM1908 to przedstawiciel segmentu miniwież, już na pierwszy rzut oka wyróżniający się niebanalnym wzornictwem, a po włączeniu – bursztynową poświatą umieszczonych w jednym z modułów lamp. Zacznijmy jednak od początku, czyli od pudełka i jego zawartości, która jeszcze nim ją zobaczymy zwraca uwagę konkretnym ciężarem, wywołującym skojarzenia z solidnością.
Skojarzenie jest słuszne – dwumodułowa miniwieża robi dobre wrażenie frontami ze szczotkowanego aluminium i drewnianymi kolumnami. Wygląd jak wygląd, jedni pochwalą, inni będą udowadniać, że ładniej wygląda sławojka porośnięta mchem, ale nawet malkontenci nie powinni przyczepić się do wykorzystanych materiałów i jakości wykonania.
Ciekawym akcentem są również wystające z górnej części kolumn tweetery i membrany wooferów, przywodzące - za sprawą charakterystycznych przetłoczeń - na myśli sprzęt JBL. Może nie jest to odkrywcze czy szczególnie oryginalnie, ale wygląda dobrze.
Niestety, ktoś wpadł na pomysł by do porządnie wyglądającego zestawu dołączyć pilota z zupełnie innej bajki. To najzwyklejszy, najbanalniejszy, najbardziej typowy pilot świata. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie pomysł, by ten najbardziej plastikowy plastik pokryć wzorem, udającym szczotkowanie aluminium. Wygląda po prostu źle. Obsługiwać sprzęt da się, wszystko działa bez zarzutu, ale biorąc pilota do ręki kierujmy najlepiej wzrok w przeciwnym kierunku. Albo na miniwieżę.
Liczy się wnętrze
Mądrale pokroju Paulo Coelho uśmiechną się zapewne szyderczo i rzucą mądrością w postaci mema, głoszącego, że owszem, wygląd wyglądem, ale liczy się wnętrze.
Szyderczy uśmiech zniknie im z paszczy, gdy rzucą okiem na to, co udało się upchnąć pod obudową. W przedwzmacniaczu znalazły się podwójne triody ECC83/12AX7 i zaskakująca mnogość różnych złącz i interfejsów.
Chwila na przemyślenia
Uruchomienie sprzętu przypomina nam, z jakim urządzeniem mamy do czynienia. Wciśnięcie przycisku Power na obudowie czy pilocie skutkuje bowiem… rozpoczęciem odliczania. Tak, nasza miniwieża zamiast radośnie ryknąć z głośników, zaczyna nagrzewać lampy. Robi to przy tym tak sprytnie, że mniej uważni użytkownicy mogą sądzić, że odliczanie trwa 10 sekund.
Nic bardziej mylnego – pomiędzy wyświetleniami czasu pojawia się jeszcze dodatkowy napis, informujący o nagrzewaniu lamp. Z tego powodu warto pamiętać, że jest to sprzęt dla cierpliwych – od momentu włączenia do chwili, gdy z głośników coś usłyszymy, mija około 20 sekund, a dźwięk stabilizuje się po kilku minutach.
Rozpoznawalne brzmienie
Cierpliwość nie pozostanie jednak bez nagrody. Gdy już przeczekamy odliczanie i usłyszymy, jak brzmi ten zestaw, zapewne dojdziemy do wniosku, że warto było czekać. Nigdy nie ukrywałem, że należę do tej grupy, której – z racji nadepnięcia przez słonia na ucho – łatwiej pogodzić się z różnymi niedoskonałościami brzmienia. Nie będę też udawał, że jestem ekspertem od lampowego sprzętu.
Fakty są jednak takie, że w serii ślepych prób byłem w stanie bezbłędnie wskazać, kiedy źródłem dźwięku był właśnie KM1908 i było to brzmienie, które – w większości przypadków – zapewniało mi większą satysfakcję z odsłuchu.
Jak brzmi KM1908?
Nie lubię odmienianych na wszystkie sposoby w opisach sprzętu lampowego słów "ciepłe brzmienie", dlatego spróbuję opisać je inaczej – słowem "gładkie".
Nie jest to jednak gładkość znana ze starych iPodów czy odtwarzaczy Creative'a – w wydaniu KM1908 poszczególne dźwięki wydają się lepiej zaakcentowane, z wygładzonymi tonami wysokimi, mocniej zaakcentowanymi średnimi i odrobinę przygaszonym, ale plastycznym, wypełniającym przestrzeń basem, który może nie wybije szyb, ale przyda się, gdy zechcemy muzykę nie tylko usłyszeć, ale i poczuć. Miałem okazję przekonać się o tym testując miniwieżę z poniższymi albumami - punktem odniesienia są nagrania z płyt CD:
- Hector Zazou: Songs From The Cold Seas
- Darkthrone: Panzerfaust
- Arch Enemy: Will to Power
- Cypress Hill: Los grandes éxitos en español
- Warsaw Philharmonic: Penderecki conducts Penderecki 2
- Spiderbait: Tonight Alright
Pisanie o brzmieniu to trochę jak tańczenie o architekturze – niby da się, ale i tak nic nie odda kilku minut samodzielnego odsłuchu, dlatego warto odnieść się do konkretnych przykładów. Odniosłem wrażenie, że po spotkaniu z KM1908 barbarzyńcy z Darkthrone wypluli z gardeł nieco gwoździ i żyletek, i śpiewanie przychodzi im z nieco większą łatwością. A growling pani White-Gluz z Arch Enemy brzmi, jak przepuszczony przez filtr z miodu i lukrecji. Niektórym może się to podobać, dla innych będzie wadą. Brzmienie jest przyjemne dla ucha, ale nie neutralne.
