Cisza. Luksus, na który coraz częściej stać nielicznych
Współczesny świat jest głośny. Choć trochę chce to zmienić technologia, ale nie ma szans z najgłośniejszym codziennym wrogiem - samochodem.
28.11.2020 | aktual.: 08.03.2022 14:29
W niedawno opublikowanym wywiadzie na culture.pl Marcin Kube rozmawiał z Łukaszem Najderem o jednym z jego esejów dotyczącym ciszy. Autor tekstu zauważył, że
Branża technologiczna zdała sobie z tego sprawę i również postanowiła zacząć na tym zarabiać.
Nieustanny hałas
Kiedy czytałem rozmowę z Najderem, do moich uszu docierały dźwięki z pobliskiej myjni. Gdy teraz piszę, również słyszę charakterystyczny syk wody wypuszczanej pod dużym ciśnieniem, uderzającej w karoserię.
Łapię się na tym, że już trudno wyobrazić mi odgłosy osiedla przed tym, gdy nie było myjni. Dosłownie co chwila ktoś myje swoje auto. Nawet o trzeciej czy czwartej nad ranem, w smutną, zimną listopadową noc zdarza mi się słyszeć odgłosy czyszczenia. Przyzwyczaiłem się do przejeżdżających tramwajów, nie zwracam uwagi na krążące non stop samochody. Ale myjnia ciągle wybija mnie z rytmu.
Żeby nie słyszeć dźwięków muszę albo zamknąć okno - co odpada nie tylko w gorące letnie, ale nawet teraz, kiedy chcę trochę przewietrzyć pomieszczenie - albo skorzystać z pomocy technologii.
Cyfrowa redukcja szumu to ostatnio jedna z najbardziej pożądanych funkcji w słuchawkach. I to właśnie ona pokazuje to, o czym wspominał autor eseju "Silent Disco". Od zasobności portfela zależy, ile dźwięków z otoczenia do ciebie dotrze.
Tanie słuchawki z Biedronki radzą sobie z odgrodzeniem tak sobie, porządne, kosztujące niemało, potrafią zapewnić efekt wytłumienia. To jak ze strefą ciszy w pociągach - jeśli cię stać, odgrodzisz się od reszty społeczeństwa. Przynależność klasowa odgrywa jednak kluczową rolę.
Zresztą nawet te tanie słuchawki i tak powstają z myślą o tych bardziej uprzywilejowanych - którzy siedząc w biurze czy obecnie pracując zdalnie mogą chociaż na trochę odciąć się od hałasów podwórka czy otoczenia. Pracujący na kasie, pielęgniarki, dostawcy raczej takiej możliwości nie mają.
Nie słyszeć chociaż trochę
Cisza albo przynajmniej słyszenie czegoś innego, niż wszyscy, przyciąga. Kupić można słuchawki z przewodnictwem kostnym, które nie odcinają, ale pozwalają słuchać muzyki. Jak reklamuje jeden z producentów:
W tym przypadku chodzi nie o wygłuszenie, ale raczej zagłuszenie środowiska - dalej będę słyszał to, co słyszą inni, ale przynajmniej docierać będą też moje własne, wybrane dźwięki.
Pragnienie niezależności nie jest niczym nowym. To przecież to uczucie stało za powodzeniem Walkmana od Sony.
Pod tym względem niewiele się zmieniło. Zagłuszacze dźwięków otoczenia nadal dzielą ludzi na tych, którzy mogą się odciąć i tych, którzy zmuszeni są słyszeć hałas myjni, współpasażerów w komunikacji miejskiej czy mlaskającą koleżankę w pracy.
Widać jednak pewną kapitulację technologii. Słuchawki wykorzystujące przewodnictwo kostne pokazują, że współczesny człowiek cały czas musi czuwać. Taki gadżet ma się przydać w biurze, bo ktoś może do nas mówić, ale również podczas treningu. Niby chodzi o bezpieczeństwo. Ale tutaj rodzi się pytanie: dlaczego np. biegający w mieście musi się obawiać?
Oczywiście pytanie trzeba zadać inaczej. "Czego" każdy spacerowicz czy aktywnie spędzający czas człowiek w mieście musi się obawiać. Odpowiedź jest prosta - samochodów.
