Apokalipsa, której nie było. Czego baliśmy się w sylwestra 1999?
Dawno, dawno temu, gdy Internet docierał do nas przez trzeszczące modemy lub zwisający między blokami kabel, straszyła nas pluskwa.
01.01.2014 | aktual.: 02.01.2014 09:01
Pluskwa milenijna, znana też jako Y2K (skrót od Year 2000), miała w sylwestrową noc wysłać wszystkie komputery do diabła. Elektrownie, sieci telefoniczne, komunikacja, urzędy i wszystkie instytucje, które polegają na komputerach, miały zwariować, a w co bardziej apokaliptycznych scenariuszach miał nastąpić koniec świata spowodowany masowymi awariami elektrowni jądrowych.
Cały rok 1999 upłynął pod znakiem złowrogich proroctw. Rządy (również w Polsce, gdzie powierzono to zadanie nieistniejącej już Radzie Informatyki) zadbały o uruchomienie specjalnych sztabów kryzysowych, które miały tamować chaos w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia. Internet (wówczas jeszcze tkwiący w najlepsze w epoce GeoCities) podsuwał najlepsze pomysły na apokaliptyczną imprezę w oczekiwaniu na Y2K: polecany zestaw to kilka filmów o końcu świata, na przekąskę marynowane grzyby (bo grzyb atomowy) i świecąca w ciemności zielona galaretka, a o północy kompania wkłada maski przeciwgazowe.
Ponieważ czytacie te słowa na komputerze albo smartfonie z dostępem do Internetu, wiecie, że żadna apokalipsa nie nastąpiła, a pluskwa okazała się co najwyżej pluskiewką. Spowodowała szkody, jednak na niewielką skalę. Pojedyncze przypadki awarii urządzeń i systemów odnotowano w różnych miejscach na świecie. W jednej z japońskich elektrowni jądrowych uruchomił się alarm (jak się okazało, niepotrzebnie), strona internetowa Obserwatorium Astronomicznego Marynarki Wojennej USA (wskazującego czas oficjalny dla całego kraju) wyświetliła o północy datę 1 stycznia 19100.
Problemy techniczne doprowadziły do chwilowego zamknięcia pakistańskiej giełdy. Pierwsze dziecko urodzone w Danii w roku 2000 zostało zarejestrowane jako stulatek. Najbardziej drastyczna w skutkach pomyłka nastąpiła w Sheffield w Wielkiej Brytanii, gdzie ponad sto ciężarnych kobiet otrzymało omyłkowo informacje o tym, że ich ciąża rozwija się nieprawidłowo. W dość słabo skomputeryzowanej wówczas Polsce błąd w archiwizacji danych pojawił się tylko w jednym miejscu: w Starostwie Powiatowym w Żywcu.
Skąd właściwie wzięła się pluskwa? Z oszczędności pamięci. Właśnie z tego powodu w początkach technologii komputerowej wprowadzono dwucyfrowy zapis dat (zgodnie z którym dzisiaj mamy 02-01-14). System ten sprawdzał się aż do lat 90., kiedy uświadomiono sobie, że 01-01-00 może oznaczać „2000”, ale również „1900”, co potencjalnie mogło „cofnąć” pamięć komputerów o sto lat, anulując lub uznając za błąd wszelkie pliki oznaczone późniejszą datą. Eksperci prześcigali się w szacowaniu potencjalnych strat, a rozmaite instytucje zaczęły podejmować działania prewencyjne, aktualizując swoje systemy. Nastały dobre czasy dla firm farmaceutycznych i producentów konserw, którzy dzięki przezornym klientom odnotowali wzrost sprzedaży. Mniej wesoło było tysiącom pracowników banków, linii lotniczych i sieci telefonicznych, którzy musieli spędzić sylwestrową noc w pracy.
Być może zapobiegliwość, która kazała aktualizować systemy komputerowe przed rokiem 2000, uratowała świat przed skutkami pluskwy. Z drugiej strony kraje, które specjalnie nie przejęły się tą groźbą, jak Korea Południowa, nie ucierpiały bardziej niż te najbardziej przezorne (USA, Wielka Brytania i… Uganda). Groźba paraliżu systemów nie oddaliła się jednak do końca: oprogramowanie unixowe czeka bowiem kryzys roku 2038. Czas w Unixie zapisywany jest w postaci 32-bitowej zmiennej, zawierającej liczbę sekund od 1 stycznia 1970. Zmienna ta osiągnie najwyższą wartość 19 stycznia 2038, kiedy może stać się to samo, co prognozowano w roku 1999: czas cofnie się o sto lat. Instytucje, które korzystają z oprogramowania opartego na 32-bitowej zmiennej, mają więc jeszcze 24 lata na aktualizację.