Z drugiej strony Hector Zazou, Bjork, Portishead… Wrzucenie do odtwarzacza na pozór dobrze znanych płyt pozwala wydobyć z nich detale, których istnienia – gdy naszym punktem odniesienia jest tani sprzęt audio czy głośniki komputerowe – nigdy wcześniej byśmy nie podejrzewali.
Ergonomia na poziomie
Kwestią niezależną od brzmienia, a również wartą wspomnienia, są sprawy związane z ergonomią i obsługą zestawu. Trudno się w tym miejscu do czegokolwiek przyczepić. Podstawowe funkcje obsłużymy przyciskami na frontowym panelu (włącznik, kółko wyboru utworu, otwieranie szuflady, wybór źródła). Działają lekko, ale z wyraźnym, dobrze wyczuwalnym klikiem.
Świetne wrażenie sprawia również pokrętło głośności. Choć obracane w palcach wydaje się bardzo (za bardzo!) lekkie, to obraca się z wyczuwalnymi, minimalnymi przeskokami. Pozytywne wrażenie – tym razem oceniane wyłącznie z punktu widzenia estetyki – podtrzymują także lampy, świecące łagodnym światłem, które po zapadnięciu zmroku nie jest zbyt intensywne.
W ciekawy sposób rozwiązano również mechanizm wkładania płyty. Centralny panel jest wówczas opuszczany nieco w dół, by zrobić miejsce wysuwanej z wnętrza urządzenia tacce na płytę. Co istotne, KM1908 odczytuje również płyty DVD, więc – jeśli wystarcza nam taka jakość – po podłączeniu do telewizora miniwieża z powodzeniem sprawdzi się w roli centrum domowej rozrywki z dość skromną, ale wystarczającą liczbą opcji konfiguracyjnych.
Dla osób przyzwyczajonych do 4K przesiadka na ubiegłowieczny standard może być szokiem, ale – jeśli wierzyć statystykom – DVD wciąż dominuje wśród fizycznych nośników, więc dla wielu użytkowników filmy w SD nie będą stanowiły estetycznego zgrzytu. Pewną niedogodnością jest za to jednokierunkowe przełączanie źródeł dźwięku, co – przy ich mnogości – może czasem trwać irytująco długo. A skoro już przy źródłach jesteśmy: sprzęt oferuje komunikację Bluetooth, zatem bez problemu odtworzymy na nim muzykę ze smartfonu. Tym bardziej, że parowanie przebiega szybko i bezproblemowo.
Miniwieża KM1908: czy warto kupić?
Czy warto? Cena zestawu jest na takim poziomie, że – o ile nie robimy właśnie błyskotliwej kariery w radach nadzorczych spółek skarbu państwa – raczej wyklucza impulsowe zakupy. Namysł, poprzedzający decyzję o wydaniu około 2 tys. złotych wydaje się wskazany, ale mimo pewnych ograniczeń KM1908 jest sprzętem wartym swojej ceny. Tym bardziej, że - choć formalnie to miniwieża - z powodzeniem możemy podłączyć zestaw do telewizora i zrobić z niego centrum domowej rozrywki.
Już słyszę głosy malkontentów, wyliczających, że za tę samą kwotę można złożyć z używanych "klocków" znacznie ciekawszy zestaw. Jasne, że można, podobnie jak można kupić 20-letniego Opla i bardzo go chwalić za komfort i niezawodność. Wymaga to jednak pewnej wiedzy i starań, które dla osób, które po prostu chcą posłuchać muzyki w przyzwoitym wydaniu, będą niepotrzebną stratą energii i czasu.
Dlatego, mimo wymienionych wyżej zastrzeżeń, uważam KM1908 za ciekawy sprzęt - celujący w użytkowników gotowych wydać trochę więcej za nieco subtelniejsze wrażenia z odsłuchu. Przed wydaniem połowy średniej krajowej radzę jednak - w miarę możliwości - samodzielnie zweryfikować, czy brzmienie zestawu jest właśnie tym, czego oczekujemy. Jeśli tylko przypadnie do gustu, kupując KM1908 mamy bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że codziennym obcowaniem z tym sprzętem nie będziemy rozczarowani.