Polskie samoloty pasażerskie - zapomniane konstrukcje
Polski przemysł lotniczy produkuje obecnie tylko niewielkie samoloty. Nie zawsze tak było. W polskich zakładach powstawały nie tylko projekty, ale nawet prototypy dużych, pasażerskich maszyn. Niestety, wiele szans zmarnowano.
03.07.2019 | aktual.: 09.03.2022 09:01
PZL MD-12
Największym z nich jest PZL MD-12. To jedyny czterosilnikowy samolot polskiej produkcji. Zaprojektowany w latach 50., miał być początkowo maszyną dwusilnikową. Zaprzestanie przez Związek Radziecki produkcji silników ASz-21 zmusiło polskich konstruktorów do znalezienia innego rozwiązania.
Okazało się nim zastosowanie czterech silników WN-3 o mniejszej mocy. Były to konstrukcje polskie, zaprojektowane z myślą o samolotach szkolnych TS-8 Bies.
Czterosilnikowy MD-12 mógł zabrać 20 pasażerów. Prototyp wzniósł się w powietrze w 1959 roku. Zbudowano w sumie dwie maszyny tego typu.
Po próbach państwowych MD-12 skierowano na testy do LOT-u. Samolot odbył ponad 100 lotów na trasie Warszawa – Rzeszów i kilkanaście na trasie Warszawa – Poznań. Sprawował się bez zarzutu.
Ciekawym rozwiązaniem była możliwość szybkiego wymontowania siedzeń, zmieniając kabinę pasażerską w sporą przestrzeń ładunkową. Samolot wysłano również na pokazowe loty za granicę, jednak nie spotkał się z zainteresowaniem.
Po dwóch maszynach pasażerskich zbudowano trzeci prototyp, zaprojektowany jako samolot do fotografii lotniczej. Wyróżniały go m.in. większe skrzydła i przeszklony przód, a także ciemnia na pokładzie. Niestety, podczas lotów testowych jeden z pasażerskich prototypów rozbił się na skutek wady konstrukcyjnej.
Choć została ona znaleziona i wyeliminowana, rozwój samolotu został zatrzymany. Drugi z prototypów w wersji pasażerskiej skasowano, a maszyna w wersji fotograficznej wykonał swój ostatni lot do Krakowa, gdzie można oglądać ją do dzisiaj w zbiorach Muzeum Lotnictwa.
PZL.44 Wicher
Jak na swój czas duży i nowoczesny był także polski samolot pasażerski, opracowany tuż przed II wojną światową. W 1938 roku w Państwowych Zakładach Lotniczych ukończono prototypowy samolot PZL.44 Wicher.
Był to samolot, zaprojektowany przez Wsiewołoda Jakimiuka, znanego m.in. z prac nad przedwojennymi samolotami myśliwskimi.
Maszyna, w której wykorzystano doświadczenia zebrane podczas konstrukcji wojskowego Łosia, była metalowym, dwusilnikowym dolnopłatem. Mogła zabrać na pokład 14 pasażerów i 4 członków załogi.
Prototypowy egzemplarz był testowany przez LOT, który początkowo planował zamówić kilka Wichrów. Produkcja seryjna miała rozpocząć się w 1940 roku. Wysoka cena polskich samolotów sprawiła jednak, że jeszcze przed wybuchem wojny zamówienie polskich linii lotniczych zostało anulowane.
Z dzisiejszej perspektywy rozwój Wichra, poświęcenie na niego czasu inżynierów i mocy wytwórczych wydają się błędem – znacznie bardziej potrzebne Polsce były wówczas samoloty myśliwskie.
Z drugiej strony Wicher pozostaje pomnikiem polskiej myśli technicznej i kunsztu inżynierów, zdolnych do zaprojektowani maszyny na światowym poziomie.
PZL.4
Jeszcze wcześniejszą konstrukcją był PZL.4. Maszynę tę wyłoniono w konkursie na samolot dla Polskich Linii Lotniczych i oblatano w 1932 roku.
Samolot był wyposażony w trzy silniki. Na pokładzie mieściła się 2-osobowa załoga i 10 pasażerów, dla których zaprojektowano specjalne, pochylone w dół okna, pozwalające na obserwowanie ziemi podczas lotu.
Niestety, PZL.4 od początku sprawiał problemy - był cięższy, niż zakładał projekt, a pod względem osiągów ustępował maszynom, które - teoretycznie - miał zastąpić. Wyprodukowano tylko jeden prototyp, który nie doczekał się produkcji seryjnej.
PZL.27
Podobny los spotkał nieco późniejszy samolot PZL.27. Trzysilnikowa maszyna została oblatana w 1933 roku.
Samolot z 2-osobową załogą mógł przewozić do 5 pasażerów i ładunek poczty, jednak jego niskie osiągi sprawiły, że konstrukcja nie była rozwijana. Jedyny prototyp został rozbity w 1936 roku.
RWD-11
Równie smutny los spotkał znacznie nowocześniejszą maszynę o podobnym przeznaczeniu, RWD-11. Oblatany w 1936 roku samolot był wyposażony w dwa silniki i oprócz 2-osobowej załogi mieścił 6 pasażerów.
Jego rozwój został wstrzymany nie przez problemy techniczne, ale przez absurdalny i szkodliwy spór Dowództwa Lotnictwa z szefem Departamentu Aeronautyki, generałem Ludomiłem Rayskim.
W jego tle był nieoficjalny wyścig pomiędzy RWD-11, a kluczem myśliwców PZL P.11a ze 111 Eskadry Myśliwskiej. Dwusilnikowy, cywilny samolot okazał się wówczas szybszy od dumy polskiego lotnictwa wojskowego. Jako rozwiązanie kompromitującej sytuacji wydano zakaz kolejnych "popisów".
Na domiar złego RWD-11 nie został udostępniony na testy do LOT-u, który miał być jednym z odbiorców samolotu, a finansowanie dalszego rozwoju maszyny zostało wstrzymane. Mimo tego jedyny egzemplarz sprawdzono w kilku wersjach, przerabianych na potrzeby testów.
Zalety RWD-11 docenili za to Niemcy, którzy po zdobyciu jedynego egzemplarza naprawili jego uszkodzone podwozie i użytkowali. Wydaje się to najlepszą rekomendacją dla maszyny, która - gdyby nie głupota decydentów - mogła być naprawdę udanym samolotem.
PZL M19
Mało znanym projektem pozostaje PZL M19, nad którym pod koniec lat 70. pracowano w zakładach WSK PZL Mielec. Nic dziwnego – samolot nie doczekał się prototypu, a prace ograniczyły się do powstania wstępnych rysunków technicznych.
PZL M19 miał powstawać we współpracy z amerykańską wytwórnią Piper, od której mieleckie zakłady kupiły m.in. licencję na produkcję samolotu PZL M-20 Mewa (licencyjny Piper Seneca II). M19 miał być większy i zabierać 2-osobową załogę oraz 16 pasażerów.
Przeznaczona do obsługi lokalnej komunikacji maszyna nigdy nie weszła do produkcji. Choć Piper oferował pomoc przy finansowaniu projektu, rozwój samolotu wstrzymano.
Zasoby mieleckich zakładów zostały wówczas przeznaczone do zaprojektowania i wyprodukowania samolotu szkolno-bojowego, znanego później jako I-22 Iryda.