Najdroższe domy w Dolinie Krzemowej. Zobaczcie, jak mieszkają tamtejsi bogacze
Wszystkie dziewczyny chcą teraz być z geekiem – i nic dziwnego. Geek, przynajmniej w Ameryce, to często bogaty facet, którego stać na willę z ośmioma sypialniami, kręgielnią i domkiem gościnnym.
Nawet jeśli w Dolinie Krzemowej nie wszyscy śpią na milionach, niektórzy śpią pod mostem, to właśnie w tym rejonie Kalifornii zobaczycie takie domy, że głowa mała. Ceny są po prostu szalone – jak donosi Business Insider, w zeszłym roku sprzedano 2604 wille warte więcej niż 2 mln dol. Najdrożej jest w Palo Alto, gdzie mieszkają m.in. Mark Zuckerberg i Marissa Mayer.
Osiem sypialni, kręgielnia, a może własny zamek?
Business Insider przejrzał oferty tamtejszego rynku nieruchomości i znalazł niesamowite wille, ze wszystkim, co tylko człowiek może sobie wymarzyć. I tak na przykład gdybyście szukali domu w Cupertino i mieli do dyspozycji 3,99 mln dol., możecie nabyć taką oto imponującą willę z ogromnym ogrodem, basenem i boiskiem sportowym.
Zwykła willa nie wystarczy? Proszę bardzo, oto skromny zameczek za jedyne 4,78 mln dol.
A tu coś naprawdę dużego: domek z ośmioma sypialniami, siłownią, kręgielnią, studiem do tańca i parkingiem dla siedmiu aut. Cena? 4 mln dol.
Wolelibyście bardziej stylowy dom? To może willa w kolonialnym stylu, zbudowana w 1929 roku. Kosztuje 9,99 mln dol., mieści się w Palo Alto.
Na deser jeszcze domek, którego mógłby Wam pozazdrościć Jay Gatsby. 14,99 mln dol., Palo Alto.
A co z prawdziwym życiem geeków?
Mieszkańcy Doliny Krzemowej stają się równie modnym tematem jak tworzone przez nich start-upy. Business Insider z jednej strony pisze o bogaczach, z drugiej o żebrakach, którzy żyją na ulicy niedaleko willi wartych miliony. Tymi, którzy znajdują się pośrodku i całymi dniami kodują, po to by Zuckerberg mógł mieszkać w pałacu, media zajmują się najmniej. Bo i czemu by miały – ot, zwykła praca.
Być może prawdziwe życie zwykłego geeka to po prostu nie jest aż tak interesujący temat. Choć z polskiej perspektywy brzmi on bardzo atrakcyjnie. W końcu kto z nas nie chciałby pracować w Facebooku albo Google'u zamiast w polskich firmach na umowach o dzieło?