10 powodów, dla których warto oglądać “Misfits”

10 powodów, dla których warto oglądać “Misfits”

"Misfits"
"Misfits"
Źródło zdjęć: © E4
Marta Wawrzyn
22.11.2013 16:26, aktualizacja: 13.01.2022 10:03

W Wielkiej Brytanii właśnie pokazywany jest finałowy sezon “Misftis” i choć serial lata świetności ma już za sobą, nadal go oglądam i uważam, że warto. Bo nawet słabsze “Misfits” to wciąż jedna z najdziwniejszych, najbardziej pomysłowych produkcji, jakie telewizja ma do zaoferowania. Oto 10 powodów, dla których wciąż trzeba oglądać ten serial.

  1. Bo to totalna jazda bez trzymanki

Po burzy grupa młodych ludzi odbywających za karę prace społeczne odkrywa, że ma supermoce. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale nie ma co marudzić – supermoc to supermoc. Tak zaczyna się totalna jazda bez trzymanki, w której wszystko może się zdarzyć. Scenariusz “Misfits” to od początku czyste szaleństwo, bohaterom, którzy są fantastyczni, bo pokręceni, aroganccy i do bólu szczerzy, przytrafiają się takie przygody, że głowa mała. Nie brak tu czarnego humoru, intryg rodem z kosmosu i całkiem sporych zaskoczeń.

Oczywiście w piątym sezonie nie jest już tak fajnie jak w pierwszym, momentami można nawet podejrzewać scenarzystów o wtórność, tak to już jednak bywa w piątych sezonach. Ale kto nam każe oglądać to na trzeźwo?

Obraz
  1. Bo fajnie byłoby mieć supermoc. Albo i nie

Dziś już o “Misftis” nie dyskutuje się wiele w Sieci, ale pamiętam, że jeszcze dwa lata temu w czasie kiedy serial leciał w E4 w Wielkiej Brytanii, na Twitterze to było wielkie wydarzenie. Ludzie gadali na przykład o tym, jakie moce chcieliby posiadać. Latanie, teleportacja, nieśmiertelność, czytanie w umysłach innych? A może coś kompletnie niepotrzebnego, jakaś totalnie bzdurna moc, która nie przyda się nigdy? Niezbadane są wyroki piorunów.

Obraz
  1. Bo wymienili obsadę i to wciąż działa

“Misftis” zaczynało z rewelacyjną obsadą. Antonia Thomas, Iwan Rheon, Lauren Socha, Nathan Stewart-Jarrett i Robert Sheehan byli tak charakterystyczni i pełni charyzmy, jak to tylko możliwe w przypadku młodych aktorów. Niestety, po drodze się wykruszyli, aż w końcu nie został nikt. Teraz “Misfits” ma zupełnie inną obsadę niż na początku i choć wielu fanów wciąż tęskni za Nathanem i odmawia oglądania nowych sezonów, nie jest to zła obsada. Zwłaszcza Joseph Gilgun wymiata jako Rudy, a i na innych da się patrzeć. Chemii też między nimi nie brak.

Obraz
  1. Bo nie da się niczego przewidzieć. Niczego!

Na przykład tego, czy kurator nadzorujący pracę naszych bohaterów przeżyje. Albo kto uwikła się w najbardziej romantyczną historię we wszechświecie. Kto umrze, kto zostanie superbohaterem, jak skończy się apokalipsa zombie… Zwrot akcji goni zwrot akcji, a ponieważ bohaterowie są super, kibicujemy im i drżymy, czekając, co się z nimi stanie. No, przynajmniej do końca trzeciego sezonu.

Obraz
  1. Bo są ładne dziewczyny i przystojni panowie

Chłopcy, specjalnie dla Was Alisha ze starej obsady i Jess z nowej obsady. Sama nie wiem która ładniejsza. Dla pań oczywiście Nathan.

Obraz
Obraz
Obraz
  1. OK, nie jest tak jak kiedyś, ale oglądać się da

To prawda, że to już nie to co kiedyś. Nie ma już tych emocji, scenariusz nie zaskakuje aż tak i często można odnieść wrażenie, że w jakiejś formie to gdzieś widzieliśmy. Ale “Misfits” wciąż swoje momenty ma. Przykładowo historia Abbey Smith z odcinka 5×03. Czy mogła ona być lepsza, bardziej wzruszająca i w swojej absurdalności prawdziwa?

Obraz
  1. Bo serial świetnie brzmi i wygląda

Spójrzcie tylko na czołówkę. To wystarczy.

Misfits Opening Credits

  1. Bo to Londyn, jakiego nie znacie

“Misfits” kręcone jest Londynie, ale nie tym znanym z pocztówek. To Londyn szary, bury i paskudny, pełen betonowych blokowisk i miejsc, w których beznadzieja jest jedyną rzeczą, jaką ludzie oglądają na co dzień. Wydawało by się, że na coś takiego nie da się patrzeć z zachwytem – a jednak się da. Zdjęcia są po prostu super, takiego klimatu nie ma żaden inny serial.

  1. Bo można nauczyć się nowych słówek

OK, głównie przekleństw i slangu, ale czy nie o to właśnie chodzi? Chcecie posłuchać, jak rozmawiają ze sobą eleganccy ludzie ze świata, którego nie ma, włączcie “Downton Abbey”. Chcecie żywego języka, bezpretensjonalności i soczystego humoru słownego, “Misfits” to coś dla Was.

Obraz
  1. Bo Brytyjczycy mają klasę

Spójrzcie tylko na Kelly.

Obraz
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)