Koniec ery Anny Streżyńskiej. Czy kobieta, która dała nam tańszy Internet, odejdzie?
Dziś ostatni dzień kadencji Anny Streżyńskiej, szefowej UKE, która wywalczyła dla nas bardziej konkurencyjne ceny usług telekomunikacyjnych. Przyszłość żelaznej damy polskiej telekomunikacji jest wielką niewiadomą.
06.05.2011 | aktual.: 14.01.2022 13:28
Dziś ostatni dzień kadencji Anny Streżyńskiej, szefowej UKE, która wywalczyła dla nas bardziej konkurencyjne ceny usług telekomunikacyjnych. Przyszłość żelaznej damy polskiej telekomunikacji jest wielką niewiadomą.
6 maja 2011 roku kończy się kadencja prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej Anny Streżyńskiej. Co będzie dalej? Na razie to wielka niewiadoma. Kandydata na kolejnego prezesa musi przedstawić Sejmowi premier, a potem muszą go zaakceptować posłowie.
Streżyńska będzie prawdopodobnie pełnić obowiązki do czasu jego wyłonienia. Najlepiej dla nas wszystkich oczywiście by było, gdyby Donald Tusk zechciał ją pozostawić na kolejną kadencję. Ale wcale nie musi tak być.
Pani znikąd
Dziś Anna Streżyńska to dla jednych symbol urzędnika, któremu chce się coś robić, a dla innych (większości firm telekomunikacyjnych) obiekt skrywanej nienawiści. Ale nie zawsze ta kobieta budziła takie emocje.
Do UKE przyszła w 2006 roku, kiedy PiS-owski rząd powierzył jej najpierw stanowisko pełniącej obowiązki prezesa, a potem prezesa. Mówiła wtedy, że zamierza doprowadzić do stworzenia w Polsce konkurencyjnego rynku telekomunikacyjnego.
Ludzie pukali się w czoło, bo Streżyńska miała wtedy 39 lat i zerowe doświadczenie, a firmy telekomunikacyjne potrafiły pilnować swoich interesów.
Wojna z monopolem
Skończenie z monopolem Telekomunikacji Polskiej było pierwszym wielkim zadaniem, jakie postawiła sobie Streżyńska. Pani prezes chciała w tym celu podzielić TP SA na dwie spółki – jedną zajmującą się udostępnianiem łączy i drugą sprzedającą klientom usługi. TP zrobiła wiele, żeby tego uniknąć.
Streżyńskiej, która z punktu widzenia Platformy jest człowiekiem PiS-u, sprzeciwił się minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. Jego zdaniem nie było w ogóle prawnych możliwości podziału TP. Z kolei według Streżyńskiej resort Grabarczyka mógł ulegać lobbingowi.
Po zaledwie kilku miesiącach współpracy z rządem PO prezes UKE zaczęła grozić odejściem. Tak się jednak nie stało. Podziałały też groźby w kierunku Telekomunikacji Polskiej. W październiku 2009 roku udało się podpisać porozumienie z prezesem TP.
TP zobowiązała się udostępnić swoją infrastrukturę innym operatorom na takich samych zasadach, jakie obowiązują jej własne spółki operatorskie. Dzięki temu Polacy, którzy mieszkają na terenach, gdzie wcześniej był tylko Internet TP, nie są już skazani na usługi giganta.
Streżyńska kontra wielka trójka
Rozmontowanie oligopolu tworzonego przez operatorów komórkowych – Erę, Orange i Plusa – było kolejnym wielkim celem, który postawiła sobie prezes Streżyńska. Wielcy oburzali się, że zmuszając ich do udostępniania infrastruktury UKE, nie tyle walczy o większą konkurencję, co nagradza pasożytów.
Wiele jej decyzji faworyzujących Play wciąż budzi zastrzeżenia, ale jedno jest pewne. Klienci nie mają powodu do narzekania. Zarówno ceny rozmów przez komórki, jak i dostępu do Internetu mobilnego spadły.
W 2006 roku średni rachunek telefoniczny w Polsce wynosił 91 zł, w 2010 roku – 75 zł. Ceny rozmów spadły o 39%, tańsze są również SMS-y oraz oczywiście Internet.
Internet dla wszystkich
Ważnym zadaniem dla Streżyńskiej była walka o powszechny dostęp do Internetu w Polsce. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" w 2010 roku pani prezes chwaliła się:
Najpierw chcieliśmy zająć się tymi osobami, które mogą mieć Internet, bo infrastruktura na to pozwala, ale nie kupują go, bo jest zbyt drogi albo jakość usługi i obsługa klienta wołają o pomstę do nieba.
Mało kto dziś pamięta, że kilka lat temu w Internecie stacjonarnym istniały ograniczenia co do wielkości ściągania danych. Już ich nie ma. Nie ma też tak powszechnych jeszcze niedawno bardzo niskich prędkości 114 kb/s czy 128 kb/s.
Do sytuacji, w której wszyscy Polacy mają tani Internet, jeszcze daleko, ale faktem jest, że coś się dzięki prezes UKE ruszyło.
Niepewna przyszłość
Do zrobienia zostało sporo. Na przykład szybki Internet mobilny, o infrastrukturę dla którego Streżyńska wciąż się potyka z wojskiem. Ktoś też musi zadbać o to, żeby operatorzy nie szczędzili pieniędzy na budowę sieci do przesyłania danych do 100 Mb/s.
Kadencja prezes Streżyńskiej jednak już się kończy, a przyszłość jej i urzędu jest jedną wielką niewiadomą. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" z końca kwietnia ona sama zdradziła, że dzwonili do niej z kancelarii premiera spytać, czy jest zainteresowana dalszą współpracą.
Jest zainteresowana, ale też nie kryje obaw, że to jednak koniec. Nie wszyscy w Platformie uważają ją za świetnego, pracowitego urzędnika, któremu coś wyszło. Dla niektórych polityków partii rządzącej to tylko kolejna rywalka, tym gorsza, że swego czasu związana z PiS-em.
Czy pośród tylu sprzecznych interesów, sporów i niesnasek znajdzie się miejsce na realizację hasła "By żyło się lepiej. Wszystkim"? Zobaczymy.
Źródło: "Rzeczpospolita" • "Gazeta Wyborcza"