Zakupy przyszłości, czyli jak będziemy wydawać pieniądze za 10 lat
MARIUSZ KAMIŃSKI • dawno temu • 17 komentarzy
Po wejściu do sklepu siadasz w wygodnym fotelu. Przed tobą na olbrzymim ekranie pojawiają się ubrania w twoim fasonie i rozmiarze. Tuż obok migają dodatki, które polubiłeś na jednym z portali społecznościowych. Gestem wybierasz kilka artykułów, które lądują w wirtualnym koszyku. Nie wyjmujesz portfela, bo go nie potrzebujesz. Zatwierdzasz przelew dotykając czytnik linii papilarnych, wstajesz i wychodzisz, odbierając przy drzwiach zgrabną paczkę. Oto zakupy przyszłości.
Ewolucja zakupowa trwa nieprzerwanie od czasu wprowadzenia pierwszego pieniądza. Proces ten gwałtownie przyspiesza mniej więcej co 50 lat, by niemalże całkowicie zmienić sposób nabywania przez nas dóbr. Wszystkie te zmiany dążą w zasadzie do jednego. Wydawanie pieniędzy ma być prostsze - proces kupowania i płacenia ma być szybki, bezstresowy, wygodny i niezauważalny. Najważniejszym czynnikiem jest satysfakcja klienta. Wystarczy ten jeden powód, by świat stanął na głowie i rozpieścił nas nowymi sposobami opróżniania własnego konta.
Pieniądz papierowy i anonimowość do lamusa. Viva RFID i QR!
Banknoty i monety stają się reliktem przeszłości. Coraz częściej posługujemy się plastikową kartą z chipem, nawet gdy wydajemy jedynie kilka złotych. Wraz z fizyczną zawartością naszego portfela zniknie także ostatni bastion wolnego obrotu pieniądza — tylko gotówka dawała nam możliwość zakupu, o którym nikt poza nami (i sprzedawcą) nie wiedział.
Zobacz również: GoPro 3D
Najodleglejszy obiekt we Wszechświecie i problem z perspektywą
Przyszłość to zakupy, których szczegółowa historia będzie zapisana na dyskach twardych sklepów, producentów i urzędu skarbowego. Jeżeli nie zmusi nas do tego technologia, to zrobią to odpowiednie przepisy. Zakupy w czasach, gdy najcenniejszym towarem jest informacja, będą stanowić nie tylko wymianę pieniądza za towar, ale także jednostronna transakcję w trakcie której ofiarujemy usługodawcy sporą dawkę informacji na nasz temat (dane osobowe, wymiary, preferencje, zwyczaje zakupowe, etc).
Oczywiście są też dobre strony tej nieco ponurej wizji. Informacja, którą oddajemy będzie najczęściej wykorzystywana do personalizowania przyszłych zakupów. Do tego znikną fałszerzy pieniądza i łapówkarze (choć nie do końca).
A jak będziemy płacić za zakupy? Poza klasyczną transakcją online jedynym istniejącym sposobem będzie metoda zbliżeniowa. Chipy RFID wbudowane w nasze telefony komórkowe będą pełnić rolę portfela, a zapłata za towar odbędzie się poprzez przesunięcie telefonu nad czytnikiem. Bez podpisu i PIN-u. Co więcej, czytnik biometryczny może zupełnie zlikwidować potrzebę noszenia portfela, czy nawet smartfona z technologią RFID. Wystarczy dotknąć specjalny panel, by uruchomić połączenie z naszym bankiem i zrealizować błyskawiczny przelew.
Smartfon przyda się także podczas selekcji produktów. Zmechanizowane centra handlowe nie będą już wymagać od nas chodzenia z koszykiem po niekończącym się labiryncie alejek. Wystarczy zeskanować kod QR danego produktu i umieścić go w wirtualnym koszyku. Po skompletowaniu zamówienia i wysłaniu go przez sieć Wi-Fi do centrum obsługi klienta sklepu, odczekamy kilka minut, aż torby z zakupami pojawią się przy kasie niczym bagaż na lotnisku. Jeżeli nam się bardzo spieszy, to wybieramy usługę dostarczenia do domu i kontynuujemy spacer po centrum.
Media społecznościowe
Wspomniana wcześniej anonimowość zniknie nie tylko za sprawą żarłocznych korporacji i rządów. Sami jesteśmy mistrzami w rozpowszechnianiu prywatnych danych. Nasze rozliczne profile społecznościowe są prawdziwą kopalnią wiedzy na temat naszych zwyczajów i upodobań. W ciągu najbliższych lat pojawią się pierwsze usługi finansowe ściśle połączone z naszymi profilami społecznościowymi. Wystarczy uzupełnić dane o naszych wymiarach i preferencjach, by wejść do sklepu i być z miejsca obsłużonym przez dobrze poinformowanego ekspedienta.
