10 najgorszych filmów o superbohaterach
Mieszane reakcje na X-Men Geneza: Wolverine zainspirowały mnie do stworzenia TOPu najgorszych filmów o superbohaterach. Przyglądając się im, okazało się, że jest ich całkiem sporo, więc wybranie dziesiątki nie było najłatwiejszym zadaniem. Nie zapomnijcie podać swoich typów ? na pewno po części będą się różniły.
Mieszane reakcje na X-Men Geneza: Wolverine zainspirowały mnie do stworzenia TOPu najgorszych filmów o superbohaterach. Przyglądając się im, okazało się, że jest ich całkiem sporo, więc wybranie dziesiątki nie było najłatwiejszym zadaniem. Nie zapomnijcie podać swoich typów ? na pewno po części będą się różniły.
- Daredevil
Ben Affleck po prostu nie pasuje na superbohatera ? koniec kropka. Jedynym dobrym elementem filmu był Colin Farrell, ale on potrafi uratować wiele produkcji. Ponoć nieocenzurowana wersja reżyserska filmu jest o wiele lepsza. Miał ktoś okazję ją obejrzeć?
- Elektra
Spin-off wymienionego wyżej Daredevila. Nie dość, że zaczęło się od idiotycznego punktu wyjściowego (śmierć bohaterki), tak dalej nie było na moment lepiej. Podobnie jak jej partner w poprzednim filmie, Jennifer Garner nie nadaje się do roli superbohaterki i to jeszcze tak ślicznej i egzotycznej jak Elektra. Owszem, Garner ma niezłe ciało, ale ładną buzią to ją bozia nie obdarowała (wiem, wiem, kwestia gustu).
- Batman zbawia świat (1966)
Film tak głupi, że aż śmieszny. Jako swoista parodia Batmana sprawdza się świetnie, ale jako cała reszta jest po prostu żenujący. Jedna z najmroczniejszych komiksowych postaci została wdeptana w ziemię, uformowana na nowo i wyszedł? klaun.
- Fantastyczna czwórka i Fantastyczna czwórka 2: Narodziny Srebrnego Surfera
Jessica Alba w obcisłym kostiumie ? sexy. Szkoda, że oba filmy to pokaz kiepskiego scenariusza, plastikowych efektów specjalnych i drętwego aktorstwa. Chciałbym napisać coś więcej, ale obie części są tak nijakie, że niewiele z nich pamiętam. Ot, kilka zabawnych gadek Johnny?ego Storma.
- Fantom (The Phantom)
Miałem kiedyś w kolekcji komiks o tym bohaterze, ale była to chyba jedna z najmniej ciekawych postaci. Po co ten film powstał? Nie mam pojęcia. Ciekawe czy Billy Zane wstydzi się występu w tej produkcji, bo chyba nie ma bardziej obciachowego wdzianka niż Fantom.
- The Spirit ? Duch miasta
Co tu dużo mówić, Frank Miller może i potrafi tworzyć świetne komiksy, ale reżyserem jest marnym. Ewidentnym tego dowodem jest jego pierwszy samodzielny film. The Spirit jest mdły, pełen okropnych dialogów, a scenariusz to jedna wielka niezamierzona parodia. Gdyby nie piękne panie na ekranie, pogryzłbym sąsiada na fotelu obok.
- Superhero (Superhero Movie)
Miała być zabawna parodia filmów o superbohaterach, a wyszła niestrawna i żałosna komedia dla nierozgarniętych małolatów z USA. Wbrew pozorom parodia to trudny gatunek, gdyż niewielka jest granica między czymś komicznym a czymś żenującym. Ostatnimi czasy niestety zbyt wiele jest tych drugich.
- Kobieta-Kot (Catwoman)
Co też pokusiło twórcę względnie niezłego Vidocq, by nakręcić ten koszmarek? Halle Berry we wdzianku wprost z salonów sado-maso miała być seksowna? Sharon Stone z kamienną skórą miała być budzącym grozę złoczyńcą? Chyba wszyscy musieli być na haju, gdy powstawał ten film.
- Batman Forever i Batman & Robin
Po świetnych Batmanach Tima Burtona nadszedł upadek tej postaci. A wszystko to za sprawą Joela Schumachera. Reżyser ten kompletnie nie zrozumiał postaci Mrocznego rycerza i stworzył kolorowy teledysk, od którego brało mnie na wymioty. A już eksponowanie sutków i tyłka Gacka & Co. to już ewidentne pośmiewisko. I się dziwić, że George Clooney wstydzi się teraz występu w drugim (w pierwszym zagrał Val Kilmer) koszmarku Schumachera?
- Ghost Rider
Na pewno wiele innych filmów zasługuje by znaleźć się na podium, ale to produkcji z Nicolasem Cagem szczerze nienawidzę. Zawsze bardzo lubiłem tę postać (pamiętne wydanie Mega Marvela) i bardzo liczyłem na film bliski komiksowi. Niestety pan Mark Steven Johnson postanowił do głównej roli zatrudnić Drewniaka Cage?a i stworzył kolorowy fajerwerk z kiepskimi efektami i bez krzty mroku pierwowzoru. Niech mister Nicolas lepiej zapomni o sequelu, bo już wystarczająco upodlił tę postać.