A gdyby tak rzucić wszystko i jechać do... Poznania? Wrażenia z VIP Day PGA 2016

A gdyby tak rzucić wszystko i jechać do... Poznania? Wrażenia z VIP Day PGA 2016

A gdyby tak rzucić wszystko i jechać do... Poznania? Wrażenia z VIP Day PGA 2016
Kamil Ściana
23.10.2016 20:59, aktualizacja: 24.10.2016 08:08

Październik mocno rozpieszcza graczy. Ledwie tydzień temu zakończyliśmy Warsaw Games Week, a już trzeba lecieć na Poznań Game Arena, które w tym roku jest podobno największą odsłoną imprezy! Co zobaczyłem zatem podczas VIP Day na największych targach gier komputerowych w Polsce?

Wstawanie w piątek rano o 6:00 żeby zdążyć na pociąg zdecydowanie nie należy do moich najprzyjemniejszych zajęć. Chyba, że celem takiej pobudki jest PGA - no, to mocno zmienia podejście. 2,5 godziny później i 300 kilometrów dalej jesteśmy na Międzynarodowych Targach Poznańskich, na których w tym roku dla PGA zarezerwowano więcej miejsca niż w rok wcześniej (do powierzchni dodano największy pawilon wystawienniczy w kraju). I słusznie, bo 2 lata temu z uwagi na zbyt duży popyt trzeba było zamknąć kasy, a w tym roku spodziewa się, że PGA odwiedzi 80 tys. gości.

Suma summarum 8 hal zostało podzielonych wręcz tematycznie, aby każdy znalazł coś dla siebie - mamy zatem producentów sprzętu komputerowego, sklepy internetowe, wydawców, twórców indie, YouTuberów i sekcje e-sportowe. Bez względu na oczekiwania, nie sposób nie znaleźć sobie kawałka tortu, który najlepiej nam podpasuje.

Zacznijmy od sprzętu

Wśród wystawców nie zabrakło takich firm jak GoPro (które wjechało na targi z własną ciężarówką! taką trochę w stylu tej z Uniwersalnego Żołnierza), Asus, Alienware czy Steelseries. Choć jako konsolowiec już od dłuższego czasu coraz mniej przywiązuję uwagę do technikaliów, to jednak nie sposób było oderwać wzroku chociażby od Asusowego Flowstation, czyli 10-rdzeniowego procesora Intel® Core™ i7-6950X i dwóch kart graficznych GTX 1080 na pokładzie wraz z chłodzeniem cieczą. Nawet nie pytam o cenę takiej konfiguracji.

Drugim punktem sprzętowym, przy którym spędziłem nieco więcej czasu było stoisko Hyperbook - polskiej marki specjalizującej się w dostarczaniu sprzętu typowo dla wymagających graczy. Hyperbook w tym roku przywiózł na targi m.in. najnowszy produkt - Eclipse - czyli komputer typu All in One z 34-calowym zakrzywionym ekranem. Poza imponującą specyfikacją, komputer robi świetne wrażenie za sprawą odkrytego tyłu. Ponadto firma zadbała o wydzielenie przestrzeni na doznania VR (dzięki swojemu studiu HyperVR) wspierane poprzez Oculus Rift i HTC Vive.

Hyper Arena, czyli multi na VR dla nawet 16 osób
Hyper Arena, czyli multi na VR dla nawet 16 osób
Hyperbook Eclipse w pełnej krasie. Ceny tego cuda zaczynają się od ok. 8000 PLN.
Hyperbook Eclipse w pełnej krasie. Ceny tego cuda zaczynają się od ok. 8000 PLN.

Game on!

Patrząc na największe tytuły, które pojawiły się na PGA, trudno mi było nie ulec wrażeniu, że większość wystawców już zdążyła wszystko przedstawić tydzień wcześniej na WGW i tutaj nie było dużych zaskoczeń. Ponownie można było przetestować główne tytuły na PlayStation VR, w strefie XBoxa pościgać się w Forza Horizon, przyciąć w FIFA 17 czy Infinite Warfare. Z nowości, mogłem zagrać w... Farming Symulator.

