Naciągacze ukarani. Sąd wydał wyrok w sprawie Pobieraczka
Niesławny serwis Pobieraczek został w końcu ukarany. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów potwierdził wcześniejszy wyrok UOKiK i nałożył karę finansową. Co więcej, przeciwko serwisowi toczy się kolejne postępowanie.
27.02.2012 18:30
Niesławny serwis Pobieraczek został w końcu ukarany. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów potwierdził wcześniejszy wyrok UOKiK i nałożył karę finansową. Co więcej, przeciwko serwisowi toczy się kolejne postępowanie.
Pobieraczek od kilku lat wprowadzał klientów w błąd, sugerując, że przed podjęciem decyzji o skorzystaniu z jego oferty przysługuje 10-dniowy, bezpłatny okres próbny. W rzeczywistości opłaty były naliczane już od pierwszego dnia.
Wielu internautów dało się zwieść tym zapewnieniom, tym bardziej że serwis kusił dostępem do atrakcyjnej muzyki, filmów i treści erotycznych. Trudno ocenić, ilu z około 600 tys. klientów Pobieraczka przystało na jego warunki świadomie, a ilu po prostu dało się złapać w zastawioną na nich pułapkę.
Pierwsza decyzja należała do prezes UOKiK, która stwierdziła, że właściciel Pobieraczka - zarejestrowana w Sopocie spółka Eller Service należąca do Rafała Peiserta i Iwony Kwiatkowskiej - naruszył zbiorowe interesy konsumentów, i nałożyła na niego karę prawie 240 tys. złotych. Decyzja ta została podtrzymana dzisiejszym wyrokiem sądu.
Co więcej, UOKiK prowadzi kolejne postępowanie dotyczące działań Pobieraczka wobec klientów, którzy nie chcieli zapłacić. Serwis groził im, sugerując, że popełnili przestępstwo, podając fałszywe dane w formularzu rejestracyjnym, i informując o obarczeniu kosztami postępowania windykacyjnego.
Zazwyczaj pod artykułami o tym serwisie wśród komentarzy pojawiają się głosy, że pokrzywdzeni są sami sobie winni, bo nie czytają umów i regulaminów. Uważam, że to półprawda, a szkodliwy wpływ serwisu przekracza straty finansowe użytkowników. Osobnicy tworzący serwisy pokroju Pobieraczka (jak np. opisywany w tym miejscu) niszczą zdrowe reguły gry, zmuszając do paranoicznych zachowań i zakładania, że każdy z uczestników transakcji to oszust albo naciągacz.
To nie jest normalne i nie chciałbym któregoś dnia obudzić się w świecie, w którym będzie to normą, uniemożliwiającą choćby zwykłe zakupy online. Dlatego cieszy mnie wyrok w tej sprawie – im mniej szemranych biznesów w Sieci i wprowadzanej przez nie atmosfery wzajemnej podejrzliwości, tym lepiej dla nas wszystkich. Co nie zmienia faktu, że zanim się na coś zdecydujemy, zawsze trzeba przeczytać umowę.
Źródło: Dziennik Bałtycki • RMF24