Okiem dewelopera: polscy specjaliści IT są rozwydrzeni i zachłanni? Bynajmniej!
Nie ukrywam, że artykuł Tomasza Molgi, na którym bazowała moja redakcyjna koleżanka, bardzo mnie poruszył. I bez wątpienia taki był jego cel, mamy bowiem do czynienia z publikacją dziennikarza „Wprost”. A on doskonale wie, że w państwie, w którym średnia krajowa to cel życiowy wielu pracujących, a zawiścią względem tych, którym dzieje się lepiej, karmią się kolejne pokolenia, skrajności się sprzedają, są medialne. Szkoda tylko, że brakuje szerszego podejścia do tematu i… znajomości realiów. Powróćmy zatem do tematu: czy specjaliści IT to arystokracja, zepsuta i rozwydrzona, która rzuca się na 500 zł jak wygłodniały pies na mięso i nie wie, co to pasja i lojalność?
16.06.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:12
Wyłącz i włącz – obraz polskiego specjalisty IT
Słuchając i czytając wypowiedzi innych, mam nieodparte wrażenie, że większość nie ma bladego pojęcia, kim są informatycy i czym się tak właściwie zajmują. Przede wszystkim problem tkwi w tym, że większość nie ma z nimi zbyt wielkiej styczności. W szkołach czy urzędach widzimy nierzadko „pracowników IT”, którzy tak naprawdę są dość często przekwalifikowanymi pracownikami innych dziedzin. Wymagania wobec nich nie są najczęściej zbyt duże: reinstalacja systemu, podłączenie drukarki czy wymiana tonera – standard. Szkoda tylko, że właśnie przez taki obraz i takie artykuły jak ten o IT-arystokracji coraz częściej wstyd mi powiedzieć, że jestem informatykiem.
Większość bowiem myśli, że informatyk to człowiek od instalacji Adobe Readera czy podłączania kabla do USB, który zarabia nieproporcjonalnie dużo w stosunku do tego, co robi. A przecież Readera nie instaluje się codziennie, a kable USB nie wypadają z portów, więc w praktyce nie robi nic. Nie dziwię się więc, dlaczego zasuwający w niedzielę za 600 zł miesięcznie na umowę o dzieło nie lubią takich informatyków. Problem tylko w tym, że z prawdziwą informatyką wspomniani „specjaliści” nie mają absolutnie nic wspólnego, a mimo wszystko wypaczają obraz tych, którzy rzeczywiście posiadają wiedzę, kwalifikacje i zajmują się rzeczami zgoła innymi.
Informatyk, czyli kto?
Informatyka to niezwykle szeroka i przez wielu patrzących przez pryzmat lokalnych „speców” IT niedoceniana dziedzina. Styczność z owocami pracy informatyków mamy na co dzień, i to wszędzie. Fakt, że nasza nowoczesna pralka pierze czy zmywarka zmywa, to zasługa tych, którzy oprogramowali systemy wbudowane. I, wbrew pozorom, mówimy tu o specjalistach z wyższej półki, którzy systemy czasu rzeczywistego tworzą w językach takich jak C czy asemblerach (np. x86). Pralka nie ma wypasionego procesora i paru gigabajtów pamięci RAM. Na nią nie pisze się w wygodnych w użyciu językach, takich jak C# czy Java. Nie ma aktualizacji oprogramowania, więc system musi działać szybko i bezbłędnie, zanim trafi na rynek.
Dlatego też niezbędni są tu programiści systemów wbudowanych, którzy znają się na swoim fachu. Inny przykład? Kupujecie cokolwiek w sklepie internetowym. Dla wielu z Was jest to tylko „dodaj do koszyka”, „podsumowanie zamówienia” i „zapłać”. Tymczasem za stworzenie tego systemu odpowiada sztab specjalistów. Mamy zespół od UX, który zadbał o to, by wszystko ładnie wyglądało i było intuicyjne. Są graficy, którzy wykonali wszystkie widoczne elementy. Są też programiści, dzięki którym po kliknięciu wszystko działa – produkt wraz z parametrami (np. rozmiarem lub kolorem) zapisuje się w koszyku, we właściwym systemie pojawia się zamówienie z poprawnym adresem.
7 firm z branży IT, w których najlepiej się pracuje
Wydawałoby się, że taki ranking po prostu muszą wygrać Facebook i Google, ale rzeczywistość tym oczywistościom przeczy. W których firmach z branży IT pracuje się najlepiej? Business Insider zrobił na podstawie opinii pracowników zamieszczonych w serwisie Glassdoor listę 25 takich przedsiębiorstw. Oto pierwsza siódemka, a w niej kilka niespodzianek.
