10 powodów, dla których warto oglądać "Banshee"
30.01.2014 23:10, aktual.: 13.01.2022 10:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Banshee" to serial, o jakim niejeden duży chłopiec marzy – pełen szalonej przemocy, scen walki, rozwałek rodem z gry komputerowej, pięknych kobiet i nieocenzurowanego seksu. A do tego to po prostu fajna historia.
- Szalona przemoc
Do miasteczka Banshee w stanie Pensylwania przybywa nowy szeryf Lucas Hood (Antony Starr). Problem w tym, że to nie prawdziwy Hood, ale facet, który właśnie wyszedł z więzienia po 15 latach i ma kilka dobrych powodów, by podszywać się pod szeryfa w tym właśnie miejscu.
"Banshee" już od pierwszych scen jest pełne akcji i szalonych, często przerysowanych scen przemocy, nieco – ale tylko nieco – kojarzących się z filmami Quentina Tarantino. Są odcinki, w których akcja zwalnia i punkt ciężkości przenosi się na osobiste dramaty bohaterów, ale możecie mieć pewność, że prędzej czy później znów będzie kolejna porządna rozwałka albo wariacki pościg. A najlepsze jest to, że serialowe panie posługują się bronią równie sprawnie jak panowie. Kto widział finał pierwszego sezonu, ten potwierdzi.
- Sceny walki
Szeryf Hood regularnie obija mordy złym facetom, często takim, z którymi teoretycznie nie ma szans. Jak dotąd jest niezniszczalny, niezależnie od tego, czy jego przeciwnikiem jest zawodowy bokser, indiański wojownik czy prawdziwa maszyna do zabijania.
Banshee - Lucas Hood vs. Damien Sanchez
- Amisze i Indianie
Akcja serialu dzieje się w miejscu niezwykłym – w rejonie Pensylwanii, gdzie mieszkają amisze. W pobliżu miasteczka Banshee jest też rezerwat indiański. Szeryf Hood ma co robić, bo kiedy te światy ścierają się ze sobą, można odnieść wrażenie, że rozpętało się piekło na ziemi.
- Dobrze napisane postacie
Carrie, dawna miłość i wspólniczka głównego bohatera, która stała się przykładną żoną. Job, transwestyta i niezwykle sprawny haker. Sugar, były bokser i przekręciarz, który teraz jest właścicielem knajpy. Rabbit, ukraiński gangster, który ściga Hooda. A do tego indiańska mafia, amisze, współpracownicy Hooda... "Banshee" wypełnione jest znakomitymi postaciami. Nawet te drugoplanowe – jak agent Racine, który na razie pojawił się tylko w pierwszym odcinku drugiej serii – mają w sobie jakiś intrygujący rys.
- A zwłaszcza Kai Proctor...
Mój ulubieniec to Kai Proctor (Ulrich Thomsen), w dzień biznesmen, wieczorem kryminalista, pochodzący ze społeczności amiszów. Ponieważ nie interesowało go posiadanie brody i prowadzenie prostego życia, zamieszkał w miasteczku i został bossem, który ma pokręcone relacje ze wszystkimi dookoła.
- ...i jego siostrzenica Rebecca
W ślady Kaia idzie jego siostrzenica Rebecca (Lili Simmons), dziewczę śliczne i odważne, choć wciąż jeszcze nieco zagubione. Rebecca początkowo prowadzi podwójne życie, w dzień posłusznie nosząc czepek, a w nocy szwendając się po barach i uprawiając przygodny seks. Potem to się zmienia...
- Świetny klimat
Uwielbiam wszystkie seriale, które dzieją się na zapyziałej amerykańskiej prowincji. Uwielbiam małomiasteczkowy klimat, nieokrzesanych stróżów prawa, obskurne bary, lasy dookoła. Uwielbiam indiańskie kasyna, lokalne biznesy i wszystko, co stanowi o specyfice danego miejsca. W "Banshee" tego wszystkiego zdecydowanie nie brakuje.
- Czołówka
Nie jest to moja ulubiona czołówka serialowa, ale zdecydowanie coś w sobie ma. I mówię tu zarówno o muzyce, jak i zdjęciach. Koniecznie zwróćcie uwagę, jak się zmienia w kolejnych odcinkach.
- Seks. Dużo seksu!
Cinemax to jedna z tych kablówek, które uwielbiają serwować goliznę w hurtowych ilościach. W każdym odcinku są sceny seksu, zwykle z Lucasem Hoodem w roli głównej. Szeryf w ciągu kilkunastu odcinków zdążył zaciągnąć do łóżka prawie wszystkie serialowe panie – i teraz pozostaje mu chyba tylko rozpocząć drugą rundę. Tak czy siak – jest na co popatrzeć.
- Sceny po napisach
W każdym odcinku po napisach czeka widzów miła niespodzianka. Zwykle nie są to sceny ważne dla fabuły, tylko po prostu sympatyczne dodatki, które sprawiają, że możemy się uśmiechnąć. Albo przeżyć moment grozy.