Tak, był też traktor.
Tak, był też traktor.

No dobra, tytułów było oczywiście więcej, ale w dość krótkim czasie nie udało mi się wszystkiego obskoczyć. Poza tym... sporo czasu poświęciłem przy jednej konkretnej grze, która była dla mnie najlepszą grą targów.

AAA 2016 made in Poland?

Chodzi oczywiście o Shadow Warrior 2, które na początku mocno przykuło moją uwagę świetnie przygotowanym stoiskiem z 8 stanowiskami do gry, któremu towarzyszył ponad 2 metrowy cosplayer. Sam SW2 to kombinacja shootera, slashera, muzyki lat 80, czarnego humoru, latającego mięsa i Bóg wie czego jeszcze. Do dyspozycji gracza jest cała paleta broni od katany, przez piłę (yeah!) po nienaturalnie wielkie shotguny. Dodajmy do tego jeszcze magię oraz absurdalne ruchy postaci i możemy śmiało przelewać litry krwi przemierzając dość otwarty jak na shootera świat.

Prywatnie rozrywka przywodzi mi na myśl czasy kiedy godziny spędzałem przy Serious Samie, gdzie jakakolwiek warstwa fabularna nie miała totalnie znaczenia i chodziło wyłącznie o czysty relaks.

Bo tak właśnie się czułem po pół godziny gry w SW2 - zrelaksowany. Z niecierpliwością czekam, aż ekipa z Flying Wild Hogs podliczy udany debiut gry na PC i szybko wyda wersje na konsole - chętnie przetestuję tytuł raz jeszcze.

Na koniec... Perła w koronie!

Jedna rzecz, której z pewnością mogą pozazdrościć warszawskie targi to strefa dla nieco mniejszych developerów, którzy mieli wydzielony dla siebie osobny pawilon. W sumie w strefie można było odwiedzić 64 stanowiska, gdzie udało mi się zapoznać m.in. z nowym, niezapowiedzianym tytułem od Artifex Mundi - Bladebound - które swoją drogą miało chyba najlepiej zaaranżowaną przestrzeń (mając na uwadze naturalne ograniczenia), klimatycznym Inner Chains od Telepaths’ Tree, Layer of Fear od Bloober Team czy Robonauts od QubicGames.

Na końcu hali (podobnie z resztą jak w ubiegłym roku) trafiłem na wehikuł czasu - Strefę Retro. Do dyspozycji graczy były takie legendy jak Atari 2600, Commodore C-64, Amiga, SNES czy Sega Mega Drive. Mnie udało się wrócić wspomnieniami do lat 90-tych kiedy ogrywałem Lion Kinga czy Dooma. A to i tak jeszcze w miarę "współczesne" gry - najstarsze pozycje tutaj mają ponad 35 lat! Pamiętacie gry na kasetach? Nie? Ja też nie...

Strefa retro, a jednak gracze z obecnej generacji. Miło.
Strefa retro, a jednak gracze z obecnej generacji. Miło.

Poznań czy Warszawa?

Ciężko porównać PGA do WGW, kiedy warszawska impreza jest w zasadzie świętem graczy nastawionym na prezentacje nowych, dużych tytułów. W przypadku PGA, chociaż też jest nastawione na masowego odbiorcę, ciężko mi oprzeć się wrażeniu, że jest to jednak miejsce głównie dla developerów i producentów, którzy mają też znacznie więcej miejsca na networking - na WGW próżno przecież szukać konferencji branżowych czy targów pracy. Osobiście bardziej odpowiada mi jednak klimat warszawskiej imprezy - nawet mimo tłumów (chociaż to właśnie one częściowo odpowiadają za taką otoczkę) mam poczucie, że wydarzenie jest w 100% poświęcone graczom. Cieszę się jednak, że mamy pewną różnorodność i mam nadzieję oba wydarzenia będą w najbliższych latach konkurować między sobą. Przede mną jeszcze IEM, na którym (wstyd przyznać) jeszcze nigdy nie byłem.

Finalnie, bez względu na to kto wygra - wygrają gracze.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)