Gadżet (i słowo) na niedzielę
Oto gadżet na niedzielę, co się zowie. Nie jest owocem zaawansowanych technologii, nie jest naszpikowany zminiaturyzowaną elektroniką, a w nazwie nie ma literki „i”. Niemniej w Polsce mógłby cieszyć się popularnością, szczególnie wśród fanów pewnej religii, której logo wywodzi się z metody egzekucji z czasów antycznego Rzymu.
Oto gadżet na niedzielę, co się zowie. Nie jest owocem zaawansowanych technologii, nie jest naszpikowany zminiaturyzowaną elektroniką, a w nazwie nie ma literki „i”. Niemniej w Polsce mógłby cieszyć się popularnością, szczególnie wśród fanów pewnej religii, której logo wywodzi się z metody egzekucji z czasów antycznego Rzymu.
Wbrew pozorom ten gadżet nie ma aż tak silnych odniesień do religii, jak można sądzić. Ołówek w kształcie krzyża nie jest religijnym artefaktem. Powstał, jako memento wobec odejścia od tradycyjnych narzędzi kreślarskich w branży projektowej i architektonicznej.
Jest to po części prowokacja, po części protest projektantów z londyńskiego biura STUDIOLAV. Loukas Angelou i Vasso Asfi, bo o nich mowa, chcieli w ten sposób zwrócić uwagę na wyparcie tradycyjnych narzędzi biurowych przez komputerowe aplikacje.
Forma krzyża symbolizuje śmierć i pogrzeb ręcznych przyborów do pisania. Dodatkowo przekaz wzmacnia napis na każdym egzemplarzu: „design is dead, long live the pencil” (wzornictwo jest martwe, niech żyje ołówek).
STUDIOLAV uważa, że cyfryzacja pozbawia ludzi pomysłowości, ogranicza ich horyzonty myślowe.
Manifest manifestem, ale mamy do czynienia z prawdziwym ołówkiem. Można go kupić (3 funty sztuka) i używać. Mógłby to być hit w Polsce, np. wśród sporej grupy parlamentarzystów. Mały totem i przyrząd do pisania w jednym.
Powyższy wpis nie ma na celu obrazę czyichkolwiek uczuć religijnych.
Miłej niedzieli.