Brütal Legend - pierwsze wrażenia

Brütal Legend - pierwsze wrażenia

Brutal Legend wciaga
Brutal Legend wciaga
Szymon Adamus
28.10.2009 14:00

Dopiero co dotarła do mnie kopia Brütal Legend i już wiem, że będę fanem tego tytułu. W sumie po demie się tego spodziewałem, ale pełna wersja wsysa jak rockowe tornado nadziewane gwoździami i szkłem ze zbitych butelek po denaturacie. Aktualnie odstawiam obiektywizm na bok bo to tylko pierwsze wrażenia. A te są rewelacyjne!

Dopiero co dotarła do mnie kopia Brütal Legend i już wiem, że będę fanem tego tytułu. W sumie po demie się tego spodziewałem, ale pełna wersja wsysa jak rockowe tornado nadziewane gwoździami i szkłem ze zbitych butelek po denaturacie. Aktualnie odstawiam obiektywizm na bok bo to tylko pierwsze wrażenia. A te są rewelacyjne!

Obecność Jacka Blacka w grze nakręcała marketing tego tytułu od dawna. Prawda jest jednak taka, że na okładce znajduje się nie jego nazwisko, a Tima Schafera. I bardzo dobrze bo to rękę tego mistrza właśnie tutaj czuć.

Obraz
© [źródło](http://grrr.pl/images//2009/10/GraTima.jpg)

Humor przekazany ustami Blacka jest prosty, ale zabawny. Gameplay taki sam - bardzo prosty (ot chociażby system walki opierający się na zaledwie kombinacjach), ale świat to już kompletny odjazd. Schafer zawsze miał wyobraźnię jakby nażarł się przed spaniem LSD, popił je absyntem, a po przebudzeniu leczył kaca kwasem siarkowym. Gość potrafi wyjąć z magicznego kapelusza najbardziej zwariowane pomysły i zrobić z nich odjazdowe gry. Postać Eddiego Riggsa z tej gry nie jest nawet w jednej trzeciej tak ciekawa, jak mistyczny świat Rocka, w którym musi się ona poruszać. Zresztą słychać to w wywiadach z Schaferem. Mam wrażenie, że on traktuje swoje gry jak własne dzieci. Rozpieszcza je, dba o nie, a wszystko po to by był z nich dumny... i by utrzymywały go na emeryturze.

Wracając do gry, to nie mogę odrywać się od roboty na zbyt długo bo mnie naczelny wychłoszcze, ale po otwarciu paczki, wrzuciłem ją do napędu konsoli tylko na chwilę i wsiąkłem na dwie godziny. Bez względu na to, że przecież widziałem już to w demie. Specyfika światów Schafera jest taka, że są one jak dobre, przyjemne sny. Zupełnie odjechane, ale w taki sposób, że po przebudzeniu żałujemy, że nie zaspaliśmy do pracy. Ile razy przed zaśnięciem marzyliście by przyśniło się Wam to samo co wczoraj? Tutaj można to spełnić jednym przyciskiem na konsoli.

Przyznaję się bez bicia ryzykując posadą, że czytałem recenzję Tadeusza Zielińskiego na (GIŃ PRZEPADNIJ! ;) Polygamii i boję się wspomnianego przez niego krótkiego czasu rozgrywki. Z radością wypatruję jednak poznania nowych postaci i eksploracji świata stworzonego chyba na granicy fazy REM i alkoholowego upojenia.

Dzisiejszą noc będę miał brutalną!

Stay tuned.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)