Technologia bez szans w starciu z samochodozą
Samochodoza zanim wtargnęła do mojego mieszkania, opanowała ulice i chodniki. Czasami o tym zapominam. Może to przez ten hałas moją uwagę koncentruje na myjni? A przecież wychodząc z bloku muszę ominąć jedno auto stojące przed klatką. Po przejściu przez furtkę wymijam kolejne, zaparkowane na czymś, co kiedyś przypominało trawnik lub nawet nim przez chwilę było.
Nie robi na mnie wrażenia sznur zaparkowanych na chodniku aut, przez co dwie osoby idące w przeciwne strony nie mogą się wyminąć - jedna musi przepuścić drugą. Ale zawsze przy myjni mój wzrok zatrzymuje się na ludziach, którzy przeznaczają np. wolną niedzielę na szorowanie wnętrza i karoserii. Dopiero wtedy dociera do mnie skala samochodozy.
"Miasto/Polska jako jedna wielka usługa dla samochodów, między którymi chyłkiem przemykają ludzie" - napisał Najder w twitterowej wymianie opinii.
To jedna z definicji. Pierwszą zaproponował Jan Mencwel z Miasto Jest Nasze:
Technologia, która przecież w idealnym świecie ma pomagać człowiekowi i rozwiązywać różne trudności, przegrywa po raz kolejny. Współczesny człowiek nie tylko musi nasłuchiwać, ale przede wszystkim musi się chronić. Siła samochodozy jest tak duża, że to ofiarę przedstawia się w roli sprawcy.
To przecież smartfony zostały wciągnięte w walkę piesi kontra kierowcy. Nowe przepisy zakazują używania telefonów na przejściach dla pieszych. W takich sytuacjach pieszy nie będzie mógł też korzystać z "innych urządzeń upośledzających prawidłową percepcję, zwłaszcza wzrokową, a tym samym ocenę w zakresie bezpiecznego wejścia i pokonania jezdni lub torowiska".
Można założyć, że wielkie słuchawki z wytłumieniem hałasu w ten opis się wpisują. Mniejsze, z przewodnictwem kostnym, pewnie już nie.
Tymczasem jeszcze kilka miesięcy resort infrastruktury tak oceniał zagrożenie spowodowane zagapieniem się na smartfony:
Badanie zachowań pieszych i relacji pieszy–kierowca wykazało, że wśród pieszych przechodzących przez jezdnię 5 proc. używa telefonów komórkowych. Pisanie wiadomości czy posiadanie słuchawek w uszach rejestrowane było dużo rzadziej i nie przekracza 1 proc. Wyniki badań wskazują, wbrew powszechnej opinii, na nieduży odsetek tego niebezpiecznego zachowania wśród pieszych
Zanieczyszczenie hałasem to problem
Świat technologii jeszcze kilkanaście lat temu był ratunkiem, dziś - nie dość, że nie ma możliwości aby skutecznie się chronić (nawet najlepsze słuchawki przegrają z zatłoczoną ulicą), to jeszcze próbuje się go obwiniać. Być może 30 lat temu Walkman mógł zapewnić ochronę, ale obecnie to niemożliwe. I musimy zdać sobie sprawę, że jeśli naprawdę chcemy ciszy, to gadżety tego nie zagwarantują.
Problem widzi Unia:
Sprawozdanie pokazuje, że hałas w środowisku, zwłaszcza hałas powodowany przez ruch drogowy, stanowi poważny problem środowiskowy, wpływający na zdrowie i dobrostan milionów ludzi w Europie. Dwadzieścia procent ludności Europy jest narażonych na długotrwałe, szkodliwe dla zdrowia poziomy hałasu. Jest to zatem ponad 100 mln osób w Europie
Jakie wprowadzono rozwiązania? Przykładowo, stosowanie na drogach nawierzchni asfaltowej o niskim poziomie emisji hałasu, używanie cichych opon w pojazdach transportu publicznego, udostępnianie liczniejszej infrastruktury dla samochodów elektrycznych w miastach, promowanie aktywnego przemieszczania się, np. chodzenia pieszo lub jazdy na rowerze, przekształcanie ulic w strefy dla pieszych itd.
Wydaje się jednak, że to o wiele za mało. Chodzi o zamiatanie - w tym przypadku wyciszanie - problemu niż próba rozwiązania go. Dlatego zamiast zakładać słuchawki na uszy, może lepiej zastanowić się, jak zawalczyć o przestrzeń bez samochodowego hałasu.