Polski minister publicznie przyznaje się do pobierania filmów i muzyki z Sieci

W cieniu politycznych przepychanek i obywatelskich protestów, związanych początkowo z podpisaniem, a teraz z ratyfikacją porozumienia ACTA, dość niespodziewaną deklarację złożył dzisiaj jeden z ministrów.
Trudno znaleźć użytkownika Internetu, który nigdy nie ściągnął z Sieci pliku chronionego prawem autorskim, jednak grupą, pozbawioną – przynajmniej w oficjalnych deklaracjach – jakichkolwiek wad i słabości wydawali się politycy: mądrzy, praworządni i odpowiedzialni.
Google+ już otwarty dla nastolatków
W takim kontekście dość niecodziennie zabrzmiała dzisiejsza deklaracja ministra administracji i cyfryzacji. Na antenie ogólnopolskiego radia Michał Boni stwierdził:
Ja u siebie w domu poprzez świat Internetu kontaktuję się z różnymi rzeczywistościami, także muzyczną i filmową, które sobie ściągam.
Zobacz również: Studio PlayStation 5 highlight: Jan Dąbrowski – nowy Interface i usługi na PS5
Co więcej, zapewnił, że o ile osoby, które traktują piractwo jako źródło dochodu powinny mieć się na baczności, o tyle indywidualni użytkownicy, ściągający pliki na własne potrzeby, nie powinni czuć się zagrożeni. Niezależnie od oceny działań ministra trzeba przyznać, że publiczne przyznanie się do pobierania chronionych przez prawo treści to spora ekstrawagancja.
Nowa polityka prywatności Google’a. Firma połączy informacje o Tobie z różnych usług
Choć w tym wypadku minister przyznał się do ściągania z Sieci, nie jest w tym procederze odosobniony. Zaledwie kilka tygodni temu pisałem o dowodach, wskazujących na pobieranie pirackich plików z Pałacu Elizejskiego, amerykańskiego Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego i wytwórni muzycznych. Urokowi pirackich plików ulegli również antypiraci z RIAA.
Źródło: Dziennik
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze