Avatar to Pocahontas
Już w recenzji wspomniałem, że zarys fabularny Avatara bardzo przypomina Pocahontas. Nic w tym złego, bo połowa filmów kopiuje schematy z innych - nawet Harry Potter z Gwiezdnych Wojen, o czym także przekonacie się w dalszej części wpisu. A jak bardzo podobne są te filmy? Tak bardzo, że w opisie fabuły wystarczy powymieniać imiona i voila. Jeśli nie jesteście fanatykami Avatara i patrzycie na ten film z przymrużeniem oka, zapraszam dalej.
Już w recenzji wspomniałem, że zarys fabularny Avatara bardzo przypomina Pocahontas. Nic w tym złego, bo połowa filmów kopiuje schematy z innych - nawet Harry Potter z Gwiezdnych Wojen, o czym także przekonacie się w dalszej części wpisu. A jak bardzo podobne są te filmy? Tak bardzo, że w opisie fabuły wystarczy powymieniać imiona i voila. Jeśli nie jesteście fanatykami Avatara i patrzycie na ten film z przymrużeniem oka, zapraszam dalej.
Avatar jak Pocahontas:
Harry Potter jak Gwiezdne Wojny:
I jaki z tego wniosek? Ano taki, że Joseph Campbell wiedział już o tym w 1949 roku, kiedy to wydał książkę The Hero with a Thousand Faces. Opisuje w niej archetypowego bohatera, którego przygody nie zmieniły się od czasów starożytnych. Monomit określa podróż, jaką musi przebyć każdy bohater. Poszczególne fazy możecie obejrzeć na obrazku poniżej. Wynika z nich tyle, że nie ma już oryginalnych historii o bohaterach - zmienia się zaledwie forma ich przedstawiania. Tak więc to nie tylko znak naszych czasów - tak było od zawsze. Sęk w tym, by zrobić to na tyle pomysłowo, by nikt się nie połapał. Czy Jamesowi Cameronowi w Avatarze się to udało? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami.
Foto: /Film, Wikipedia
Źródło: /Film