Walka w rządzie o nowy podatek od szybkiego Internetu. A stracimy jak zwykle my?
Rząd jeszcze nie podjął decyzji, czy będzie nowy podatek od kabli i światłowodów znajdujących się w studzienkach, a co za tym idzie - od szybkiego Internetu. Minister finansów musi łatać dziurę, minister cyfryzacji wie, że to nie najlepszy pomysł. Czy zdrowy rozsądek zwycięży?
400 mln zł - tyle mają nadzieję dorobić samorządy na nowym podatku od szerokopasmowego Internetu. Opodatkowane miałyby zostać kable i światłowody w studzienkach, co oznaczałoby wzrost wpływów do budżetu, ale też kosztów tego typu inwestycji i w konsekwencji dalsze tkwienie Polski w cyfrowym zapóźnieniu. O pomyśle pisaliśmy tutaj.
"Taki podatek to krok wstecz"
Nowego podatku chce minister finansów i część samorządów. Ale nie wszyscy są aż tak krótkowzroczni. W serwisie NaTemat bardzo rozsądnie wypowiada się minister administracji i cyfryzacji Rafał Trzaskowski. "Nowy podatek może podwyższyć koszty projektów, które już się toczą. Marszałkowie województw, którzy są za nie odpowiedzialni, będą mieli problem. Zależy nam, by te projekty były kontynuowane" – mówi minister.
Już w tej chwili różnego rodzaju podatki to 60% kosztów szerokopasmowego Internetu. A kolejna opłata sprawi, że będzie jeszcze drożej. Trzaskowski nie ma wątpliwości, że skończy się to źle. "Dodatkowa opłata będzie miała wpływ także na Narodowy Plan Szerokopasmowy. Tam jest podział na inwestycje opłacalne, które będą realizowały prywatne firmy oraz na te, które są marginalnie rentowne – one dostaną bezpłatne pożyczki. Kiedy przez podatek wzrosną koszty, te proporcje między poszczególnymi grupami zaczną się chwiać" – twierdzi. I dodaje: "Taki podatek to krok wstecz, dlatego ta propozycja nam się nie podoba".
Skok cywilizacyjny bez inwestycji? To tak nie działa
Podczas gdy minister finansów kombinuje, jak by tu jeszcze zdobyć dodatkowe pieniądze, premier Tusk wciąż zapowiada "skok cywilizacyjny". Serwis NaTemat przypomina, że jeszcze niedawno premier obiecywał, iż do 2020 roku szerokopasmowy Internet będzie docierał do każdego polskiego domu. Plan ten i tak brzmi dość nierealnie, a jeśli budowa sieci zostanie dodatkowo spowolniona przez kolejną opłatę, żaden skok prędko nie nastąpi.
Cyfrowe wykluczenie jest w Polsce faktem; z wielokrotnie przez nas cytowanych danych World Internet Project wynika, że aż 38% Polaków w ogóle nie korzysta z Sieci. Powody podają różne, ale prawda jest taka, że to po prostu zapóźnienie cywilizacyjne. Nie wszyscy Polacy wiedzą, co to właściwie takiego ten Internet, nie wszyscy potrafią z jego dobrodziejstw skorzystać. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że Internet to nie tylko głupie obrazki, ale też większe możliwości edukacji czy większe szanse na znalezienie pracy.
Tymczasem politycy jak zwykle myślą krótkowzrocznie i zamiast zastanawiać się, jak będzie wyglądała Polska za pięć lat, zajmują się łataniem dziury budżetowej, która jest teraz. Jeśli inwestycje w szybki Internet rząd potraktuje jako dodatkowe źródło kasy, wszyscy na tym stracimy.