Czy piraci to najlepsi sojusznicy przemysłu filmowego?
Koronnym argumentem zwolenników restrykcyjnych przepisów antypirackich są – rzekome – straty wytwórni muzycznych i filmowych. Zarzut opiera się na przekonaniu, że osoby, które ściągną film z Sieci nie zechcą obejrzeć go w kinie lub kupić na legalnym nośniku. To nieprawda!
Koronnym argumentem zwolenników restrykcyjnych przepisów antypirackich są – rzekome – straty wytwórni muzycznych i filmowych. Zarzut opiera się na przekonaniu, że osoby, które ściągną film z Sieci nie zechcą obejrzeć go w kinie lub kupić na legalnym nośniku. To nieprawda!
Na stronie PCWorld pojawiło się omówienie wyników sondaży, wykonanych na zlecenie nieujawnionej firmy przez firmę badawczą GfK Group.
Okazuje się, że użytkownicy pirackich serwisów, ściągający z Sieci materiały chronione prawami autorskimi zdecydowanie wykraczają poza średnią pod względem ilości kupowanych legalnie dóbr kultury. Miłośnicy kina bardzo często traktują filmy ściągnięte z Internetu jako próbkę – jeśli przypadnie im do gustu, kupują film.
Są to zarazem najbardziej wartościowi kinomani, zdecydowanie częściej od ogółu społeczeństwa chodzący do kina. Powyżej średniej jest również udział „piratów” w najdroższych, weekendowych seansach.
Wyniki badania okazały się dla przemysłu filmowego na tyle niewygodne, że firma, która je zleciła zaczęła ukrywać ten fakt, by nie zostać posądzoną o szkodzenie całej branży ;). Dane te stawiają również pod znakiem zapytania wysokość odszkodowań, jakich żądają prawnicy wytwórni, walczących o ukaranie piratów.
Sytuacja, w której najaktywniejsi konsumenci pirackich treści są zarazem najbardziej dochodowi dla szeroko rozumianego przemysłu rozrywkowego nie dotyczy wyłącznie filmów.
Przeprowadzone niedawno badania użytkowników BitTorrenta wykazały identyczną zależność wśród osób ściągających z Sieci muzykę. Osoby, które więcej ściągają to jednocześnie grupa, która kupuje muzykę zdecydowanie częściej od reszty społeczeństwa.
Przytaczając wyniki badań nie próbuję w żaden sposób usprawiedliwiać piractwa, które często wiąże się z łamaniem prawa.
Warto jednak zastanowić się nad sensownością działań wytwórni filmowych, które lobbując na rzecz restrykcyjnych przepisów antypirackich uderzają w gruncie rzeczy w swoich najbardziej dochodowych klientów, a pośrednio również w siebie.
Źródło: PCWorld