"Komputer to tylko narzędzie. Liczy się wyobraźnia"

"Komputer to tylko narzędzie. Liczy się wyobraźnia"
Bartłomiej Kossakowski

25.02.2016 15:41, aktual.: 25.02.2016 21:31

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O tym jaką rolę odegrały w jego życiu gadżety, opowiada nam Maciej Hajnrich, grafik i zapalony gracz. Wyjaśnia też na jakim sprzęcie oraz sofcie powstały jego niesamowite prace i dlaczego marka komputera nie jest aż tak ważna jak się niektórym wydaje.

Jaki jest pierwszy gadżet, który pamiętasz?

To był Walkman. Dostałem go od cioci z Niemiec i na początku się z nim nie rozstawałem. Na “gąbkowych” słuchawkach chłonąłem wszystko, co tylko wpadło w moje ręce.

Pamiętam, że uwielbiałem Lambadę zespołu Kaoma. Do czasu, kiedy odkryłem Queen, AC/DC i Iron Maiden. Ale gdzieś w międzyczasie pojawił się też pierwszy komputer, Atari.

A gadżet, którym jarałeś się w liceum?

To oczywiste - discman! Ale w tamtym czasie całkowicie pochłonęły mnie już pecety. Nie wiem, czy komputer można nazwać gadżetem, ale w połowie lat 90. ubiegłego stulecia to właśnie blaszak był moją małą obsesją.

Grałem w każdej wolnej chwili, przed erą stałego dostępu do sieci czy nawet kafejek internetowych. Nosiłem mój sprzęt do kumpla mieszkającego trzy piętra niżej (następnego dnia wnosiliśmy jego sprzęt do mnie, monitor starego typu z kineskopem, skrzynia plus akcesoria), aby grać w Dooma “po kablu”.

Ale gry to nie wszystko, zawsze byłem ciekaw możliwości komputera i tak od DOSa, przez Worda i Painta dotarłem do Photoshopa, który z czasem wciągnął mnie już totalnie.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

A jaki jest twój ulubiony gadżet dzisiaj, ale taki, którego NIE używasz w pracy i który nie jest smartfonem?

PlayStation 4. To mój ulubiony gadżet, zdecydowanie. I jedyny spełniający te kryteria.

Gry zawsze były dla mnie niekończącym się źródłem inspiracji i w tej kwestii właściwie nic się nie zmieniło przez te wszystkie lata.

© Maciej Hajnrich
© Maciej Hajnrich

Pracujesz na Makach, prawda? Czy to twoim zdaniem najlepszy wybór dla grafików?


Przez wiele lat pracowałem na Windowsie albo jednocześnie na Maku i PC. Myślę, że nie ma to większego znaczenia, o ile sprzęt nadaje się do pracy i na przykład można do niego podłączyć tablet graficzny.

Tak jak w przypadku fotografii - tutaj liczą się wyobraźnia i umiejętności, a sprzęt jest tylko narzędziem. Mak, tak samo jak pecet, po kilku latach się zestarzeje, zabraknie mu RAM-u albo gigaherców do obliczenia jaki kolor ma mieć ten jeden z miliarda pikseli na 36K-Ultra-HD-Retinie.

Natomiast osobiście cenię sobie Maki za jakość wykonania samego sprzętu oraz OSX za estetykę interfejsu. Po prostu przyjemniej mi się pracuje na tej platformie.

© Maciej Hajnrich
© Maciej Hajnrich

Twoje prace są różnorodne i bardzo szczegółowe. Jakie są twoje ulubione techniki i w jakim programie najczęściej pracujesz?

To fakt, mam małą obsesję jeśli chodzi o szczegółowość prac i często odnoszę wrażenie, że zbyt wiele czasu poświęcam każdemu pikselowi. Z drugiej jednak strony widzę, że bez nich ilustracja jest niekompletna.

© Maciej Hajnrich
© Maciej Hajnrich

Grafika “Trespasser” (“Intruz” albo nawet “Kłusownik”) prezentuje moje ulubione techniki - fotomanipulację oraz cyfrowe malarstwo. Bazując na zdjęciach, w tym przykładzie jest to portret dziewczyny oraz las w tle, albo renderach 3D maluję dodatkowe elementy - nowe włosy, skórę na twarzy czy maskę-czaszkę oraz dodaję efekty w post produkcji.

Na tej samej zasadzie powstała np. okładka do albumu “Immersion” grupy Pendulum, gdzie bazą były zdjęcia pary zanurzonej w wodzie wykonane przez Storma Thorgersona.

Jeśli chodzi o ulubiony soft to nie będę szczegółnie oryginalny - jest to Photoshop. Ale pracuję także z Illustratorem, InDesignem, Lightroomem, Corel Painterem, Poserem i jeszcze paroma innymi aplikacjami.

Zawsze lubiłem eksperymentować z nowym softem (od tego przecież zaczęła się moja przygoda z grafiką) więc cały czas chętnie odpalam nowe apki, np. z serii Topaz.

