Nowe Halo tylko dla Rosjan. Z piractwem można walczyć sposobem, Rosja przykładem

Nowe Halo tylko dla Rosjan. Z piractwem można walczyć sposobem, Rosja przykładem

Zdjęcie pirata pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie pirata pochodzi z serwisu shutterstock.com
Adam Bednarek
26.03.2015 18:14, aktualizacja: 10.03.2022 10:26

Nowe Halo? Pewnie na Xbox One. Nie? W takim razie na Xboksa 360! Znowu zła odpowiedź. Halo Online trafi wyłącznie na peceta. A to wcale nie jest koniec niespodzianek.

Halo Online za darmo

W Halo Online najpierw zagrają tyko Rosjanie. I to za darmo, bo najnowsza odsłona popularnej serii wydana zostanie w modelu free-to-play. Szkielet rozgrywki i najprostsze przedmioty dostępne są bez opłat, resztę trzeba sobie dokupić, jeśli ma się ochotę. Rzecz jasna gra skupia się na trybie multiplayer, a beta wystartuje niedługo.

Wbrew pozorom decyzja o wydaniu Halo tylko na pececie i w f2p jest całkiem rozsądnym krokiem Microsoftu. Pewnie żadna część cyklu nie zarobiła w Rosji oszałamiających pieniędzy, o ile zarobiła cokolwiek. Halo Online ma szansę to zmienić.

Obraz

Skala piractwa w Rosji jest ogromna. Może i jest jakiś postęp, ale wciąż kraj ten kojarzy się z nielegalnym oprogramowaniem. Z opublikowanych danych wynikało, że “92 procent korzystających z e-booków ściągało je z internetu, nie płacąc za nie”. Trudno podejrzewać, by z muzyką czy grami było inaczej.

Free-to-play się opłaca

Ale to nie znaczy, że Rosjanie nie chcą płacić. Wręcz przeciwnie - to właśnie tam zarabia się grube miliardy na grach MMO czy free-to-play właśnie. Według danych SuperData Research przychody z tego rynku wyniosły 1,12 mld dolarów. Magia mikrotransakcji.

Nic więc dziwnego, że Microsoft chce uszczknąć coś dla siebie.

I to jest ciekawy przykład na to, że jeśli wydawcy chcą, to walczą z piractwem innymi metodami niż uciążliwe DRM-y czy brak wersji na najbardziej piraconą platformę. Ile to razy Ubisoft tłumaczył się, że gier na PC nie będzie, bo na blaszakach rządzą torrenty?

WoT jest darmowe, ale zarabia miliony na mikrotransakcjach
WoT jest darmowe, ale zarabia miliony na mikrotransakcjach

Tymczasem jeśli się chce, to można sposobem. Po prostu wydawcy znaleźli inny sposób na wyciąganie pieniędzy z graczy. Nie chcecie płacić 50 dolarów za grę? To może zapłacicie 5$ miesięcznie za przedmioty. Jak widać - podziałało. Nic więc dziwnego, że nawet na konsolach znajdziemy już tytuły free-to-play.

Piractwo w Rosji

“Nagradzanie piractwa” - tak ocenił to jeden z czytelników Gamezilli. I to w zasadzie trafny komentarz. Coś w tym jest. W końcu Rosjanie kojarzą się z piractwem, a dziś twórcy się o nich biją, wydając gry tylko dla nich.

Ale można też spojrzeć na to z innej strony. Wydawcy są w stanie dostosować się do rynku. Muszą tylko chcieć. “Pirat to źle obsłużony klient” - mówili Polacy z CD Projekt RED. Twórcy publikujący w Rosji wychodzą z tego samego założenia, dając produkt dopasowany do kieszeni Rosjan.

Niby to oczywiste, ale za każdym razem ta refleksja smuci: jeśli się opłaca, to można wszystko, nawet stworzyć odsłonę z myślą o konkretnym rynku. Byleby ten był wielki i opłacalny.

Zdjęcie płyty pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie płyty pochodzi z serwisu shutterstock.com

Dostosowanie się do specyficznego rynku i klienta. Słowo klucz. Pewnie, to tylko gdybanie, ale gdyby u nas gry kosztowały mniej, to sprzedaż na pewno by podskoczyła. Wciąż nie byłyby to wyniki porównywalne ze Stanami Zjednoczonymi czy tymi z Rosji i gier free-to-play. Ale byłby lepsze niż teraz.

Niestety, nas lepiej wrzucić do wielkiego worka o nazwie “Europa” i sprzedawać gry na peceta za 250 zł - tak jak nadchodzące GTA V. A później zdziwienie, że sprzedaje się kiepsko.

My nie potrzebujemy gier, w których wydamy 5 dolarów miesięcznie. Wystarczą takie, które będą o jakieś 10 dolarów tańsze. To zadziała, czego dowodem jest popularność serwisów z kluczami. To nie przypadek, że klientów im przybywa.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)