"Apple sprzedało, LG zarobiło". Czemu obchodzą nas wyniki finansowe korporacji?!
“Apple coraz bogatsze”, “raport finansowy LG”, “Sony chwali się sprzedażą” - znamy te nagłówki aż za dobrze. Ale do czego są nam w ogóle potrzebne?
30.01.2015 08:11
Rekord Apple
Nie chodzi już o to, że jestem zawistny i smuci mnie czyjeś szczęście. Lub wręcz przeciwnie - cieszy porażka. Po prostu: wszystkie finansowe raporty korporacji są według mnie kompletnie niepotrzebne.
Firmy produkują takich niepotrzebnych newsów setki. W informacjach prasowych czytamy o wydarzeniach, które - uważając popularnego hasła - “nikogo”. Wydawać by się mogło, że do spamowego kosza powinien trafiać każdy news, który zaczyna się w stylu:
*Apple zarobiło…
Rekordowy rok Samsunga…
Sony sprzedało…
Microsoft wysłał do sklepów…*
No dobrze, a teraz zadajmy sobie pytanie: co ja z tego będę miał? Co wy będziecie z tego mieli? Firmy chwalą się liczbami. Tylko co z tą wiedzą mamy niby zrobić?!
Możemy nawet pójść dalej: co z tego, że Apple uzyskało rekordowy wynik i zarobiło mnóstwo pieniędzy, skoro odczuje to… grupka osób. Nawet nie cała firma, a jedynie ci najwyżej postawieni. Oni, owszem, mają się z czego cieszyć. Mają się czym chwalić. Ale dlaczego wywołuje to tak wiele emocji?
Bogaci się bogacą. Bogaci czasami zarabiają mniej niż zwykle. O co tyle szumu?
Oczywiście możemy sobie teoretyzować i naiwnie wierzyć w to, że skoro firma XYZ zarobiła więcej, to może zainwestuje w szalony, niespotykany pomysł, bo no kto bogatemu zabroni? Albo że obniży ceny, bo teraz - stać ich.
Dobrze wiemy, że rzadko kiedy tak jest. Wielkie korporacje dalej robią swoje. Nieważne, czy zarobiły 18 miliardów czy 16,5. Apple mogło odnotować rekordowe wyniki, ale nie wpłynie to na zwykłego, szarego konsumenta. On jednak nie zdaje sobie z tego sprawy.
Ekonomiści - wróżki
No, poza dwiema grupami, które poczują się lepiej. Przez chwilę.
Jedna to ekonomiści-amatorzy. Biorą raport i analizują. “Teraz to będzie z górki, to będzie dobry rok dla XYZ”. Albo: “Teraz to klapa, widać, że nie są w formie”. Mogą sobie poteoretyzować, ale wiadomo, że te prognozy to wróżenie z fusów. Wieszczysz upadek, bo firma zarobiła mniej niż w ubiegłym roku? Powodzenia.
Druga to… no cóż, “muchy”. Wiecie, te z tego powiedzenia, że “stado much nie może się mylić”. Oni potrzebują takich newsów, żeby wiedzieć, że ich wybór był dobry. Że “postawili na właściwego konia”. Chcą być w grupie osób, którzy kupili akurat ten sprzęt. No bo jeśli sprzedaje się dobrze, to znaczy, że jest dobry.
Tylko to… strasznie głupie. Po prostu. Nie potrzebuję newsów o tym, że “moja konsola” trafiła do milionów graczy albo jest już na półkach w całym świecie. To bez znaczenia. Tak samo jest ze smartfonami czy każdym innym sprzętem. To nie liczby sprzedanych egzemplarzy świadczą o tym, czy jest dobry, czy nie.
I czas w końcu to zrozumieć. Być może wtedy firmy przestaną spamować niepotrzebnymi przechwałkami. Nie o liczby tu chodzi. A przynajmniej nie nam - konsumentom.