Skok z 39 km. Dlaczego potrzebujemy takich ludzi jak Felix Baumgartner?
Nieustraszony Felix wylądował. Wzniósł się na wysokość 39 kilometrów i skoczył, by przekroczyć barierę dźwięku i pozostać w powietrzu 9 minut i 3 sekundy. Te rekordy i ten czas są nam potrzebne bardziej niż kiedykolwiek!
15.10.2012 | aktual.: 13.01.2022 13:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nieustraszony Felix wylądował. Wzniósł się na wysokość 39 kilometrów i skoczył, by przekroczyć barierę dźwięku i pozostać w powietrzu 9 minut i 3 sekundy. Te rekordy i ten czas są nam potrzebne bardziej niż kiedykolwiek!
Felix spadał swobodnie przez 4 minuty i 20 sekund. W tym czasie osiągnął naddźwiękową szybkość 1224 km/h. Wynik wciąż jest nieoficjalny, ale to kwestia czasu, czyli dokładnego zbadania odczytów urządzeń pomiarowych.
Śmiałek pobił trzy rekordy: najwyższy lot balonem, skok ze spadochronem z najwyższego pułapu oraz przekroczenie bariery dźwięku podczas swobodnego opadania. Jedyny rekord, który wciąż pozostaje niezdobyty, dotyczy długości swobodnego opadania. Myślę, że Felix połakomi się także na ten zaszczyt i kwestią czasu będzie jego zdobycie. Wszystkie rekordy muszą zostać potwierdzone przez Federation Aeronautique Internationale, by Felix mógł oficjalnie trafić do annałów historii.
Do szeregu, zbiórka!
Kibicowałem Felixowi z niezwykłym zapałem. Nasza reprezentacja w piłkę kopaną nie otrzymuje ode mnie nawet promila sympatii, którą dostał Felix, choć uwielbiam oglądać mecze kadr narodowych. Czemu tak jest? Bo Felix zrobił coś niezwykle rzadkiego i wcale nie chodzi tu o skok.
Żyjemy w czasach tyranii świętego spokoju i bezpieczeństwa. Spędzamy czas w miękkim fotelu, obrastając tłuszczem, zastanawiając się nad słuszną liczbą poduszek powietrznych w samochodzie. Wymyślamy przepisy, które zabraniają nam niemalże wszystkiego, co niesie ze sobą ryzyko utraty zdrowia lub życia. Traktujemy się jak bezrozumni idioci, którzy robiąc rzeczy nadzwyczajne, sieją ferment w zdrowej tkance społeczeństwa. Felix dokonał czynu niebezpiecznego i szalonego: wyłamał się z tego zgnuśniałego status quo.
Przeglądając rodzime i zagraniczne serwisy informacyjne, byłem zszokowany wydźwiękiem dużej części komentarzy pod artykułami. Felix był wyzywamy od szaleńców i idiotów, a jego czyn miał być "niepotrzebny, dający zły przykład, głupi". Oczywiście liczba pochwał i dowodów sympatii była znacznie większa, ale nie dało się nie zauważyć głosów wrogich. Było ich naprawdę niemało.
Społeczeństwa z silnym poczuciem przynależności i świadomości "masy", wyzute z jednostkowej niepowtarzalności i wyjątkowości, mają to do siebie, że równają do poziomu ogólnego. Oznacza to, że jednostki słabe będą wyciągane za uszy (co jest tylko częściowo dobre), a jednostki wybitne będą ściągane w dół (co jest ewidentnie złe).
Nie chciałbym żyć w świecie, w którym pionierzy, śmiałkowie i rekordziści są postrzegani jako burzyciele i mąciciele, a ludzie spędzają życie, myśląc jedynie o spokoju i bezpieczeństwie. Rozmawiałem z kilkoma starszymi osobami na temat Felixa. Większość z nich pokiwała palcem przy skroni i wyraziła lekką pogardę. Przecież mógł się zabić! Nie byli w stanie zrozumieć, że jednostka może zaryzykować tak wiele, by bić rekordy i pokonywać własne ograniczenia. Dla nich i dla wielu komentatorów z całego świata była to próba "zyskania taniego poklasku". Słowa takie jak "odwaga" czy "bohaterstwo" nie mieściły się w kanonach pojmowania świata tych osób.
Świat nie został zdobyty, bo ludzie unikali ryzyka i siedzieli w domach. Poszerzaliśmy jego granice, bo nie baliśmy się i byliśmy skłonni położyć na szalę życie, by zdobyć, poznać, zaistnieć. Mam nadzieję, że jako masa nie będziemy w stanie zdusić tego typu jednostek. Być może nauczymy się im pomagać, a społeczeństwa staną się zbiorowiskiem wspaniałych, odważnych ludzi, a nie socjologiczną biomasą, której jedyną oznaką życia będzie wydawanie "opinii społecznej" w głosowaniach i referendach. Czego sobie i Wam życzę.