Po czym poznać, że ktoś nie lubi Apple? Sam ci o tym powie
Przeciwnika Apple'a łatwiej rozpoznać niż fana tej firmy.
10.09.2015 13:03
Pewnie znacie ten żart w odwrotnej wersji: że to fana Apple łatwo poznać, bo nawet nic nie mówi, tylko ciągle trzyma w rękach sprzęt z jabłkiem. Być może coś w tym jest, ale według mnie prędzej usłyszymy antyfana. Szczególnie w Sieci.
Nie wiem za co miałbym nie lubić Apple. I nie piszę tego dlatego, że w kieszeni mam jakiś iSprzęt - wyjaśnijmy to sobie od razu, nie mam. Teoretycznie śmiało mógłbym dołączyć do grona hejterów. Ale nie wiem po co. Nie wiem dlaczego.
Wiem za to jak rozpoznać każdego, kto nie lubi Apple. Przy pierwszej lepszej okazji na pewno o tym powie. Kij zawsze się znajdzie.
Magiczne Apple
Ewa Lalik tłumaczy, że Apple wcale nie jest magiczne i to niezdrowe podniecenie na ich konferencjach to przesada. Naprawdę? W życiu bym nie pomyślał! Sądziłem, że wszystkie tego typu imprezy na świecie są po to, żeby smutny pan wyszedł na scenę i powiedział: “Dzień dobry wszystkim, zapowiadamy taki i taki telefon, taki i taki tablet, ukażą się w przyszłym roku, kosztuje nie za dużo, ale też nie za mało, dziękuję za uwagę, do zobaczenia za rok”.
No i co z tego, że pada dużo haseł w stylu: “niesamowity”, “świetny”, “magiczny”, “rewolucyjny”? Przecież na tym polega reklama. Marketing. Chcecie mi powiedzieć, że inne firmy nie zachwycają się swoimi produktami?
Być może nie robią tego w aż taki sposób, ale… ich strata. Apple robi show, tworzy swój własny świat. To się sprzedaje, ludzie chcą to oglądać, mieć wrażenie, że uczestniczą w czymś wyjątkowym. To jak z koncertami AC/DC. Wszyscy wiedzą, czego się spodziewać, wszyscy podświadomie czują, że to trochę kiczowate, ale tego właśnie oczekują. Tych samych piosenek w tej samej oprawie. I od kilkunastu lat się nic nie zmienia.
Nienawiść do Apple
Dziwiłem się czytając tekst o nienawiści do Apple. Pomijam już fakt, że abstrakcją jest dla mnie nienawidzenie firmy tylko dlatego, że robi produkty, które mi nie odpowiadają i z którymi w zasadzie nie mam styczności.
Autor tego tekstu zarzuca gigantowi przesadzoną politykę cenową. Że ich produkty są za drogie, przepłacane. Serio? Naprawdę? Firma jest zła, bo wykorzystuje popyt? Bo zarabia? W takim razie wszystkie firmy są złe, bo wszystkie chcą zarabiać. Kapitalizm jest zły. Równe ceny, smartfony dla każdego, precz z wyzyskiem. Bla, bla, bla.
Pojawiają się też głosy, że Apple wciska nam produkty, których nie potrzebujemy. I znowu: tak da się powiedzieć o wszystkim. Rozejrzyjmy się. Jesteśmy otaczani przez rzeczy, bez których na pewno dalibyśmy radę. Tylko czy właśnie do tego dążymy? Dlatego interesujemy się gadżetami, by ograniczać się jedynie do sprzętów niezbędnych do życia? Nie widzę niczego złego w tym, że osoby mające pieniądze kupują sobie nowości. Bo mogą. Bo chcą. Mają zachciankę. I to wystarczy.
Nawiasem mówiąc, bardziej absurdalne niż kolejki po nowego iPhone’a są dla mnie popularne zbiórki na Kickstarterze, gdzie często kupuje się kota w worku, a mimo to ludzie bez opamiętania rzucają pieniędzmi i finansują ludzi znikąd, bo tak robią ich znajomi. W przypadku Apple ma się pewną gwarancję i mniej więcej wie, czego się spodziewać.
