Komiksowi złoczyńcy, którzy powinni trafić na duże i małe ekrany
Marvel, Darkhorse i pozostali producenci popularnych komiksów nie przykładają się specjalnie do tworzenia złoczyńców. Ich kreacjom często brakuje wielopoziomowego charakteru, skomplikowanej genezy (jakże istotnej!) i kłopotliwych dla czytelnika poczynań. Są jednak wyjątki od tej reguły. Jest kilku takich jegomościów, których bardzo byśmy chcieli zobaczyć na srebrnym ekranie...
18.06.2013 | aktual.: 13.01.2022 11:31
Marvel, Darkhorse i pozostali producenci popularnych komiksów nie przykładają się specjalnie do tworzenia złoczyńców. Ich kreacjom często brakuje wielopoziomowego charakteru, skomplikowanej genezy (jakże istotnej!) i kłopotliwych dla czytelnika poczynań. Są jednak wyjątki od tej reguły. Jest kilku takich jegomościów, których bardzo byśmy chcieli zobaczyć na srebrnym ekranie...
Rant na rozgrzanie
Od wielu lat śledzę poczynania rynku komiksowego, i amerykańskiego, i europejskiego. Nie pomijam także wydawnictw mniej lub bardziej niszowych i skubię od czasu do czasu underground. Wnioski są niestety smutne. Współczesne ekranizacje biorą z kart komiksów najczęściej to, co najgorsze. "The Avengers" to moim zdaniem bolesna szmira wyprana z jakichkolwiek niuansów, odcieni szarości, rozterek i pierwiastka czysto ludzkiego, czyli esencji opowieści o superbohaterach.
O złoczyńcach nawet nie wspomnę, bo to twory o złożoności siekiery. Loki z Thora był modelowym przykładem ukazania dwoistej natury w wersji dla idiotów. W efekcie powstał grymaszący i notorycznie dziwiący się gość, skazywany co rusz na przemowy Thora o braterstwie.
Film na podstawie komiksu cierpi na choroby wieku dziecięcego. Spiderman przez większość czasu był śliniącym się kretynem wykreowanym przez Tobeya Maguire'a, a jego wrogowie to ekipa prostych typów w rodzaju przymulonego Sandmana czy "wyrafinowanego" Doctora Octopusa. Iron Man to pusty playboy błyszczący humorem i szastający kasą (ostatnia część stara się nadrobić braki emocjonalne Starka).
I nigdy, przenigdy nie wybaczę tego, co zrobiono z Venomem w filmie Spiderman 3. Eddie Brock był zdecydowanie bardziej wielobarwną postacią w komiksie, a sam symbiont prawdziwym, morfującym koszmarem, a nie strojem Spidermana z inną paletą barw. I dlatego moim pierwszym typem będzie...
Carnage
Carnage to Cletus Kasady we władzy symbionta. Postać ta powinna szczególnie przypaść do gustu scenarzystom, bo jest dość jednowymiarowa (co jest ogólnie wadą), ale jednocześnie niesamowicie wyrazista. Cletus miał bardzo trudne dzieciństwo, co przemieniło go w seryjnego mordercę bez zahamowań.
Jego życiowym przesłaniem jest uświadamianie ludziom (swoim ofiarom), że wszystko jest chaosem i że utrata życia to wynik działania miliona zmiennych, a nie np. akt morderstwa. Symbiont jest potomkiem Venoma, co owocuje wieloma zdarzeniami z udziałem obu złoczyńców jednocześnie, aczkolwiek nie zawsze po tej samej stronie.
Warunkiem przeniesienia Carnage'a na srebrny ekran jest oddanie postaci taką, jaką jest. Czerwono-czarny demon siekający swoje ofiary na kawałki za pomocą ostrzy generowanych przez symbionta. Oczywiście nie jest to możliwe. Spiderman musi zmieścić się w ramy klasyfikacji PG, czyli być raczej grzecznym widowiskiem bez chaotycznej przemocy.
Może kiedyś...
Ultron
Ultron to postać o niezwykle rozbudowanej historii (po raz pierwszy pojawiła się w latach 60.) i wielu inkarnacjach. Potrafi funkcjonować poza ciałem niczym "kosiarz umysłów", co dodaje ewentualnej ekranizacji dodatkowego smaczku technologicznego. Mam już dość idiotycznych wątków mitologicznych!
Co jeszcze wyróżnia Ultrona z tłumu? Rozmach! W uniwersum komiksu nasz złoczyńca wyrżnął całą populację fikcyjnego odpowiednika Słowenii. Ludobójcy w kinach dawno nie było!
Harley Quinn
Duet Heath Ledger oraz Brittany Murphy w roli Harley Quinn (mój typ) ma szanse na przejście do historii. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jako że jest to już niemożliwe, możemy jedynie pomarzyć o komiksowych "Natural Born Killers". Choć nie przepadam za jej inkarnacją w grze Batman - Arkham Asylum, to jej wizerunek został wyśmienicie oddany. Podziwiajcie.
Herr Starr
Herr Starr to okrutny Niemiec należący do organizacji The Grail. W dzieciństwie został zaatakowany przez gnębiących go uczniów, którzy za pomocą butelki wycieli mu charakterystyczny wzór na twarzy, pozbawiając częściowo wzroku. Resztę życia Starr poświęca na przywracanie swoiście pojmowanego porządku, co owocuje śmiercią i zniszczeniem. W tej roli doskonale sprawdziłby się John Malkovich lub Terry O'Quinn, który ma już na koncie rolę mordercy.
Black Adam
Wewnętrzna walka toczy się między chęcią bycia człowiekiem moralnym i integralnym a zwykłym dążeniem do władzy i bogactwa. W kinie i telewizji brakuje moim zdaniem tego typu postaci. Przeważa nieokreślona masa kolorowych i jednowymiarowych siłaczy. Miejmy nadzieję, że ograniczenia wiekowe i "zgłupianie" fabuły zostaną kiedyś wyrzucone na śmietnik i sztuka filmowa będzie wolna od hipokryzji.