Darmowa energia? Zamiast wyrzucać jedzenie, supermarket przerabia je na prąd
Co zrobić z żywnością, która z różnych względów nie może zostać sprzedana? Wyrzucić szkoda, a rozdać za darmo nie zawsze można. Pewien brytyjski supermarket wpadł na nietypowy pomysł i zbudował elektrownię zasilaną żywnością, która miała trafić do śmieci.
Jedzenie w śmietnikach
Co trafia do śmietników? Teoretycznie powinny być to odpadki, jednak wśród nich ląduje również zupełnie dobra żywność. O skali problemu wiele do powiedzenia mają zapewne freeganie, którzy z własnego wyboru żywią się tym, co wygrzebią ze śmietników, zlokalizowanych w pobliżu dużych sklepów spożywczych.
Jak walczyć z marnotrawstwem żywności? Najprościej byłoby po prostu jej nie marnować, ale to chyba niewykonalne. Jeśli zatem jedzenie i tak trafia do śmietników, to warto wykorzystać ten fakt do czegoś pożytecznego.
Z takiego założenia wyszła sieć brytyjskich supermarketów Sainsbury’s, która postanowiła wykorzystywać żywność, przeznaczoną do wyrzucenia w dość niecodzienny sposób – jedzenia ma trafić do komór fermentacyjnych, w których, jak obrazowo opisują naukowcy z Ohio State University:
Dzieje się to, co w żołądku krowy po obiedzie.
Czysta energia
W rezultacie powstaje dwutlenek węgla, pewna ilość odpadków, które mogą być wykorzystane jako nawóz oraz metan – palny gaz, który może zostać wykorzystany np. w elektrowni. Już teraz udaje się w ten sposób produkować energię, zdolną do zasilania 2,5 tys. domów, a docelowo cała siec sklepów ma uniezależnić się od zewnętrznych dostawców prądu, a nawet sprzedawać swoje nadwyżki do publicznej sieci.
Projekt może wydawać się nieco ekstrawagancki, ale wygląda na to, że wierzą w niego nie tylko ekolodzy, ale i inwestorzy – wokół pomysłu Sainsbury’s powstało konsorcjum, w które inwestuje m.in. Jacob Rothschild, jak i fundusze inwestycyjne emiratu Abu Zabi i sułtanatu Brunei.
W artykule wykorzystałem informacje z serwisów The Guardian, Popular Science i Ohio State.