Cyfrowa ekstaza za 3 tysiące, czyli odwieczna wojna w nowej odsłonie
Od zarania dziejów świat ludzi ze słuchem absolutnym i portfelem bez dna (audiofilów) dzieli się na dwa obozy - subiektywiści tłuką się z obiektywistami o słuszność w kwestiach zasadniczych. Całkiem niedawno do ogródka tych pierwszych wpadł kamień, który przesunął granice absurdu daleko poza wyobrażalne granice.
30.01.2012 | aktual.: 14.01.2022 10:05
Od zarania dziejów świat ludzi ze słuchem absolutnym i portfelem bez dna (audiofilów) dzieli się na dwa obozy - subiektywiści tłuką się z obiektywistami o słuszność w kwestiach zasadniczych. Całkiem niedawno do ogródka tych pierwszych wpadł kamień, który przesunął granice absurdu daleko poza wyobrażalne granice.
Zobacz także
Na początek prolog dla maluczkich tego świata, którzy nie wiedzą, o co chodzi w wyżej wymienionej wojnie i mają w domu nagłośnienie firmy Sunny. Otóż subiektywiści opierają się przede wszystkim na wrażeniach własnych (osobisty odsłuch testowanego komponentu), obiektywiści z kolei bazują silnie na danych dostarczanych przez naukę (odsłuch za pomocą czułych przyrządów pomiarowych). Podział ten nie oznacza, że obiektywiści ignorują odsłuch naturalnym narządem i nie czerpią przyjemności z muzyki. Może natomiast oznaczać, że subiektywiści ignorują nie tylko zdrowy rozsądek, ale i podstawowe prawa fizyki...
0110110100100101001
Serwis Klub audiostereo opublikował recenzję audiofilskiego kabla USB Goldenote Firenze Silver USB 2.0. Niby nic specjalnego, subiektywiści-ignoranci są w stanie wyprodukować test odsłuchowy gniazdka elektrycznego, to czemu by nie odsłuchać kabla USB. Doskonale zdawałem sobie sprawę z absurdalności tego testu, ale zaciekawiony kontynuowałem lekturę:
Łatwość rysowania poszczególnych planów, precyzja i detaliczność połączone z niewymuszoną muzykalnością zaczęły budzić mój szczery podziw. Do głosu zaczynały dochodzić detale, które na tym sypialniano-fotograficznym systemie były do tej pory zepchnięte na margines egzystencji. Oczywiście miałem świadomość ich istnienia, ale raczej była to pamięć z odsłuchów pełnowymiarowego systemu, a nie tego, co dane mi było usłyszeć z Aktimatów.
Podrapałem się w głowę i wyobraziłem sobie te wszystkie zera i jedynki, które w jakiś magiczny sposób stały się lepsze od tych przaśnych i brudnych zer i jedynek pochodzących z taniego, chińskiego kabla USB. Co ciekawe, pan Marcin Olszewski w swym audiofilskim zapędzie pominął cieniutki kawałek zwykłego kabla, który łączył gniazdko USB z płytą główną laptopa służącego za źródło dźwięku.
Rozumiem, że wszelkie kanty i szczerby na zerach i jedynkach, jakie powstały podczas transportu muzyki przez ten lichy kabelek, zostały wyrównane przez to włoskie arcydzieło w kategorii wciskania kitu. A czy pan Marcin wziął pod uwagę powietrze i ciśnienie w pomieszczeniu, które to czynniki mają niebagatelne znaczenie dla zer i jedynek? Mam wrażenie, że test jest bardzo nierzetelny...
Zobacz także
Oczywiście zrobiło się szorstko, brudno i zadziornie, ale tak właśnie ten album brzmi. Słychać było w nim świeżość, młodzieńczy bunt i chęć grania. Nawet na zdecydowanie wyższych niż zwykle poziomach głośności nie było czuć nerwowości i jakiejś podskórnej irytacji związanej z natężeniem niezbyt miłych dla mych uszu dźwięków. Ot, porządne rockowe granie. [...] Na „Two Faces of Cairo” Firenze pokazał swoje drugie oblicze. Diabelnie szybki i konturowy bas miał właściwą sobie niszczycielską moc. Gitara była lekko przyciemniona i wyraźnie odznaczała się na tle pozostałych dźwięków tworzących mocno zagmatwany obraz.
Ktoś z komentujących zasugerował, że bajkopisarz Andersen mógłby się zawstydzić, czytając powyższą relację. Muszę się przychylić do tej opinii, bo fantazjowanie przy całkowitym ignorowaniu praw fizyki/elektryki/elektroniki to czyste bajkopisarstwo.
Powyższe kwiatki to tylko przykład. Mniej lub bardziej profesjonalne serwisy pełne są testów odsłuchowych kabli zasilających, gdzie tester zachwyca się wyrazistością środkowej sceny zwykłego zasilaka. Osobiście traktuję to jako zwykły element procesu przepływu forsy - jeżeli są gdzieś idioci z grubym portfelem, to nic nie stoi na przeszkodzie, by wcisnąć im produkt, który kupią w mig, choćby fakty krzyczały, że to kompletny bezsens. Gorzej, gdy osoba, która pozuje na bezstronnego specjalistę/testera, zaczyna pogrążać siebie i Czytelników w oparach tego marketingowego szaleństwa.