Torqway – polski Segway z Torunia. Cudze chwalimy, własne ignorujemy?

Torqway – polski Segway z Torunia. Cudze chwalimy, własne ignorujemy?

Torqway – polski Segway z Torunia. Cudze chwalimy, własne ignorujemy?
Łukasz Michalik
25.08.2014 01:16, aktualizacja: 25.08.2014 08:36

Gdy na początku wieku Dean Kamen, wynalazca Segwaya, przygotowywał debiut tego dwukołowego pojazdu, zapowiadał transportową rewolucję. Niestety, były to zapowiedzi mocno na wyrost i rewolucja nie nadeszła. Wygląda na to, że Torqway - polski wynalazek, opracowany przez rodzinę z Torunia - ma szansę uniknąć pułapki, w którą wpadł Segway. Czym jest i jak działa Torqway?

Segway czyli rozczarowanie

Pamiętacie, jak zapowiadano Segwaya? Otoczony sławą genialnego konstruktora Dean Kamen zapowiadał, że jego nowy wynalazek zrewolucjonizuje transport. Oczekiwania były ogromne, co najmniej na miarę teleportacji, odrzutowego plecaka albo odrzutowej deskorolki z „Powrotu do przyszłości”. Nic zatem dziwnego, że gdy Segway w końcu pojawił się na rynku, wydawał się dużym rozczarowaniem.

Obraz

Nie wynikało to z faktu, że był niedopracowany czy bezużyteczny. To przecież bardzo ciekawy i – jak na rok powstania – innowacyjny środek lokomocji, który jednak poległ w starciu z gigantycznymi oczekiwaniami, rozbudzonymi przez sprawny marketing. Z pewnością nie pomogła mu również dość wysoka cena, sięgająca ceny używanego samochodu. Po kilkunastu latach od premiery Segway, choć jest produkowany i rozwijany, pozostaje niszową ciekawostką.

Torqway - jeżdżąca maszyna treningowa

Być może polscy wynalazcy nie powtórzą błędów Deana Kamena. Mieszkająca w Toruniu rodzina Sobolewskich podczas wakacji w 2008 roku wpadła na ciekawy pomysł – ponieważ przypadł im do gustu udostępniany turystom Segway, a od zakupu własnego skutecznie odstraszała cena, postanowili zbudować własne, podobne urządzenie.

W 2011 roku projekt pojazdu nazwanego Torqway był już na tyle zaawansowany, że udało się zgłosić wniosek patentowy, a od tamtego czasu znalazł się inwestor i wszystko jest na dobrej drodze, by w jeszcze w tym roku rozpocząć seryjną produkcję i sprzedaż Torqwayów.

Obraz

Czym jest ten pojazd? Na pierwszy rzut oka Torqway przypomina Segwaya, jednak – poza podobnym wyglądem – nie ma z nim wiele wspólnego. Stabilizację zapewniają mu nie żyroskopy, ale małe, dodatkowe kółka, a za napęd odpowiadają nie elektryczne silniki, ale… mięśnie użytkownika, który porusza rękami dwie dźwignie, napędzające koła pojazdu.

W praktyce Torqway jest zatem platformą treningową – połączeniem Segwaya, nordic walkingu i orbitreka, pozwalającą na aktywny wypoczynek i jazdę - w zależności od modelu - z prędkością 6-12 km/h. Dodatkowym atutem jest możliwość złożenia urządzenia tak, by przewozić je w bagażniku samochodu.

Z pozoru to nic wielkiego, jednak pomysł spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem poza granicami Polski.

Torqway promo clip

Najciekawszy wynalazek z Europy

W ciągu kilku ostatnich tygodni był jedną z atrakcji 42. Międzynarodowych Targach Wynalazców w Genewie (złoty medal w kategorii Sport), a na targach wynalazków Inpex w amerykańskim w Pittsburghu zdobył nagrodę jako najciekawszy wynalazek z Europy.

Projektem zainteresował się również JCI Venture, utworzony przez Jagiellońskie Centrum Innowacji, czyli jednostkę Uniwersytetu Jagiellońskiego, która zajmuje się tym, czego wielu ciekawym, polskim wynalazcom brakowało – zmienia interesujące prototypy i technologie w produkty, dzięki którym można rozwijać dochodowe biznesy.

Obraz

Torqway z pewnością nie przyniesie żadnej transportowej rewolucji ani nie będzie następcą Segwaya; nie takie jest jego przeznaczenie. Polski wynalazek wydaje się za to bardzo ciekawą propozycją w niszy innowacyjnego sprzętu sportowego. Zapewne niejeden amator aktywnego wypoczynku chętnie urozmaici wycieczki rowerowe czy nordic walking o przejażdżki na Torqwayu.

Problemem może być jedynie cena, szacowana początkowo na około 3,5 tys. złotych (ma spaść do około 2,5 tys.), jednak poza granicami Polski bariera ekonomiczna będzie zapewne mniej istotna.

Dobre, bo polskie?

Torqway wydaje się zarazem świetnym przykładem tego, że wbrew powszechnej modzie na narzekanie i wyliczanie kolejnych straconych szans, również w Polsce może się coś udać. W tym przypadku wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze – jest zainteresowanie światowych mediów, jest uznanie ze strony branży, jest instytucjonalne wsparcie i biznesowy parasol ze strony funduszu JCI Venture.

Czyli jest tak, jak być powinno. O tym, czy Torqway spełni pokładane w nim nadzieje, będziemy mogli przekonać się w ciągu najbliższych miesięcy. Zgodnie z zapowiedziami ze strony producenta, produkcja seryjna ma ruszyć jeszcze w 2014 roku. Co więcej, twórcy Torqwaya pracują nad jego kolejną wersją - w czasie jazdy użytkownik będzie ładował akumulator, dzięki któremu np. podczas podjazdu pod strome wzniesienie będzie można włączyć pomocniczy silnik elektryczny.

Pozostaje pogratulować wynalazcom i trzymać kciuki - byłoby świetnie, gdyby Torqway dołączył do Wiedźmina i łazików kosmicznych, stając się kolejnym, światowym ambasadorem polskiego sukcesu.

W artykule wykorzystałem informacje z serwisów Torqway, Jagiellońskie Centrum Innowacji i Gazeta Pomorska.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)