Brak innowacji to grzech całej branży
Wielu blogerów nie lubi Apple’a, bo ten nie dość, że jest przewidywalny, to jeszcze mało innowacyjny. I kopiuje rozwiązania innych. Tylko czy łatwo jest wskazać kogoś, kto ciągle wprowadza absolutne nowości i za każdym razem jest Kolumbem? Nie patrzy się na innych? Na dobrą sprawę o wielu gigantach moglibyśmy powiedzieć to samo. Takie czasy.
Inna sprawa, że często patrzy się na politykę Apple z perspektywy maniaka, który zna wszystkie nowinki i jest na bieżąco. Wyobrażam sobie, że większość fanów jabłka nie śledzi trendów i czeka na to, co pokaże Apple. Żyje w bańce, którą gigant stworzył. Nie jest to moim zdaniem wzór do naśladowania, ale dotyczy to tak wielu dziedzin naszego życia, że nie starczyłoby mi nerwów, żeby zawsze się tym przejmować. Tak samo jest w muzyce, filmach, książkach czy motoryzacji. Tacy są ludzie. Apple chce zarabiać, więc do potrzeb rynku się dostosowuje. I nie bądźmy naiwni - nie tylko oni.
Co bardzo ciekawie punktuje partia Razem. Nie jest to ugrupowanie z mojej politycznej bajki, ale w tym przypadku nie ma to żadnego znaczenia:
415 mln dolarów – tyle Apple, Google, Adobe i Intel będą musiały zapłacić za zmowę przeciw pracownikom. Od 2006 firmy ustalały potajemnie wynagrodzenia i blokowały przepływ zatrudnionych u siebie specjalistów. Wysoką grzywnę dla technologicznych gigantów sędzia tłumaczyła m.in. narażeniem pracowników na wysokie straty finansowe. Proces toczył się od 2011 roku.
To pokazuje, że w tej branży nie ma dobrych i złych. Uczciwych i nieuczciwych. Dla wszystkich liczy się kasa. Jedni obierają taką strategię marketingową, drudzy taką. Cel zawsze jednak jest ten sam.
Dlatego dziwię się, że wciąż tak zajadła jest walka: Apple kontra reszta świata. Android kontra Windows Phone. Komentujący są jak gołębie, które zabijają się o okruszki rzucane przez dzieciaków, chcących rozrywki. Walki. No więc w Sieci się gryzą, a na górze z uśmiechami patrzą na te sztucznie wywołane wojny.
Kto kupuje Apple?
Wojny aż niepokojąco… poważne. Łukasz Skałba pisze, że nie lubi Apple przez ludzi, którzy z ich sprzętów korzystają.
Ostatnim ogniwem mojego jabłkowego łańcucha nienawiści są... użytkownicy sprzętu Apple'a. Większość z nich to ludzie żyjący w przeświadczeniu, że posiadając iPhone’a są kimś lepszym, bardziej wartościowym. To właśnie przez nich, wbrew założeniom Apple'a, iPhone wiąże się w Polsce ze szpanem i statusem. Paradoksalnie, to klienci Apple'a niszczą wizerunek firmy, której urządzeń używają.
Łatwo ten argument odwrócić. Antyfani Apple’a żyją w przeświadczeniu, że nie posiadając iPhone’a są kimś lepszym, bardziej wartościowym, bo nie dają się nabrać na marketingową propagandę. I kłócą się z wiernymi Apple’a z telefonów innych gigantów zarabiających miliony. Bądźmy poważni. Takie argumenty świadczą o tym, jak słabe są zarzuty wobec Apple i jak idiotyczna jest cała ta dyskusja: czy Apple jest dobre, czy nie.
Nie mam nic przeciwko pojedynkom. Dogryzaniu. Niech firmy dokuczają sobie, z przymrużeniem oka, ale celnym wbijaniem szpilek. Niech robią to też fani. Tylko niech ma to sens. Na razie go nie widzę. Bo jeśli czytam, że Apple jest złe, bo jest drogie, ekscytuje się własnymi produktami, choć od dawna nie wymyśliło niczego przełomowego, to mam wrażenie, że świat już dawno powinien przepędzić wszystkie technologiczne korporacje. Tymczasem większość wzięła na celownik tylko Apple. Gdzie tu logika?