Tymczasem od kuchni
Szanowni, mam na myśli oczywiście kuchnię literacką, w końcu skoro i tak piszę na Waszych oczach i przy Waszym udziale, to mogę przy okazji opowiedzieć, jak się proces myślowy odbywa. Pierwsza część opowiadania jutro, pojutrze najpóźniej, a teraz o technicznych problemach związanych z wydobywaniem cudzych myśli.
22.07.2013 14:00
Szanowni, mam na myśli oczywiście kuchnię literacką, w końcu skoro i tak piszę na Waszych oczach i przy Waszym udziale, to mogę przy okazji opowiedzieć, jak się proces myślowy odbywa. Pierwsza część opowiadania jutro, pojutrze najpóźniej, a teraz o technicznych problemach związanych z wydobywaniem cudzych myśli.
Drobna uwaga: parę osób zarzucało mi w komentarzach, że najpierw apelowałem o powstrzymanie się od fantastyki, a potem wybrałem fragment o kradzieży cudzych myśli, jakbym chciał się podlizać świętej pamięci Philipowi Dickowi. Być może źle się wyraziłem, chodziło mi przede wszystkim o pozostanie „tu i teraz”, żeby w Waszych zdaniach nie pojawiały się syreny szybujące na swoich smokach w stronę Jaskiń Niepamięci lub hakerzy podłączający kablem USB 3.0 swój rdzeń kręgowy do nielegalnej bazy myśli.
Wracając do technicznych problemów: długo myślałem nad tym, w jaki sposób ten cholerny bohater dobiera się do cudzych myśli. Niestety każdy pomysł był gorszy od drugiego, niektóre tak kuriozalne, że postanowiłem je tutaj zaprezentować:
- Kradzieże pamiętników – bez sensu, dziś wszyscy wrzucają najintymniejsze sekrety na FB, pamiętniki piszą jedynie dziesięcioletnie dziewczynki i podstarzali literaci, którzy chcą mieć coś do wydania na emeryturze. Pierwsza grupa jeszcze nie ma żadnych pomysłów, a druga już nie ma. Poza tym, jak to zrobić technicznie? Bohater ma się włamywać do domów i przetrząsać pokoje nastolatek?
- Malarstwo – bohater maluje ludziom portrety, zawsze dwa. Jeden daje zamawiającemu, drugi zostawia sobie i dzięki temu zna myśli delikwenta. Od biedy, ale po pierwsze wydumane, po drugie - mało masowe. Chodzi o przeczesanie jak największej myśli zwyczajnych ludzi, słabo do tego pasuje mozolne malowanie olejnych obrazów, na dodatek zawsze podwójnie.
- Zakochanie – bohater/bohaterka rozkochuje w sobie innych, żeby dzięki wytworzeniu emocjonalnej więzi poznać ich myśli. Patrz punkt wyżej, trudno to zrobić masowo. Poznać, porandkować, zainteresować, to wszystko w miesiące idzie. A może nie wypalić, może się okazać, że osoba rozkochana za wiele myśli nie ma.
- Dotyk - bohater poznaje myśl każdego, kogo muśnie. Ułamek sekundy fizycznego kontaktu, jedna myśl złapana. Niech będzie, ale jak to ma wyglądać? Gość jeździ komunikacją miejską w w godzinach szczytu i wszystkich muska? Brzmi jak scenariusz filmu z Jimem Carreyem. Ale przynajmniej masowość jest.
- Seks - pomyślałem: a może być tak połączyć dotyk i zaangażowanie emocjonalne? Oczywiście narzuca się seks, ale doprowadzanie do seksu ma wszystkie wady punktu „Zakochanie”. Inaczej musiałaby być to opowieść o surfowaniu po burdelach lub o szaleńcu, który goni zauważone na ulicy kobiety, mówiąc „bardzo przepraszam, ale chciałbym znać pani fascynujące myśli, jest taki pewien sposób…”.
- Medycyna – trzymałem się wersji łączącej dotyk z momentem emocjonalnego uniesienia. Człowiek bardzo wyczulony, bardzo wrażliwy, nieomalże telepata. Potrafi uchwycić czyjąś myśl przez ten ułamek sekundy fizycznego kontaktu, ale pod warunkiem, że druga osoba te myśli z siebie wyrzuca. Bo kocha, bo się boi, bo jest wzburzona, bo targa nią jakaś inna emocja, a każda z tych emocji jest jak katapulta, która wyrzuca myśli w stronę bohatera. Tym tropem doszedłem do medycyny, do ludzi chorych, przestraszonych, zarzucających lekarzy nie tylko słowami, ale też myślami. Niestety, odkąd wyobraziłem sobie gabinet proktologa, który naciąga lateksową rękawiczkę, mamrocząc „ciekawe, co tam siedzi w tej głowie” – no nie byłem w stanie ciągnąć tego na poważnie.
Chociaż jest jedna interesująca możliwość. Chyba. I wtedy byłoby bez fantastyki nawet.
Krótki dotyk, emocjonalne zaangażowanie, możliwość przerobienia w ten sposób bez podejrzeń wielu osób, wielu różnych myśli.
Pozdrowienia z królewskiego miasta Darłowa,