Jedną z działających usług tego typu jest opisywana jakiś czas temu Facedeals. Nad drzwiami sklepu wisi kamera, która rejestruje każdą wchodzącą osobę. System rozpoznawania twarzy uwiecznia nasze oblicze, a następnie dokonuje rozpoznania i przyporządkowania do konkretnego profilu. W następnej kolejności odbywa się "check-in", pobranie informacji na temat naszych preferencji zakupowych i spersonalizowanie oferty, z którą za chwilkę podejdzie do nas sprzedawca.
Jak grzyby po deszczu wyrastają sklepy internetowe ściśle związane z sieciami społecznościowymi. MyItThings, Kaboodle, czy Zebo pozwalają zaprzyjaźnić się z osobami o podobnym guście, zrecenzować dany produkt oraz pochwalić się ostatnim zakupem. Tym bardziej, że aż 55% z nas chwali się zakupami na Facebooku i śledzi średnio 7 profilów producentów znanych marek. To, co widzimy na Facebookowym wallu ma na nas olbrzymi wpływ marketingowy. 33% użytkowników dokonało zakupu po zobaczeniu produktu na tym portalu.
Tylko przez internet?
Rewolucja w sposobie kupowania ma być wedle przepowiedni krwawa i burzliwa. Przepowiednie dotyczące całkowitego zniknięcia sklepów detalicznych na rzecz domów wysyłkowych stają się powoli marketingową mantrą. Kevin Sterneckert, analityk z firmy Gartner tak widzi przyszłość zakupów:
W ciągu najbliższych 10 lat sposób robienia zakupów zmieni się nie do poznania. Wielkie sklepy […] skurczą się do niewielkich placówek wysyłkowych obsługujących tylko klientów online. Tradycyjne sklepy będą służyć jedynie "pomacaniu i sprawdzeniu" towaru, a nie właściwym zakupom. Towar nie będzie dostępny w sklepie, trafi on od razu pod twoje drzwi.
Sterowanie umysłem coraz bliżej. Czy myślenie zastąpi robienie?
Usunięcie fizycznych sklepów wpisuje się w postawioną przeze mnie wcześnie tezę o ułatwianiu zakupów i skracaniu drogi między wyborem produktu, a zapłatą. Zakupy przyszłości będą dziać się o każdej porze i w dowolnej chwili. Jak opisuje to Steve Yankovich, szef działu mobilnych zakupów eBay:
Każda pobudka to czas na zakupy. O każdej porze, w każdym miejscu.
Osobiście nie przesądzał bym jednak o końcu klasycznych sklepów. Nowoczesne technologie mogą uratować betonowe świątynie zakupowe i tchnąć w nie ducha interakcji.
Jednym z przykładów tego typu technologii jest "augmented reality" w postaci Magic Mirror firmy Intel. Jest to duży ekran LCD, który w czasie rzeczywistym wyświetla naszą sylwetkę odzianą w wybrane przez nas części garderoby. Sensory parametryczne symulują budowę naszego ciała i wiernie oddają ułożenie przymierzanej bluzki czy spodni. Cyfrowa przymierzalnia będzie wyjątkowo kuszącym narzędziem dla klienta.
Przy czym duży ekran wcale nie musi być jedynym rozwiązaniem. Jeżeli Google Glass rozpowszechni się na tyle, by sprzedawcom opłacało się udostępniać ofertę w taki właśnie sposób, to wejście do sklepu spowoduje wyświetlenie oferty tuż przed naszymi oczami. Funkcja nawigacji wewnątrz pomieszczeń skieruje nas do odpowiedniego działu, gdzie zaopatrzymy się w upatrzone w okularowych wyświetlaczach produkty.
Tradycyjnie czy nowocześnie?
Polski rynek ma duże szanse na stanie się częścią rewolucji zakupowej, ale nie będzie to proces szybki i bezbolesny. Istnieje w naszym społeczeństwie bardzo duża przepaść technologiczna między młodym (do 45 lat), a starym pokoleniem (powyżej 45 lat). Osoby powyżej pewnej granicy wiekowej nie chcą się uczyć nowych rzeczy i zmieniać przyzwyczajeń. Wiele osób powyżej 60 roku życia nie korzysta z internetu i nie ma nawet skrzynki e-mail.
Czy nieuchronna wymiana pokoleniowa zmieni ten stan rzeczy? Tak, ale zajmie to wiele długich lat. Przepowiednie o gwałtowności tych zmian włożyłbym między bajki. Pozostaje mi życzyć sobie i Wam technologicznie zaawansowanych zakupów oraz czuwającego nad tym wszystkim zdrowego rozsądku.
Ten artykuł ma 17 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze