8 serialowych nowości, na które warto zwrócić uwagę
W USA ruszył nowy sezon serialowy i, jak co roku, znalazło się kilka nowości, które zapowiadają się jeśli nie świetnie, to przynajmniej przyzwoicie. Nie zawiodły mnie przede wszystkim "Arrow", "Vegas", "Nashville" i "Last Resort", ale na tym nie kończy się lista nowych seriali, którym z jakiegoś powodu warto się przyjrzeć.
Cztery seriale, które polecam bez zastrzeżeń
Rok temu zachwycaliśmy się "Homeland", "Revenge" i "Person of Interest" (a niektórzy też "American Horror Story" – niestety, kompletnie nie moja bajka). W tym roku też jest kilka nowych seriali, które warto oglądać. Cztery pierwsze przyjmuję bez zastrzeżeń, cztery kolejne polecam, mimo że mnie samą przekonały nie do końca (ale to wciąż ciekawe propozycje).
Oto moja lista najlepszych nowości – bez numerków, bez hierarchii, bo trudno po jednym czy dwóch odcinkach stwierdzić, które produkcje dadzą radę utrzymać poziom przez cały sezon. O kilku sezonach nie mówiąc.
"Vegas"
Z jednej strony luksus rodzącej się mekki hazardzistów, z drugiej - szeryf kowboj, który próbuje zaprowadzić jako taki porządek metodami znanymi z westernów. Twórcom "Vegas" świetnie udało się oddać klimat Las Vegas u progu lat 60., nie mniej interesująco zaprezentowano postać legendarnego szeryfa Ralpha Lamba, słynącego z dużej fantazji i nie mniejszej skuteczności.
Dennis Quaid wypada rewelacyjnie w swojej pierwszej wielkiej roli telewizyjnej, mafiozi coraz częściej pokazują zęby, po kasynie przechadza się piękna Sarah Jones ("Alcatraz") w sukienkach, które najchętniej bym z niej zdarła i powiesiła w swojej szafie. Sprawy raz są lepsze, raz słabsze, na szczęście cały czas i tak dominuje wątek główny. Zaskakujący faworyt, który po trzech odcinkach wydaje się nie mieć słabego punktu. Nie ma się co dziwić, w końcu serial zrobili prawdziwi profesjonaliści od tego typu klimatów: Nicholas Pileggi ("Casino", "Goodfellas") i Greg Walker ("Without a Trace").
"Arrow"
Tu też trochę tego lukru widać, ale na szczęście nie wylewa się on z ekranu. Historia została przedstawiona interesująco, Stephen Amell doskonale sprawdza się w głównej roli (ach, ten kaloryferek!), nie brakuje akcji i momentami filmowego niemal rozmachu. A przy tym to wszystko jest dość mroczne, mroczniejsze niż "Smallville". Choć "Arrow" to właściwie nic wielkiego ani specjalnie oryginalnego, na razie ogląda mi się ten serial świetnie.
"Last Resort"
W kolejnych odcinkach niestety serial już nie przypomina filmu kinowego, tempo mocno spada, a wiele wątków osobistych bohaterów przyprawia o ból zębów. Jeśli robi Wam się niedobrze na myśl o bombastycznym amerykańskim patriotyzmie i patetycznych tekstach, wygłaszanych przy każdej okazji, możecie mieć z wkręceniem się w "Last Resort" kłopot. Ja na razie to szaleństwo kupuję, choć nie bez zastrzeżeń.
"Nashville"
Nie zawodzą panie, które grają główne role (wspaniała Connie Britton!, warto oglądać choćby dla niej), dają radę dialogi, od samego początku serial ma własny, specyficzny klimat. Zainteresowanym polecam moją recenzję pilota "Nashville", a jeśli wciąż nie czujecie się przekonani, pokażcie ten serial swoim dziewczynom lub/i mamom. One już Was przekonają!
Cztery seriale, które polecam z małym "ale""Go On"
"Go On" powinien spodobać się fanom nietypowych komedii, zwłaszcza "Community", z którym wydaje się mieć nieco wspólnego.
"Revolution"
Ale z drugiej strony jest tu wielka tajemnica, i nie najgorzej wyglądający postapokaliptyczny świat, i kilkoro fajnych aktorów (jak Giancarlo Esposito i Elizabeth Mitchell). Oglądam więc dalej, bo co robić. I polecam wszystkim fanom klimatów postapo, w końcu i tak nie macie w czym teraz przebierać.
"Elementary"
Jeżeli więc nie przeszkadza Wam, że główny bohater nie zasługuje na miano Sherlocka, a jednocześnie lubicie takie zwykłe procedurale kryminalne, to oglądajcie śmiało. Nie jest to na pewno serial z gruntu zły - ot, taki sympatyczny przeciętniak do kotleta.