Zdarzy się wczoraj, czyli dlaczego nasze czasy miały być nieludzkie i przerażające?
11.12.2015 09:01, aktual.: 10.03.2022 09:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Patrząc na wizje świata, serwowane nam przez dawnych futurologów, można czasem wpaść w depresję. Nasza rzeczywistość miała wprawdzie być bardzo nowoczesna – przynajmniej według dawnych standardów – ale gdy przyjrzymy się lepiej starym wizualizacjom, zobaczymy świat, w którym raczej nikt z nas nie chciałby żyć.
Świat za 100 lat
Dość zabawnie prezentują się wizje świata, przedstawiane za pomocą serii obrazków przez rysowników, którzy na początku XX wieku usiłowali przewidzieć, jak będzie wyglądał świat w roku 2000.
Jak to bywa w przypadku retrofuturyzmu, rezultat jest rozczulająco naiwny. Wyobraźnia twórców ograniczała się bowiem do narysowania scenki rodem z 1900 roku uzupełnionej o kilka elementów, należących w teorii – do odległej przyszłości. Mamy zatem wąsatego rolnika, wysyłającego zdalnie sterowane maszyny w pole, biedne dzieci, zgromadzone w szkolnych ławkach i podłączone do jakieś przekazującej wiedzę aparatury czy supernowoczesną rozrywkę, polegającą na polowaniu spod wody na ptaki.
Całkiem trafny wydaje się za to obrazek, pokazujący maszynę, zmieniającą jaja w puchate kurczaczki – czyżby nieświadome nawiązanie do przemysłowej produkcji żywności?
Podróże w Kosmos
Godny podziwu jest również optymizm w kwestii podróży kosmicznych. Choć pierwsze 30 lat XX wieku to niemal wyłącznie teoretyczne rozważania naukowców takich, jak Konstanty Ciołkowski czy Robert Goddard, a pierwsze, niemieckie próby z rakietami balistycznymi miały dopiero nadejść, to przekonanie o rychłym podboju Kosmosu pojawiło się już 100 lat temu!
Już w 1928 roku „Ilustrowany Kuryer Codzienny” informował, że w najbliższym czasie księżycowe wycieczki będą czymś zupełnie normalnym, a podróże na naszego naturalnego satelitę staną się na tyle powszechne, że „za sześć lat Zielone Święta będziemy mogli już spędzić na powierzchni Srebrzystego Globu”.
Trzeba przyznać, że to ambitne założenia – pierwszy człowiek znalazł się w Kosmosie i z niego wrócił dopiero w 1961 roku, a na pierwszą podróż na Księżyc trzeba było poczekać aż do 1969 roku. Co więcej, tamta i wszystkie kolejne wyprawy były misjami naukowymi, a kosmiczna turystyka to – mimo upływu lat – wciąż jeszcze branża, która swój oficjalny debiut ma jeszcze przed sobą.
Miasto, masa, maszyna
Paskudnie prezentowała się również przyszłość transportu i miast. Skrajne potraktowanie koncepcji Le Corbusiera, dla którego domy miały stać się „maszynami do mieszkania” zaowocowało wizją zdehumanizowanych, betonowych przestrzeni, nad którymi po estakadach miały mknąć samochody.
Może dla kogoś z lat 30. taka wizja wydawała się supernowoczesna, ale z perspektywy lat wydaje się nie tylko utopijna, co po prostu przygnebiająca. Apogeum tego kierunku rozwoju wydaje się słynna Futurama 1939 – ekspozycja, przygotowana z okazji nowojorskiej Wystawy Światowej przez firmę General Motors.
Futurama at the 1939 World's Fair, shot by H. Earl Hoover
Jej pomysłodawca, Norman Bel Geddes, zakładał podział miasta na funkcjonalne strefy, z całkowitym odseparowaniem tranzytu, czyli w praktyce to, co przyczyniło się do upadku niejednego miasta: przecięcie go siecią dróg szybkiego ruchu, dzielących obszary mieszkalne na izolowane od reszty i skazane na wegetację wyspy. Warto przy tym wspomnieć o pokazanej w Futuramie koncepcji autonomicznego samochodu (więcej na ten temat przeczytacie w artykule „Futurama 1939 i pojazdy Bundeswehry. Autonomiczne samochody są starsze, niż myślicie”).
Z epoki, gdy wizja z Futuramy miała stać się rzeczywistością, czyli z 1958 roku pochodzi kolejny film, tym razem przygotowany przez Disneya. Trzeba przyznać, że disneyowska animacja okazała się zaskakująco trafną projekcją przyszłości – widzimy na niej m.in. system zarządzania ruchem drogowym, nowatorskie oświetlenie dróg, podgrzewanie nawierzchni w celu usunięcia lodu czy kamery, pozwalające dostrzec niewidoczne przeszkody. Albo system, pokazujący natężenie ruchu na trasie.
Disney's Magic Highway - 1958
Brzmi znajomo? No właśnie – pod względem przewidywania przyszłości Disney okazał się znacznie skuteczniejszy, niż motoryzacyjni eksperci, prognozujący kierunki rozwoju branży w Futuramie.
Domowe laboratorium
Tym, co – według mnie – wydaje się najbardziej przygnębiające, są jednak nie różne technologiczne zagadnienia, ale to, jak miała wyglądać nasza codzienność. Pokazuje ją całkiem nieodległa wizja z 1980 roku, przedstawiona przez Neila Ardleya w „Tomorow’s Home”.
Widzimy w niej kuchnię, przypominającą raczej sterylne laboratorium niż miejsce, w którym ludzie przygotowują posiłki. Za te odpowiada jakaś machina, przypominająca nieco robota przemysłowego, a zgromadzeni przy stole domownicy wydają się całkowicie wyalienowani i pochłonięci swoimi sprawami – tak, jakby ktoś przed momentem wyciągnął z ich dłoni smartfony.
Wiem – trochę przesadzam, wyciągając jakieś daleko idące wnioski wyłącznie na podstawie niezbyt udanego rysunku. Podobnie jak przesadzili autorzy artykułu z Gizmodo, nie zostawiający na tej wizji suchej nitki i krytykujący niemal każdy, widoczny na rysunku detal. Mimo tego trudno nie przyznać im racji. Ten na pozór neutralny, rodzinny obrazek pokazuje przyszłość, której - jak sądzę - wolelibyśmy uniknąć: idealny świat rodem z Jetsonów, który jest tak perfekcyjny, że aż odechciewa się w nim żyć.