Czy latające drony-listonosze Amazonu to dobry pomysł?
Po przeżyciu Black Friday i Cyber Monday oraz uniknięciu stratowania podczas
07.01.2014 | aktual.: 08.01.2014 11:01
przedświątecznych zakupów w centrach handlowych zastanawiamy się...
Nie zrozum mnie źle, Marcinie. Uwielbiam drony. Podziwiam kolesi, którzy ostatnio podłączyli jednego do Oculusa i w ten sposób sobie nim sterowali. Bliżej powtórzenia wyczynów Supermana pewnie w życiu nie będę, więc sam tak zrobię przy najbliższej okazji.
Kiedy drony będą tańsze i mniejsze, kupię ich sobie dziesięć i będę latał po mieszkaniu, do sąsiadów, może nawet do znajomych. Wiele rzeczy robię dla zabawy. Taką gosposię, jak była w Jetsonach, też sobie kiedyś chętnie kupię.
Drony dostarczały już pizzę i piwo na koncertach. Wprawdzie są jeszcze do ogarnięcia kwestie prawne, bo przepisy nie regulują komercyjnego korzystania z tych zabawek do takich usług, ale to detale.
Najważniejsze, że te całe drony Amazonu to ściema, a nie żadna rewolucja, którą zapowiadają niektórzy. Świetnie wyszli na tym wizerunkowo, wysyłając w świat przekaz, że są nowoczesną firmą. Tak, wiem też, że nie wszystko da się jeszcze przesłać łączem albo wydrukować na drukarce 3D, a ktoś może mieć ochotę zamówić sobie wiertarkę. I wiesz co? Wciąż jestem na nie. A w każdym razie – nie sadzę, by było się czym ekscytować.
Po pierwsze dotyczy to wyłącznie towarów ważących mniej niż 2,2 kg. Po drugie – rozwiązanie wejdzie w życie za kilka lat. Po trzecie – Polacy, zdaje się, i tak z tego nie skorzystają. Po czwarte – nawet jeśli drony będą latać w Polsce, w co – jak pisałem – na razie nie wierzę, to raczej sobie na naszych blokowiskach nie poradzą. Napisałem „nie poradzą”? Najmocniej przepraszam. Chciałem napisać: „Polska będzie pierwszym państwem na świecie, w którym powstanie specjalny szpital dla dronów”.
Najbardziej Amazon podkreśla to, że przesyłka będzie dostarczana w ciągu 30 minut. Szczerze? Jeszcze nigdy nie potrzebowałem NATYCHMIAST czegoś, czego nie można kupić w formie cyfrowej albo czego nie ma w markecie pod moim blokiem. A w każdym razie czegoś, co Amazon ma w swojej ofercie.
Przede wszystkim jak dron ma zamiar zadzwonić do drzwi w bloku? A może będzie dostarczał przesyłki tylko do wolnostojących domów i zostawiał je na ganku, gdy nikogo nie zastanie? Czy odbierze potwierdzenie? Co się stanie, jeśli zderzy się z ptakiem... O ile ptaki np. nie odkryją, że niektóre drony przenoszą karmę dla nich i nie zaczną na nie polować...
Według mnie drony mogą sprawdzić się raczej w roli gazeciarzy czy dostawców mleka lub pizzy i innego jedzenia do domów niż kurierów. Ale kto by tam potrzebował gazeciarza, skoro ma gazetę co rano na Kindle’u. Za dużo jest na razie przeszkód, choć być może jest to rozwiązanie, które sprawdzi się na ogromnych przestrzeniach środkowego zachodu USA, ale na pewno nie w zatłoczonych metropoliach. Już prędzej spodziewałbym się zastąpienia listonoszy robotami – może by się tak często nie mylili oraz zostawiali awiza.
Wizja latających za własnymi sprawami dronów pocztowych jest futurystyczna, choć może też budzić pewne wątpliwości natury etycznej. Co jeżeli każdy z nich będzie nagrywał wszystko, co usłyszy, i filmował wszystko, co zobaczy szklanym okiem obiektywu?
Z drugiej strony jest to krok w kierunku mojej wymarzonej robotyzacji, który zapewne ziści się szybciej niż autonomiczne samochody. Marzę o nich, stojąc w korkach i patrząc, co wyczyniają niektórzy kierowcy – wolę zaufać przewidywalnej maszynie, że dowiezie mnie bezpiecznie do domu w otoczeniu innych przewidywalnych maszyn, niż ryzykować zdrowie, bo napompowanemu kawą frustratowi akurat się spieszy.
Mówię "tak" latającym dostawcom paczek, ale mam kilka warunków. Muszą nauczyć się pukać, dzwonić lub korzystać z domofonu. Przydałaby się również umiejętność negocjacji z ochroniarzem uzbrojonym w wiatrówkę lub procę, który niewinnego dostarczyciela mógłby potraktować jak cybernetycznego podglądacza.