Call of Duty w niezbędniku inteligenta? Mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie!
Gry dla inteligentów? Już niedługo może tak być - nie grasz, nie jesteś człowiekiem kulturalnym.
23.03.2015 12:17
W moim ulubionym serialu “Przyjaciele” jedną z wielu świetnych scen jest ta, w którym do Joeya przychodzi sprzedawca encyklopedii. I chcąc wcisnąć egzemplarze zadaje pytanie w stylu: “czy miałeś w życiu sytuację, w której twoi znajomi o czymś rozmawiali, a ty nie miałeś pojęcia, o co chodzi?”. I Joey sobie przypomina tematy pełne niezrozumiałych dla niego słów, gdzie kiwał głową i śmiał się jak wszyscy.
Mam wrażenie, że tak wyglądają rozmowy tak zwanych “wykształciuchów”, którzy wprawdzie nie czytali, ale wiedzą, co dobre i w rozmowie wiadomo, kogo pochwalić. “Tak, tak, świetne, rewelacja” - a w głowie Joey.
Zresztą nie chodzi tu wyłącznie o błyszczenie w towarzystwie. Niektórzy muszą się po prostu dowartościować. Trzeba mieć na półce coś mądrego. Trzeba kupić książkę z serii “biblioteka wykształciucha” - biedny Tyrmand, którego takim znaczkiem pokarano. Chodzi się do kawiarni dla inteligentów (serio, w Lublinie jest taka, chwali się tym na szyldzie), a w kiosku nie kupuje dzienników czy tygodników opinii, tylko “Niezbędnik inteligenta”. Niech wiedzą, z kim mają do czynienia.
Pozerstwo.
Olaf Szewczyk, "Jak łzy w deszczu". Wiecie, skąd te cytaty?
Gry wideo, lekceważone przez media głównego nurtu jako śmieci popkultury, są jednym z głównych kluczy niezbędnych do odczytania wszystkich warstw tej minipowieści. "Starość aksolotla" to dowód, że dzisiejszy erudyta musi mieć przynajmniej elementarną wiedzę także z tej dziedziny kultury. Tak jak wypada wiedzieć, skąd pochodzi trop smaku magdalenek maczanych w herbacie - nawet gdy się nie czytało Prousta - tak nie można nie wiedzieć, skąd się wzięły cytaty "Would you kindly?", "War, war never changes" czy tytułowe "Jak łzy w deszczu". Dukaj, sięgając po tego typu odniesienia, nie tworzy jakiejś hermetycznej, równoległej rzeczywistości. Przeciwnie, pokazuje dzisiejszy świat taki, jakim jest, bo gry wideo są nie niszą, ale chlebem codziennym już dla wielu roczników.
To prawda - gry są czymś zrozumiałym już dla niemal wszystkich. Pojawia się coraz więcej odniesień do nich. Właśnie skończyłem czytać “Siódemkę” Ziemowita Szczerka, gdzie jedno z wydarzeń opisane jest jak misja z FPS-a.
Gry w popkulturze
To dziś normalne, że każdy grał w Quake’a albo chociaż Call of Duty i wie, że w jednym rogu jest znaczek z amunicją, a w drugim - z życiem.
A jak ktoś nie wie? No cóż, to znaczy, że ma braki i wiele mrugnięć okiem po prostu nie zauważy i w niektórych sytuacjach się nie odnajdzie. Tak jak ktoś wcześniej nie odnajdywał się nie znając podstawowych baśni czy kultowych filmów.
Tylko że jesteśmy już tylko o krok od tego, by gry były tym, czym dzisiaj są “ambitne książki” czy “inteligentne filmy” - świetną pożywką dla pozerów. Znasz, chwalisz, bo wypada, a nie dlatego, że naprawdę ci się podoba.
Gry już za chwilę mogą być nowym disco polo (z tym, że disco polo od zawsze było wyłącznie słabe, kiczowate i złe). Kiedyś obiekt drwin, dzisiaj wokaliści są zapraszani do TVP Kultura, gdzie mówią, że będą nowym Grechutą, a nikogo to nie oburza ani nie dziwi. Przeczytajcie świetny tekst na temat.
GTA jest mądre
Może i gry nie będą “szmirą, którą się upiększa”, ale wyobrażam sobie debatę “inteligentów”, którzy szukać będą przesłania w Call of Duty, Uncharted czy GTA. Wyobrażam sobie rozmowę ludzi, którzy w jakąś artystyczną grę indie nie grali, ale zabraknie im słów w wyrażaniu zachwytu, bo przecież wypada, jak można tego nie znać! Trzeba, trzeba, koniecznie!
A wszystko to ku uciesze grających, którzy przecież przez lata poniżani byli tekstami: “grasz w te głupie gierki, to już książkę byś poczytał, na Wajdę do kina poszedł, do muzeum, do galerii!”. Ha, już za chwilę, już za momencik, włączą sobie TVP Kultura i powiedzą: “i kto miał rację? Gry to sztuka!”.
Grający od dawna mają z tym problem i ciągle szukają okazji, żeby udowodnić innym, że "gry to wartościowa rozrywka". Każde badanie, z którego wynika, że Call of Duty wspomaga refleks o 0,000001% jest świętem i wielką radością, że "ktoś wreszcie powiedział prawdę!". Bo przecież gry muszą coś wnosić do naszego życia.
Łukasz Orbitowski, felieton w Noise Magazine
Dopiero później zrozumiałem, że metal nie jest miejscem dla Gombrowicza, Zizka i Crowleya. Więcej nawet - jest to w jakiś sposób głupia muzyka.
Gry - głupia rozrywka? Pewnie mało kto chciałby się do tego przyznać, ale przecież to wcale nie musi być wada. Gry dążą do tego, żeby być drugą sztuką, drugim filmem, drugą literaturą. Gry nie mogą być po prostu grami. Owszem, czerpiąc z innych dziedzin, ale nie starając się ich naśladować, żeby zdobyć głupi poklask.
Zbyt dużo szyderstwa było, żeby dziś można było przyznać: “tak, to tylko głupia strzelanka, i co z tego?”. Teraz trzeba się odkuć za lata pogardy.
Nie jestem przeciwnikiem “mądrych” gier, podobają mi się ambitne, dziwne tytuły. Jestem jedynie przeciwnikiem “pseudomądrych” gier, stworzonych na pokaz, mądrych w teorii, przed którymi każdy klęka, bo tak wypada, a skrytykować strach, bo jeszcze się okaże, że jestem głupi i nie rozumiem. Nic na siłę.
Miałem tak z “To the Moon”, którym większość się zachwycała, a mnie bardzo szybko odrzuciły dialogi jak z filmu dla dzieci.
Obawiam się, że takich gier będzie więcej. Obawiam się też, że gry “zostaną docenione” (choć moim zdaniem to już się dzieje) nie dlatego, że są fajną rozrywką, tylko dlatego, że niosą ze sobą przekaz i są ambitne, wartościowe, inteligentne.
Pewnie, że takie też są. Ale czy akurat to trzeba wynosić na sztandary? Czy nie można grami się po prostu bawić?