Strony WWW ciężkie, jak demo Dooma. Naprawdę potrzebujemy tych wszystkich danych?
A gdyby tak wyrzucić ze stron WWW niepotrzebne ozdobniki, reklamy, multimedia i resztę śmieci? Wyobrażacie sobie Internet pełen białych stron z niebieskimi, tekstowymi linkami?
18.08.2015 | aktual.: 18.08.2015 19:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Strony WWW ładują się coraz wolniej
Jeszcze kilka lat temu pojawienie się nowej wersji którejś z popularnych przeglądarek było ważnym wydarzeniem. Użytkownicy wyczekiwali na nowe funkcje, w Sieci roiło się od informacji i komentarzy o nowych możliwościach czy usprawnieniach, a twórcy oprogramowania niezmiennie deklarowali, że udało się im przyspieszyć szybkość wyświetlania stron.
O tamtego czasu wiele się zmieniło – mało kogo obchodzą kolejne wersje przeglądarek, które aktualizują się w tle nie angażując uwagi użytkownika. Wprowadzane zmiany również są zazwyczaj niezauważalne, jednak gdy spojrzymy na udostępnianą przez twórców oprogramowania listę zmian, to bardzo często znajdziemy na niej informację o przyspieszeniu jakiejś funkcji, odpowiedzialnej za wyświetlanie stron.
Skoro od tylu lat narzędzia, zmieniające kod na to, co widzimy na ekranie stają się coraz wydajniejsze, to czas wyświetlania stron powinien być bliski zera. Nie jest? No właśnie.
Coraz więcej danych
Od kilku lat jedna z polskich firm hostingowych – Hostersi – publikuje wyniki badania szybkości wczytywania się stron. Z roku na rok widać tam przykrą dla użytkowników tendencję – strony ładują się coraz wolniej.
Są co prawda wyjątki, jak choćby niezmiennie szybka Wikipedia czy różne wahania, będące wynikiem zmiany wyglądu stron, ale czas ładowania wielu z nich staje się coraz dłuższy, sięgając nawet kilkunastu sekund.
To cena, jaką płacimy za nasze preferencje – w końcu większość z nas lubi ładnie wyglądające strony z dużą ilością zdjęć. Do tego dochodzą różne zewnętrzne pliki i reklamy, co dla przeciętnej strony daje w sumie coraz większą objętość przesyłanych i przetwarzanych przez przeglądarkę danych.
Przeciętna strona jak demo Dooma
Świetnie pokazuje to krążący po Sieci wykres, porównujący wagę stron do różnych, powszechnie znanych gier. Współczesna, przeciętna strona w Internecie niebawem osiągnie objętość taką, jak plik instalacyjny dema Dooma!
To droga, z której nie ma odwrotu? Nie będę udawał, że przeglądam Sieć za pomocą Lynksa czy innej przeglądarki tekstowej. Ale czasem, gdy widzę przeładowane różnymi zupełnie zbędnymi elementami strony, chciałbym powrotu czasów gdy strony wyglądały jak zwykły dokument tekstowy z wyróżnionymi na niebiesko linkami.
O tym, że nawet dzisiaj tak można, świetnie przekonuje strona WWW jednej z największych firm świata – należącego do Warrena Buffetta holdingu Berkshire Hathaway. Sami zobaczcie:
Innym przykładem jest również popularny serwis Craigslist:
Piękno tkwi w prostocie
Jasne, że przy odrobinie chęci można z innymi stronami osiągnąć podobny efekt choćby przy pomocy narzędzi takich, jak Style ze starej wersji Opery czy dodatek Stylish, ale chodzi mi raczej o zasadę, niż porywanie się z motyką na Słońce i walkę z obecnym wyglądem Internetu. O sytuację, w której najważniejsza jest treść, a forma jej podania po prostu nie przeszkadza, a nie – jak obecnie – nieraz dominuje w przekazie.
Pewnie po jakimś czasie takie jednolite, skupione na tekście strony okazałyby się nie do wytrzymania, ale sądzę, że na razie byłyby miłą odmianą po przeładowanym multimediami i wymyślnym formatowaniem Internecie. Pomarzyć zawsze można.