10 powodów, dla których warto oglądać “Misfits”
W Wielkiej Brytanii właśnie pokazywany jest finałowy sezon “Misftis” i choć serial lata świetności ma już za sobą, nadal go oglądam i uważam, że warto. Bo nawet słabsze “Misfits” to wciąż jedna z najdziwniejszych, najbardziej pomysłowych produkcji, jakie telewizja ma do zaoferowania. Oto 10 powodów, dla których wciąż trzeba oglądać ten serial.
- Bo to totalna jazda bez trzymanki
Po burzy grupa młodych ludzi odbywających za karę prace społeczne odkrywa, że ma supermoce. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale nie ma co marudzić – supermoc to supermoc. Tak zaczyna się totalna jazda bez trzymanki, w której wszystko może się zdarzyć. Scenariusz “Misfits” to od początku czyste szaleństwo, bohaterom, którzy są fantastyczni, bo pokręceni, aroganccy i do bólu szczerzy, przytrafiają się takie przygody, że głowa mała. Nie brak tu czarnego humoru, intryg rodem z kosmosu i całkiem sporych zaskoczeń.
Oczywiście w piątym sezonie nie jest już tak fajnie jak w pierwszym, momentami można nawet podejrzewać scenarzystów o wtórność, tak to już jednak bywa w piątych sezonach. Ale kto nam każe oglądać to na trzeźwo?
- Bo fajnie byłoby mieć supermoc. Albo i nie
Dziś już o “Misftis” nie dyskutuje się wiele w Sieci, ale pamiętam, że jeszcze dwa lata temu w czasie kiedy serial leciał w E4 w Wielkiej Brytanii, na Twitterze to było wielkie wydarzenie. Ludzie gadali na przykład o tym, jakie moce chcieliby posiadać. Latanie, teleportacja, nieśmiertelność, czytanie w umysłach innych? A może coś kompletnie niepotrzebnego, jakaś totalnie bzdurna moc, która nie przyda się nigdy? Niezbadane są wyroki piorunów.
- Bo wymienili obsadę i to wciąż działa
“Misftis” zaczynało z rewelacyjną obsadą. Antonia Thomas, Iwan Rheon, Lauren Socha, Nathan Stewart-Jarrett i Robert Sheehan byli tak charakterystyczni i pełni charyzmy, jak to tylko możliwe w przypadku młodych aktorów. Niestety, po drodze się wykruszyli, aż w końcu nie został nikt. Teraz “Misfits” ma zupełnie inną obsadę niż na początku i choć wielu fanów wciąż tęskni za Nathanem i odmawia oglądania nowych sezonów, nie jest to zła obsada. Zwłaszcza Joseph Gilgun wymiata jako Rudy, a i na innych da się patrzeć. Chemii też między nimi nie brak.
- Bo nie da się niczego przewidzieć. Niczego!
Na przykład tego, czy kurator nadzorujący pracę naszych bohaterów przeżyje. Albo kto uwikła się w najbardziej romantyczną historię we wszechświecie. Kto umrze, kto zostanie superbohaterem, jak skończy się apokalipsa zombie… Zwrot akcji goni zwrot akcji, a ponieważ bohaterowie są super, kibicujemy im i drżymy, czekając, co się z nimi stanie. No, przynajmniej do końca trzeciego sezonu.
- Bo są ładne dziewczyny i przystojni panowie
Chłopcy, specjalnie dla Was Alisha ze starej obsady i Jess z nowej obsady. Sama nie wiem która ładniejsza. Dla pań oczywiście Nathan.
- OK, nie jest tak jak kiedyś, ale oglądać się da
To prawda, że to już nie to co kiedyś. Nie ma już tych emocji, scenariusz nie zaskakuje aż tak i często można odnieść wrażenie, że w jakiejś formie to gdzieś widzieliśmy. Ale “Misfits” wciąż swoje momenty ma. Przykładowo historia Abbey Smith z odcinka 5×03. Czy mogła ona być lepsza, bardziej wzruszająca i w swojej absurdalności prawdziwa?
- Bo serial świetnie brzmi i wygląda
Spójrzcie tylko na czołówkę. To wystarczy.
Misfits Opening Credits
- Bo to Londyn, jakiego nie znacie
“Misfits” kręcone jest Londynie, ale nie tym znanym z pocztówek. To Londyn szary, bury i paskudny, pełen betonowych blokowisk i miejsc, w których beznadzieja jest jedyną rzeczą, jaką ludzie oglądają na co dzień. Wydawało by się, że na coś takiego nie da się patrzeć z zachwytem – a jednak się da. Zdjęcia są po prostu super, takiego klimatu nie ma żaden inny serial.
- Bo można nauczyć się nowych słówek
OK, głównie przekleństw i slangu, ale czy nie o to właśnie chodzi? Chcecie posłuchać, jak rozmawiają ze sobą eleganccy ludzie ze świata, którego nie ma, włączcie “Downton Abbey”. Chcecie żywego języka, bezpretensjonalności i soczystego humoru słownego, “Misfits” to coś dla Was.
- Bo Brytyjczycy mają klasę
Spójrzcie tylko na Kelly.