Darmowy program za 60 zł! Uwaga na kolejnych naciągaczy
24.10.2011 12:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Chcesz, żeby Twój komputer szybciej chodził? A kto by nie chciał. Niestety, nie ma na świecie nic za darmo. Można natomiast łatwo natknąć się na coś, co kosztuje znacznie więcej, niż jest oficjalnie podane.
Chcesz, żeby Twój komputer szybciej chodził? A kto by nie chciał. Niestety, nie ma na świecie nic za darmo. Można natomiast łatwo natknąć się na coś, co kosztuje znacznie więcej, niż jest oficjalnie podane.
Piotr Miączyński z "Gazety Wyborczej" w swoim blogu pyta, ile kosztuje rozmowa z ładną blondynką o przyspieszeniu komputera. Rozmowa kosztuje oczywiście sporo. Blondynka należy do strony Szybszy PC, którą znalazł w Google'u czytelnik pana Miączyńskiego.
Czytelnik ten wszedł na podaną stronę, a następnie ściągnął i zainstalował jedyny program, który jest tam oferowany. Program wykonał skan i obwieścił, że komputer można przyspieszyć o 39% (mnie pokazał, że o 65%, co zapewne oznacza, że mam niezwykle wolny komputer wymagający natychmiastowej pomocy).
Czy przyspieszyć komputer można za darmo? Na stronie uspokajają, że:
Nie trzeba nic płacić. Program pobierzesz legalnie zupełnie za darmo z naszego serwera. Nie nakładamy żadnych limitów.
Faktycznie, pobierzesz go zupełnie za darmo. "Skan" też jest wykonywany za darmo. Ale gdybym chciał mieć komputer szybszy o obiecane 65%, musiałbym wysłać SMS-a aktywacyjnego, który – zgodnie z logiką – powinien kosztować 74 grosze. Tego już nie zrobię, ale czytelnik pana Miączyńskiego tak właśnie postąpił.
Przyjrzyjcie się jednak powyższemu screenowi uważnie. 74 grosze to wcale nie jest cena SMS-a. To cena aktywowania programu. SMS i aktywowanie za 74 grosze to dwa zupełnie różne światy.
74 grosze zapłacimy, kupując ten program przez Paypal. Jeśli decydujemy się wysłać SMS-a, płacimy ponad 30 zł. Co więcej, po wysłaniu jednego SMS-a okazuje się, że to nie koniec. Domagają się kolejnego, znów za 30 zł.
Cena SMS-a podana jest oczywiście w regulaminie drobnym druczkiem. Regulamin znajduje się w stopce strony.
O co chodzi z blondynką? Już wyjaśniam. Blondynka to pani Blanka z Biura Obsługi Klienta. Każdy, kto kupił program, będzie mógł z nią ponoć porozmawiać (za pomocą formularza kontaktowego). Jak jednak zauważyli czytelnicy pana Miączyńskiego, skontaktowanie się z nią może nie być takie proste, bo pani Blanka "obsługuje" 259 różnych stron.
Naśladowców Pobieraczka nie brakuje w Internecie (sam Pobieraczek zresztą odradza się w kolejnej formie) – i nie jest to żadne odkrycie. Wszyscy to wiedzą, tak jak to, że regulaminy trzeba czytać.
A jednak ludzie wciąż się dają nabierać. Widocznie coś jest w powiedzeniu, że mądry Polak po szkodzie. Własnej oczywiście.
Źródło: Supermarket