© Maciej Hajnrich
© Maciej Hajnrich

Jak fakt, że jesteś zapalonym graczem, odbił się na twojej pracy?

Od grania wszystko się zaczęło. Moje zainteresowanie grami przerodziło się w chęć dogłębnego ich poznania od każdej możliwej strony - jak powstają i co powoduje, że jeden tytuł jest lepszy od drugiego.

Ekscytowała mnie praca recenzenta i wysłałem kilka moich tekstów do magazynów branżowych oraz growych portali. Z czasem trafiłem do Secret Service, natomiast niektóre moje teksty cały czas są dostępne online, więc ślad w druku czy pikselu pozostał.

Po zakończeniu liceum rozważałem nawet studia dziennikarskie, ale szybko uświadomiłem sobie, że tak naprawdę to lubię pisać tylko o grach, więc postanowiłem skupić się na mojej drugiej, równie ważnej pasji, czyli na digital arcie.

Od pierwszych fan artów do Quake 3 oraz projektowania stron o grach po projekty okładek wersji pudełkowych - gry zawsze były związane z moją karierą zawodową.

Myślę też, że czas spędzony na loadingach z kasety na Atari albo C64 wypracował odpowiednio wysoki poziom cierpliwości niezbędny przy wielogodzinnym projektowaniu graficznym.

Pracowałeś przy projektach związanych z grami – opowiesz o nich więcej?

W sumie pracowałem przy wielu różnych projektach związanych z grami, ale zdecydowanie najciekawszym zleceniem była praca dla WB Games, na myśli mam wydanie kolekcjonerskie gry Władca Pierścieni - Wojna na Północy.

Oczywiście nie pracowałem sam - zdalnie (bo cały czas mieszkam i pracuję w Katowicach) współpracowałem z kalifornijską agencją MoreYellow, gdzie specjalnie do tego projektu pełniłem rolę art directora, artysty cyfrowego oraz projektanta graficznego.

Amerykańska edycja kolekcjonerska LotR-WnP była dość unikatowa - w jej skład wchodził m.in. kołczan z mapą Śródziemia osadzoną na dwóch strzałach, soundtrack na CD, artbook oraz gra w pudełku ze specjalną wersją okładki (plus materiał do pobrania drogą elektroniczną).

WŁADCA PIERŚCIENI: WOJNA NA PÓŁNOCY

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/8]

Moja praca polegała na opracowaniu wizerunku całej edycji kolekcjonerskiej oraz dodatkowych materiałów graficznych: okładki, pudełka, 54 stronicowego artbooka oraz materiałów prasowych i reklamowych.

Postaci bohaterów zostały przygotowane w 3D przez osobne studio, ja pracowałem przy ‘całej reszcie’, od pierwszych szkiców, post produkcję do prac projektowych i DTP oraz przesłanie ostatecznych plików do druku.

Ciekawostką jest to, że jedna z tych ilustracji (w alternatywnej wersji) ukazała się także w Polsce, na okładce Nowej Fantastyki (nr 10/2011).

Obraz

Bardzo fajnie wygląda artbook z tej edycji, który zresztą w takiej samej formie był dostępny w Polsce - na rynek europejski trafiła bowiem nieco inna zawartość w EK (zamiast kołczanu była figurka trolla).

Niewielkiego formatu (około A6) książeczka w poziomej orientacji przedstawiała ilustracje koncepcyjne z procesu tworzenia gry i była podzielona na trzy części: bohaterowie, przeciwnicy oraz lokacje.

Każda strona jest zaprojektowana w unikalny sposób i przedstawia masę ilustracji różnych artystów pracujących nad grą. Świetnie pokazuje całe zaplecze powstawania tak złożonej gry jak Wojna Na Północy.

Z innych ciekawych realizacji, jednak już mniejszego kalibru, to projekty reklam prasowych dla Wiedźmina 2 oraz Wiedźmina 3 (niemalże te same layouty zostały wykorzystane w Polsce), seria ilustracji do Wyprawy Aragorna (inna gra ze świata Lord of the Rings) czy projekt okładki Blacklight Tango Down.

© Maciej Hajnrich
© Maciej Hajnrich

Jaki jest twój wymarzony klient (osoba, marka, produkt)?

Na tej liście na pewno znajdą się takie marki jak PlayStation, Sony albo CD Projekt RED czy Techland - skoro jesteśmy w temacie gier.

Ale marzę także o klientach z branży sportowej - Nike, Adidas, UnderArmour albo NBA - oraz muzycznej - Queen, Metallica, Alice in Chains albo Daft Punk.

A może jakaś reedycja (kolekcjonerska!) Lambady? Czemu nie! Ja zwyczajnie uwielbiam moją pracę i wiele z wymarzonych projektów zrealizowałem dla muzyków czy firm o których wcześniej nie miałem pojęcia. Po prostu zlecenie okazało się niesamowicie ciekawe i ta swego rodzaju nieprzewidywalność jest największym afrodyzjakiem w pracy artysty.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania