Czy istnieje sprzęt idealny? Tak: czytnik
Sprzęt idealny nie istnieje? Nieprawda: już doczekaliśmy się gadżetu kompletnego. Doskonałego. To… czytnik.
21.10.2015 17:37
Mogłoby się wydawać, że jeżeli chodzi o sprzęty, z których korzystamy na co dzień, to najwięcej zawdzięczamy komputerom i smartfonom. To w końcu zarówno centrum rozrywki, jak i narzędzie pracy. Dziś szczególnie ważną rolę odgrywa smartfon: pozwala pracować, bawić się, przeglądać Internet, kontaktować się z ludźmi, robić zdjęcia i tak dalej, i tak dalej. Ideał?
Nie do końca. Wiemy przecież, że problemem jest na przykład bateria - i to zarzut pasujący do każdego producenta. Twórcy mają więc nad czym pracować. Do tego stale dochodzą nowe, przydatne funkcje. Smartfony zmieniły nasze życie, ale to jeszcze nie jest sprzęt kompletny. Taki, który działa idealnie. Jeszcze wiele może do nich dojść. To samo da się powiedzieć o komputerach, telewizorach czy konsolach. Rozwój wciąż następuje. I być może doskonałość nigdy nie zostanie osiągnięta, bo zawsze będzie można podbić rozdzielczość czy wykonywać dokładniejsze zdjęcia.
Czytnik - sprzęt idealny
Natomiast czytniki już są sprzętami, których znacząco ulepszyć się nie da. Już spełniają swoje funkcje doskonale. Owszem, pojawiają się nowe modele, ale to tylko dopieszczanie, a nie rozwijanie idei. Najlepiej potwierdzają to słowa Roberta Drózda, który na blogu Świat Czytników tak podsumowuje nowy model Kindle’a:
Wiele osób przy okazji poprzedniej generacji czytnika Paperwhite mówiło, że nie widzi już potrzeby zmiany urządzenia, bo na nim czyta się wystarczająco dobrze.W przypadku Kindle Paperwhite III będzie podobnie. Jeśli korzystaliśmy z poprzednich generacji Paperwhite – niewiele nas zaskoczy. Jeśli używaliśmy Kindle Classic czy Keyboard – na pewno odczujemy i większą szybkość i wygodę. (...) W teście na pierwszy plan wysuwa się oprogramowanie czytnika, a niekoniecznie sam sprzęt. Zresztą czytnik Amazonu działa obecnie tak samo, niezależnie czy używamy budżetowego Kindle 7, omawianego dzisiaj Paperwhite, a także najdroższego Voyage. Na to też zwracam uwagę: gdy porównujecie czytniki, to parametry techniczne nie muszą mieć znaczenia – liczy się oprogramowanie czytnika i wygoda czytania.
Kupujesz model mający trzy lata - jesteś zadowolony. Kupujesz taki, który wyszedł wczoraj - jesteś zadowolony. Ale co najważniejsze: dostajesz niemalże to samo urządzenie. Zmiany są kosmetyczne, a przełom nie jest już możliwy. A raczej - nie jest już potrzebny.
“Ja w swoim telefonie też już niczego nie potrzebuje, czyli to też sprzęt doskonały?” - może ktoś zapytać. Może, ale dobrze wiemy, że zadając takie pytanie… skłamie. Nikt nie chciałby lepszej baterii? Ha, mam cię! Można obejść się bez lepszego aparatu, rozdzielczości 8K, ale solidna bateria to już co innego.
Wszystko zostało wymyślone
Zadajmy podobne pytania właścicielowi czytnika:
- Chciałbyś mieć lepszą baterię?
- Hm, niekoniecznie, ładuję RAZ NA MIESIĄC. Jest git.
- Lepszy wyświetlacz?
- Lepszy, to znaczy jaki? Tu jest wszystko OK. Rozmiary są idealne, a jak będę chciał większy lub mniejszy, to sobie po prostu kupię, bo już takie stworzono. Dawno temu.
- No ale ten twój Kindle kolorów nie ma.
- Ale po co mi kolory w książce?
- No dobrze, strony mogłyby się wczytać szybciej.
- Mogłyby, ale po co? Już wczytują się tak, że ledwo to widzę.
I tyle. Pozamiatane. Koniec dyskusji.
Zgoda - “genialność” czytników bierze się z tego, że ich funkcje są ograniczone. To narzędzie do czytania książek i… niczego więcej. Logiczne więc, że nie muszą umieć wszystkiego, mają dużo łatwiejsze życie niż smartfony. Ale czy to coś zmienia?
Twórcy - a konkretnie Amazon, nie czarujmy się - wycisnęli z dostępnej i potrzebnej im technologii wszystko, co się da. Nie jest to może technologia pozwalająca na loty w kosmos i oglądanie widoczków w rozdzielczości 8K, ale to przecież nie wina producentów. Oni przyszli, wykorzystali, zrobili swoje i mogą pójść. A to rzecz w dzisiejszym świecie niespotykana. Czytnik to sprzęt kompletny, idealny. Wyjątek.
Sprzęt na lata
Dlatego bawi mnie, kiedy media informują: “maleje sprzedaż czytników!”. Już wieszczy się upadek e-czytelnictwa. A dla mnie to dowód na to, że czytniki to najlepsze urządzenia dostępne na rynku. Ktoś, kto kupił Kindle trzy-cztery lata temu, nie musi kupować nowego. Może to zrobić, jeśli ma taki kaprys, ale nie jest to konieczność. Tego samego nie da się powiedzieć o właścicielach telefonów czy komputerów - oni na staniu w miejscu tracą. Mogą sobie nie zdawać z tego sprawy, ale tego nie ukryjemy.
Kolejny duży plus czytników: są tanie. Wiadomo, że nowsze modele i mające dodatkowe bajery kosztują więcej, ale podstawa - w tym przypadku wystarczająca - jest tania. Tym bardziej że to sprzęt na lata. To rzecz jasna gorsza wiadomość dla producentów. Nie dość, że zarabiają mało, to jeszcze raz na jakiś czas. Stąd dość szalone pomysły, by np. czytnik połączyć z tabletem albo, tak jak ostatnia nowość, z notatnikiem. Ale czy tego potrzebujemy? Moim zdaniem to sztuka dla sztuki. Udziwnianie, by się wyróżnić. I to też potwierdzenie mojej tezy: czytniki są już “skończone”, nie da się wymyślić nic nowego, więc trzeba szaleć, żeby ktoś zauważył nowy produkt.
Noteslate SHIRO - The first pure handwriting device
Czytnika nie da się zastąpić innym urządzeniem - niby można czytać na tablecie, tak samo jak można zimą chodzić boso, ale po co się męczyć? Czytniki są tanie. Czytników nie trzeba wymieniać. Czytniki to sprzęt na lata. Czytniki wyglądają dobrze. Czytniki działają dobrze. Odrzucając argumenty fanatyków papieru - “e-book nie pachnie i nie ma duszy!” - mające niewiele wspólnego z technologią, musimy dojść do wniosku, że czytnik to najlepsza rzecz, jaka nas spotkała. Technologia została świetnie wykorzystana, dopieszczona i już udoskonalona do granic możliwości.
Możecie woleć papierowe książki. Wasze prawo. Ale mimo to każdy powinien przyznać, że czytniki to sprzęt doskonały. Obiektywnie: 10/10.