Butelka piwa jako nośnik muzyki, czyli drugie życie starej technologii. Brawo, panie Edison!
Do czego można wykorzystać butelkę piwa? Niedawno pisałem o butelkach Heinekena używanych w roli cegieł (przeczytacie o tym w artykule „Czy da się uratować Trzeci Świat za pomocą… butelek po piwie?”), ale kolejny browar wymyślił coś jeszcze ciekawszego. I przy okazji przypomniał nam, jak zapisywało się dźwięk w czasach Thomasa Edisona.
14.06.2013 | aktual.: 10.03.2022 12:08
Do czego można wykorzystać butelkę piwa? Niedawno pisałem o butelkach Heinekena używanych w roli cegieł (przeczytacie o tym w artykule „Czy da się uratować Trzeci Świat za pomocą… butelek po piwie?”), ale kolejny browar wymyślił coś jeszcze ciekawszego. I przy okazji przypomniał nam, jak zapisywało się dźwięk w czasach Thomasa Edisona.
Edison wymyśla muzyczny cylinder
Gdy pod koniec XIX wieku Thomas Edison szukał sposobu, aby zapisać i odtworzyć dźwięk, postanowił wykorzystać w tym celu nawiniętą na walec cynową folię. Walec obracał się, a rylec żłobił w nim rowki podobne do tych, które znajdują się na płycie winylowej.
Urządzenie to nazwano fonografem, a po udoskonaleniach, wprowadzonych w 1885 roku przez Aleksandra Grahama Bella, grafofonem. Zasada działania obu urządzeń była bardzo zbliżona do znanego nam gramofonu, wyróżniał je natomiast nośnik, na którym zapisano muzykę.
Choć z czasem zrezygnowano z cynowej folii (zamiast niej zaczęto stosować miękki wosk), nagrania były odtwarzane i przechowywane na walcach pozwalających zapisać do czterech minut muzyki.
Niedługo później, w 1887 roku, Emile Berliner uzyskał patent na gramofon i szybko stało się jasne, że płaska płyta jest znacznie wygodniejsza w użyciu. Nie dość, że zajmuje mniej miejsca i pozwala nagrać dłuższy materiał, to jeszcze jest łatwiejsza w produkcji. Nic zatem dziwnego, że fonograf i grafofon szybko odeszły w zapomnienie.
Butelka jako nośnik dźwięku?
Starą technologię postanowił odkurzyć nowozelandzki oddział niemieckiego browaru Beck's, którego początki sięgają lat 70. XIX wieku, czyli czasów, w których Edison prowadził pierwsze doświadczenia ze swoim fonografem.
Inspiracją dla browaru, a właściwie dla zatrudnionej przez niego agencji Shine Limited, stał się kształt butelki piwa, która jest przecież walcem z dołączoną szyjką. Jeśli Edison mógł zapisywać na walcu muzykę, dlaczego nie zrobić tego samego, wykorzystując jako nośnik butelkę piwa?
Problemem było jednak znalezienie odpowiedniej technologii, która pozwoliłaby żłobić szkło i zapewniłaby zarazem odpowiednią precyzję. Rozwiązaniem okazało się nietypowe połączenie. Użyta do zapisania dźwięku tokarka została zmodyfikowana – dołączono do niej ramię głowicy twardego dysku, które umożliwiło precyzyjne zapisanie na szkle utworu Here She Comes zespołu Ghost Wave.
Piwo, muzyka i nowe oblicze starej technologii
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=6lG8MjXTNbc[/youtube]
Samo nagranie dźwięku było tylko połową sukcesu – konieczne było również skonstruowanie odpowiedniego odtwarzacza, który pod względem zasady działania jest wierną kopią fonografu Edisona, wykonanego jednak ze współczesnych materiałów i z daleko większą precyzją.
Wprawdzie na nagraniu słychać kilka trzasków, typowych dla zastosowanego sposobu zapisu dźwięku, ale jakość muzyki jest podobno bardzo dobra. Choć muzyczna butelka to jednorazowa akcja marketingowa, jej pomysłodawcom należą się duże brawa. Piwo, muzyka i stara technologia w nowoczesnym wydaniu – trudno o lepsze połączenie, które mogłoby zwrócić uwagę gadżetomaniaka.
Szkoda, że takie pomysły nie są popularniejsze. Gdyby odpowiednie fonografy były powszechnie dostępne, a cena piwnych nagrań w granicach rozsądku, to prawdopodobnie nie zabrakłoby amatorów piwnych nagrań. Wyobraźcie sobie, o ile ciekawiej byłoby kupować w sklepie piwo, wybierając nie tylko markę, ale też nagraną na butelce muzykę. Albo przynieść do domu dwa sześciopaki z kompletnym albumem ulubionego zespołu.