Polaku, radź sobie sam. Ministerstwo mówi, że copyright trolling nie jest problemem

Poseł Wipler jakiś czas temu pytał, czy minister sprawiedliwości zrobi wreszcie coś z prawnikami, domagającymi się od internautów pieniędzy za ściąganie filmów. Dziś już znamy odpowiedź na jego pytanie: rząd oczywiście nie zrobi nic, bo nie uważa tego za problem.

Zdjęcie trolli pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie trolli pochodzi z serwisu Shutterstock
Marta Wawrzyn

Na czym polega copyright trolling, wszyscy już pewnie wiecie. Tysiące Polaków dostają od kancelarii adwokackich wezwania do zapłaty za ściągnięte filmy. Prawnicy sugerują, że odbiorcy tych pism mają status podejrzanych i za chwilę będą mieć na głowie prokuraturę. Jedyne dowody, jakie mają ci prawnicy, to numery IP. Efekt jest taki, że często taką korespondencję otrzymują osoby, które zawiniły tylko tym, że podpisały umowę z dostawcą Internetu.

Copyright trolling nie jest niezgodny z prawem

Poseł Przemysław Wipler kilka tygodni temu zadał z mównicy sejmowej kilka pytań do ministra sprawiedliwości o copyright trolling. Czy rząd widzi problem i czy zrobi coś, aby zapobiegać sytuacjom, w których prawnicy w instrumentalny sposób wykorzystują przepisy prawa karnego, by zrealizować, często bezzasadne, roszczenia cywilnoprawne?

Dziennik Internautów właśnie opublikował odpowiedź na interpelację Wiplera. Nie jest ona zaskakująca: ministerstwo nie widzi nic niewłaściwego w wysyłaniu takich pism, nawet jeżeli czasami trafiają one do osób, które zarzucanych czynów nie popełniły.

Ministerstwo napisało, że w ramach copyright trollingu swoich praw dochodzą podmioty, dysponujące prawami (licencjami) do utworów, co do których roszczenia zgłaszają. Właściciel danego utworu ma pełne prawo do dysponowania tym utworem na danym obszarze z wyłączeniem innych osób i w związku z tym może też swoich praw dochodzić, na przykład składając zawiadomienia o naruszeniach do prokuratury czy też domagając się pieniędzy za wykorzystanie swojego dzieła.

Piraci z Assassin's Creed
Piraci z Assassin's Creed

Czy rząd się tym zajmie? A gdzie tam!

Ministerstwo podkreśla "z całą mocą", że pisma wysyłane są do osób, które korzystają z sieci P2P, czyli ściągają pliki, jednocześnie je udostępniając. "Innymi słowy, działania tych podmiotów skierowane są przeciwko osobom, które ściągając utwór z sieci jednocześnie, z naruszeniem prawa, rozpowszechniają ten utwór (tj. rozporządzają cudzą własnością wbrew woli i zgodzie osoby uprawnionej)" – pisze ministerstwo.

A co ze straszeniem osób, które nie korzystały z torrentów, a i tak dostały pisma od prawników? Zdaniem ministerstwa, ci z nas, którzy mają pewność, że nie naruszyli praw autorskich, nie muszą w żaden sposób odpowiadać na wezwania do zapłaty. W przypadku procesu to druga strona będzie musiała wykazać, że osoba, której zarzucane są naruszenia, faktycznie zawiniła.

Całą odpowiedź możecie przeczytać tutaj. Na pierwszy rzut oka nie ma w niej nic kontrowersyjnego. To wszystko prawda – nie musimy dawać się zastraszać i płacić prawnikom, zwłaszcza jeśli rzeczywiście nic złego nie zrobiliśmy. Ale to nie jest problem, który dotyczy pojedynczych osób. To problem, który dotyczy nawet setek tysięcy osób, ściganych tylko dlatego, że udało się pozyskać ich numery IP. Na Zachodzie już dawno zrobiono z tym porządek – sędziowie nie skazują nikogo na podstawie tak nikłego dowodu jak numer IP, bo ustalenie prawdziwego sprawcy naruszeń w taki sposób uznano za praktycznie niemożliwe. W Polsce ministerstwo praktycznie oznajmia, że prawnicy mogą robić co chcą w imię "wyższego dobra", jakim jest ochrona praw autorskich.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (6)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.