7 pomysłów, które mają zmienić świat. Czy aby na pewno? [cz. 1]

7 pomysłów, które mają zmienić świat. Czy aby na pewno? [cz. 1]

7 pomysłów, które mają zmienić świat. Czy aby na pewno? [cz. 1]
Mariusz Kamiński
31.01.2013 14:00, aktualizacja: 13.01.2022 12:42

W branżowym piśmie "Wired" opublikowano właśnie listę 7 pomysłów, które mają być jak najszybciej wdrożone i tym samym zmienić świat na lepsze. Większość z wymienionych "eurek" brzmi jak kiepski żart pijanego fantasty, dlatego postanowiłem je skomentować i przy okazji obnażyć kilka fundamentalnych wad w myśleniu zachodnich dziennikarzy.

W branżowym piśmie "Wired" opublikowano właśnie listę 7 pomysłów, które mają być jak najszybciej wdrożone i tym samym zmienić świat na lepsze. Większość z wymienionych "eurek" brzmi jak kiepski żart pijanego fantasty, dlatego postanowiłem je skomentować i przy okazji obnażyć kilka fundamentalnych wad w myśleniu zachodnich dziennikarzy.

Produkujmy elektryczne samoloty!

Albo przynajmniej hybrydowe. Clive Thompson na wstępie wymienia kilka produktów, które wryły się w świadomość konsumenta, bazując na całkowicie fałszywych przesłankach. Chodzi oczywiście o samochody hybrydowe i elektryczne (Tesla, Prius, Volt), które według autora pomysłu są niezwykle ważne, bo są ekologiczne. Ich radykalne odejście od standardu ropy zbawia nasz świat i ogranicza zanieczyszczenia. Jest to oczywista bzdura.

Myślenie postępowego człowieka Zachodu, zachwyconego swoją ekologiczną hybrydą, kończy się w miejscu, w którym wyrasta słupek z przewodem do tankowania prądu. Praktycznie nikt nie będzie się zastanawiał, skąd ten prąd pochodzi. Dla nich wypełza on z ziemi i zastępuje tę brudną ropę czystą i ekologiczną energią.

Nikomu nie przyjdzie do głowy, że ten prąd został w większości przypadków wyprodukowany przez smrodzącą elektrownię węglową (pół biedy, jeśli jest to elektrownia atomowa), a sumienie jest uspokajane zwykłą, marketingową fikcją. Co więcej, pojawiają się rzetelne badania, które wykazują, że ekosamochody szkodzą środowisku bardziej niż terenówki 4x4.

Obraz

Wróćmy jednak do tematu, czyli samolotów. Poczyniona analogia jest chybiona nie tylko z powodu ekofikcji hybryd. Autor wspomina o eksplozji podróży lotniczych i konieczności wprowadzenia ekonomicznych rozwiązań dotyczących zużycia paliwa. Eksplozja ta ma nastąpić w 2031 r. za sprawą rozwoju krajów wschodzących. Będąc człowiekiem rozsądnym, z miejsca wyrzucam do kosza wszelkie bajania na temat tak absurdalnie odległej daty. Można próbować przewidzieć, co będzie za rok, góra półtora (i tak z miernym skutkiem).

Zanim zwariujemy i będziemy bawić się w Nostradamusa, przyjrzyjmy się temu, co już widać gołym okiem. Małe linie lotnicze padają jak muchy. Już zaczęły się ich przejęcia przez gigantów (Lufthansa wpada właśnie w szał zakupowy), co w perspektywie doprowadzi do stopniowej monopolizacji rynku przelotów oraz wzrostu cen biletów. W takiej sytuacji nikt nie będzie myślał o oszczędzaniu na paliwie, bo nie będzie takiej potrzeby (koszt modernizacji/wymiany floty byłby iście astronomiczny). Taka wizja przyszłości jest moim zdaniem znacznie bardziej prawdopodobna.

Zasilmy planetę mikromaszynami

Thomas Hayden opisuje pozyskiwanie energii za pomocą mechanizmu fotosyntezy, zrealizowanego przy użyciu specjalnie opracowanych mikromaszyn, które mają imitować ten biologiczny proces. W dużym skrócie chodzi o specjalne baterie słoneczne, które zawierałyby tlenki metali (pochłaniałyby one światło słoneczne i wykorzystywały energię do podziału wody morskiej na tlen i protony) oraz krzem (który również używałby światła słonecznego do łączenia protonów i elektronów). W ten oto sposób powstaje wodór, który można wykorzystać do zasilania dalszych urządzeń.

Obraz

Pomysł w mikroskali wydaje się atrakcyjny. Tylko czy nie jest to powtórka z rozrywki? Klasyczne baterie słoneczne znane są od kilkudziesięciu lat. Stosuje się je przede wszystkim do zasilania niewielkich komponentów pomiarowych, małych akumulatorów oraz drobnej elektroniki użytkowej. Przemysłowe wykorzystanie ogniw fotowoltaicznych jest niewielkie, a większość z tego typu przedsięwzięć jest dotowana przez państwo (ergo są one nieopłacalne).

Łączna ilość wytwarzanej energii przez elektrownie słoneczne wynosi w 2011 r. jedynie 65 000 MW. Elektrownie takie nie mogą powstawać wszędzie, działają tylko w dzień, a ich wydajność jest bardzo niska w porównaniu z klasycznymi źródłami energii. Czy autor wyrzucił to wszystko z pamięci, gdy snuł wizję świata napędzanego energią słoneczną? Jedno z ostatnich zdań wywodu brzmi: "To może nawet zadziałać". Tja...

Hotspot Wi-Fi w sprayu rozwiąże problem rosnącego zapotrzebowania na Internet

Rachel Swaby słusznie zwraca uwagę na bardzo ważny trend. Liczba urządzeń mobilnych (i nie tylko) wymagających dostępu do Internetu będzie rosła w lawinowym tempie. Jest to widoczne już teraz i oznacza konieczność tworzenia nowych punków dostępowych, by zaspokoić "ssanie" coraz liczniejszej rzeszy gadżetów. Rachel Swaby ma na to "doskonałe" rozwiązanie.

Obraz

Firma Chamtec Enterprises opracowała spray, który zawiera miliony nanoprzewodników. Opryskanie danej powierzchni takim sprayem tworzy powłokę, która działa jak wyjątkowo czuła antena. Potencjalnie można więc strzelać "Wi-Fi graffiti", gdzie tylko dusza zapragnie, i stworzyć potężną sieć punktów dostępu.

Wszystko ładnie, pięknie, ale kto mi zrobi spray z kabelkiem łączącym antenę i router (albo nawet spray z routerem, co mi tam...)? Wciąż będziemy musieli polegać na klasycznej infrastrukturze i klasycznej przepustowości urządzeń, więc Wi-Fi w sprayu nie będzie i nie może być wielkim pomysłem na ogólnoświatowe Wi-Fi.

Zresztą na filmie poniżej możecie obejrzeć, jak przedstawiciel rzeczonej firmy wciska technologiczny kit zgromadzonym widzom. Polecam najlepiej ocenione komentarze pod klipem.

Anthony Sutera on low power wireless everywhere

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)