To programista odpowiada za to, by przelew, który wykonujecie, by opłacić zamówienie, został poprawnie zrealizowany – trafił w odpowiedniej wysokości i na właściwy rachunek. Tu nie ma miejsca na pomyłki. Jeden zły warunek może skończyć się katastrofą, która pociągnie za sobą ogromne koszty i wywoła powszechne niezadowolenie użytkowników. Sam swego czasu doświadczyłem tego, gdy bank zamiast 2,95 zł opłaty za kartę potrącił mi ponad 400 zł. I owszem, kwota została mi na drugi dzień zwrócona, ale niesmak pozostał, mimo że rozumiem, jak to wszystko działa. Już sam fakt, że po wpisaniu adresu gadzetomania.pl Waszym oczom ukazuje się strona, to wynik pracy innych specjalistów.
Mowa tu o administratorach sieci i serwerów. Wpisując gadzetomania.pl i wciskając Enter, rozpoczynacie skomplikowaną procedurę. Najpierw Wasz komputer odpytuje serwer DNS o adres IP. I w tym momencie gadzetomania.pl zamienia się w 46.28.13.72. I dopiero potem, wysyłając kolejny komunikat na ten adres i port 80 (domyślny dla protokołu HTTP), otrzymujecie odpowiedź od serwera WWW. W międzyczasie Wasze dane przechodzą przez wiele komputerów – routerów i przełączników, których zadaniem jest tak pokierować ruch w sieci, by dotrzeć do właściwego miejsca i aby odpowiedź do Was wróciła. To wszystko dzieje się w ułamkach sekund i to właśnie dzięki tym, których większość z Was na oczy nie widziała – administratorom sieci i serwerów. I na co dzień się nad tym nie zastanawiacie. Ale gdy nagle przeglądarka wypluwa błąd 404 (strona nie została odnaleziona), to psy na nich wieszacie.
IT-arystokracja? Bynajmniej!
Czytając artykuł o rozwydrzonych, zepsutych przywilejami i pensjami informatykach, poczułem się - jako jeden z przedstawicieli tej grupy - urażony. Nie neguję, że w tym zawodzie można dobrze zarabiać ani że rotacja ludzi jest spora. Boli mnie natomiast podejście do tematu i brak zrozumienia pewnych kwestii. I nie zwalam tutaj całej winy na redaktora, ponieważ po rozmowie z prezesami polskich firm czy prześledzeniu wyników badań portalu wynagrodzenia.pl można odnieść takie oto mylne wrażenie. Wrażenie, że specjaliści IT zmieniają pracę jak rękawiczki, byle tylko zapłacić im stówkę więcej i dorzucić służbową komórkę. I że w ogóle zarabiają za dużo. Bo co oni takiego właściwie robią? Za co chcą aż tyle pieniędzy?
NIH Job: IT Specialist
Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że informatykiem specjalistą, czy to programistą, czy administratorem, nie może zostać każdy. Do tego nie wystarczą studia, które teraz są normą, czy wykucie na pamięć wiedzy zawartej w książkach. Liczy się umiejętność logicznego, często nieszablonowego myślenia i stosowanie wiedzy w praktyce, jak również zdobyte w pracy, a nie na uczelni doświadczenie. Nie każde, nawet działające rozwiązanie sprawdzi się wszędzie i na dłuższą metę. Stworzenie systemu liczącego miliony linii kodu tak, by działał i by w razie potrzeby dodanie lub rozszerzenie funkcji nie oznaczało kosztownej i ryzykownej przebudowy, to zadanie dla architektów oprogramowania.
Wiedza, logiczne myślenie i odpowiedzialność kosztują
A to kosztuje. I to nie tylko sporo pieniędzy i czasu, ale też nerwów. Programista czy administrator to zawody wiążące się z dużą odpowiedzialnością. To arystokracja IT dba o to, by wszystko nie tylko działało, ale i działało dobrze. Może nie operujemy na otwartym sercu, ale kto z Was ucieszyłby się, gdyby po przelaniu 40 zł z konta ubyło 400 lub przelew w ogóle nie dotarł do adresata, tylko poszedł w świat? Albo na podsumowaniu zamówienia widniała inna, zawyżona lub zaniżona kwota i o tym fakcie dowiedzielibyście się z salda rachunku lub podczas odbioru przesyłki za pobraniem, nie mając przy sobie gotówki? A gdyby system przyjął bez wahania za długi lub za krótki numer konta i mimo to potrącił środki?
Na co dzień się o tym nie myśli, narzeka się natomiast, jeśli coś nie działa lub jest nie tam, gdzie się spodziewamy. A każdy system musi nie tylko dobrze działać, lecz także być odporny zarówno na idiotów, jak i na innych specjalistów. Pierwsi potrafią znaleźć błędy, na które nie natknie się żaden trzeźwo myślący człowiek. Drudzy znajdują i wykorzystują luki, które w normalnych warunkach nigdy nie zachwiałyby systemem, po by np. wyczyścić Wasze konto. Dlatego ważne jest, by system miał dobrą architekturę, a dane były właściwie zabezpieczone. Właśnie na wypadek, gdyby jedno z ogniw okazało się podatne. A rozwiązań tych nikt nie daje informatykom na tacy. Sami je opracowują i implementują. A każdy błąd może, w zależności od działki i organizacji, słono kosztować.
I właśnie wiedza, doświadczenie, logiczne myślenie i odpowiedzialność są tym, za co informatycy chcą, aby im płacić. Nasza praca nie polega tylko na siedzeniu przy komputerze. Informatycy rozwiązują problemy, o których istnieniu większość nie ma pojęcia, w sposób dla ogółu jeszcze mniej zrozumiały niż sam problem. Często odpowiedzi na nasze pytania nie zna nawet Google. Wówczas to my, opracowując rozwiązanie, ich udzielamy. Większość osób narzekających na wysokie zarobki specjalistów IT zapłakałaby się, gdyby zamknąć je w jednym pokoju z 2 komputerami, 2 routerami i 2 switchami oraz pudłem pełnym kabli i kazać z tego zestawu stworzyć działającą i bezpieczną sieć lub zaprogramować prosty system do zarządzania stanami magazynowymi.
Ale większość z nich z zawiścią patrzy na informatyków, zazdrości im pensji. I to niejednokrotnie niższych, niż by się spodziewali. Bo to, że na Zachodzie w przeliczeniu na złotówki specjalista zarabia 30 tys. zł, nie oznacza, że w Polsce mu tyle zapłacą. W naszym kraju nie jest tak różowo. Nie każdy mieszka lub pracuje w mekce takiej jak Warszawa, Wrocław, Kraków czy Gdańsk, gdzie przeprowadzają badania i okazuje się, że 10 tys. zł to norma. Wielu specjalistów, od których zależy stan naszych kont bankowych czy wyniki badań lekarskich, zarabia raptem ułamek tej kwoty i ma problemy z samodzielnym uzyskaniem kredytu hipotecznego. Statystycznie zapewne mamy jedno jądro, trzy nogi i średnią krajową na poziomie 4000 zł. Dlatego proponuję z odpowiednim dystansem podejść do badań płac.
Nie żyjemy w świecie Open Source
Śmieszy mnie, gdy pracodawcy żalą się, że zagraniczna konkurencja wykupuje im pracowników. Płaćcie normalnie, to problem zniknie bezpowrotnie. Specjaliści IT to personel wysoce wykwalifikowany, od którego niejednokrotnie zależy stan Waszego konta czy wysokość faktury do opłacenia. Nasi informatycy to światowa elita, którą doceniają wszędzie. Tylko nie w Polsce, gdzie szuka się rzemieślników do klepania kodów na Dalekim Wschodzie, którzy będą rzeźbić zgodnie ze specyfikacją, a nie twórców, którzy zaprojektują systemy stabilne, elastyczne i działające, służące ludziom. Nie wspiera się polskiego rynku pracy, pozwalając na odpływ specjalistów do przedsiębiorstw z zachodnim kapitałem. Tak, zgadza się, Zachód inwestuje w Polsce i przenosi projekty do nas, bo szuka najlepszych. My inwestujemy na Wschodzie, bo szukamy tanich.
Nie widzę zatem powodu, dla którego specjalista miałby zostać w firmie i pracować za kwotę X nieznacznie przekraczającą pensję minimalną, kiedy konkurencja za jego kwalifikacje daje dwa razy więcej i proponuje przejrzystą ścieżkę kariery. Pasja i lojalność to ważne cechy, ale nie żyjemy w świecie, w którym na półkach leży darmowy chleb, a mieszkania są rozdawane na licencji Open Source. Większość młodych ludzi musi się solidnie zadłużyć, by mieć gdzie mieszkać, i ostro zasuwać, by mieć co po wzięciu hipoteki zjeść. Nic więc dziwnego, że osoby, które dynamicznie się rozwijają i mają kwalifikacje, chcą zarabiać coraz więcej. I to nawet nie zawsze po to, by żyć lepiej, ale by nie żyć gorzej. W sektorze prywatnym (99,9% branży IT?) nie ma trzynastek i waloryzacji pensji.
AudIT - najlepsze miejsce pracy IT w Polsce
Badanie przeprowadzone przez Computerworld dowodzi, że specjaliści IT to ludzie ambitni i kreatywni, ale też bardziej wymagający. Dlatego też nie tak łatwo ich znaleźć, zatrudnić i utrzymać. Są jednak firmy, które nie mają z tym problemów i rokrocznie zdobywają nagrody AudIT dla najlepszych pracodawców w branży IT. Wszystko dzięki zadowolonym pracownikom, którzy wystawiają swoim chlebodawcom takie świadectwo.
Na półkach za to wszystko drożeje, wraz z WIBOR-em szybuje też w górę rata kredytu. Rośnie też doświadczenie, podnoszą się kwalifikacje. Z żółtodzioba po studiach, który zarabiał 2-3 tys. zł, robi się specjalista z pokaźną listą obowiązków i odpowiedzialnością. I nie dziwi mnie to, że chce zarabiać więcej. Dziwi to jednak najwyraźniej polskich pracodawców, którzy chcieliby specjalistów, ale najlepiej pracujących pro bono albo za tyle samo przez całe lata. I straszą, że jeśli nie będziemy pracować za grosze, to na nasze miejsce jest wielu chętnych. I to prawda, chętnych jest wielu. Tyle tylko, że niewielu z nich się do czegokolwiek nadaje i będzie nadawać. A koszt przekonania się o tym jest, jak wszyscy wiemy, duży.
Żegnaj Polsko?
Polscy specjaliści są doceniani wszędzie. Wygrywamy konkursy programistyczne, ćwiczenia cyberwojenne, tworzymy najlepsze systemy w firmach o zasięgu globalnym. Jesteśmy elitą, jednymi z najlepszych. Ale część pracodawców żyje w przeświadczeniu, że skoro w Polsce jest duże bezrobocie, to i za pensję ciut większą niż minimalna dobry specjalista się znajdzie. Nie, nie znajdzie się albo szybko ucieknie. Gdyby dobry specjalista chciał tyle zarabiać, to zostałby sprzedawcą w osiedlowym sklepiku. Nie zbijałby kokosów, ale i nie musiał codziennie, podkreślam, codziennie się dokształcać, główkować i drżeć na myśl o tym, że partner wdraża nową wersję systemu i coś może pójść nie tak, narażając firmę na straty, a jego na zwolnienie.
Mógłby obawiać się co najwyżej tego, że jego pieniędzmi w banku zarządzają systemy tworzone przez niedopłacanych kamikadze ze Wschodu, którzy żywią się szacunkiem do pracy i zapijają lojalnością do firmy. Można i tak. Można też zatrudnić polskich specjalistów za uczciwą stawkę, którzy będą drożsi, ale stworzą rozwiązanie (możliwe, że nawet w krótszym czasie), które w dłuższej perspektywie zarobi znacznie więcej, będzie łatwiejsze w utrzymaniu i będzie promować markę. Rozwiązanie, które będzie elastyczne i przyjazne użytkownikowi, a nie tylko zgodne z chorymi niejednokrotnie wytycznymi. Wystarczy zadbać o godziwą płacę, możliwość rozwoju i równowagę między życiem prywatnym i zawodowym.
Wówczas pracownik nie odejdzie. Będzie rozwijał swoje pasje, dobrze zarabiał i będzie miał czas na bycie mężem, ojcem i kolegą. Będzie miał to, czego potrzebuje i nie będzie szukał tego u innego pracodawcy. I wielu prezesów firm, również polskich, to zrozumiało, dlatego wykupują dobrych pracowników bez najmniejszych problemów. Bo wielu polskich pracodawców nie docenia swoich najcenniejszych aktywów, pracowników. Uważają, że to skandal, że chcą zarabiać tyle, co ich koledzy na Zachodzie, choć nierzadko są od nich lepsi. Liczy się zysk, a nie zadowolenie pracownika. Niestety, nie tędy droga. I lepiej to zrozumieć, zanim będzie za późno, bo specjalistów brakuje i ściągnięcie tych, którzy odeszli, może okazać się bardzo kosztowne, a nawet niemożliwe. Każdy dobry specjalista jest drogi, a praca w branży IT to ciężki kawałek chleba, cięższy, niż się wydaje. Odpowiedzialność też jest większa, niż wielu sobie to wyobraża.
I, tak na marginesie, panie Tomaszu – poczty się nie instaluje (co najwyżej klienta). I gratuluję, udało się wywołać flame. Mamy dwa skrajne stanowiska budzące emocje. Wszystko się sprzedało. Teraz pozostało tylko przenieść się do branży IT i mile się zaskoczyć, osobiście wszystko weryfikując.
Dla zainteresowanych linki do artykułów, do których się odnoszę. Polecam lekturę zarówno ich, jak i komentarzy pod nimi.