Czym jest gifoskop?
Co wyjdzie z połączenia XIX- i XX-wiecznych technologii? Dwóch włoskich konstruktorów, Marco Calabrese i Alessandro Scala, z powodzeniem połączyło odległe epoki. Skonstruowali mechanizm będący dalekim krewnym XIX-wiecznego mutoskopu, pozwalający oglądać animowane GIF-y!
24.11.2013 | aktual.: 25.11.2013 13:36
GIF przeżywa drugą młodość. Przed latu używany przede wszystkim do tworzenia pstrokatych stron WWW, na których coś nieustannie migało i kaleczyło oczy gwałtownymi zmianami kolorów, obecnie stał się dla wielu idealnym sposobem na udostępnianie animacji.
Niestety, animowany obrazek traci swoje właściwości po przeniesieniu na papier. Choć w Sieci krąży stara jak Internet anegdota o oburzonej klientce dzwoniącej do helpdesku z powodu statyczności wydrukowanego na kartce GIF-a, to żart stracił swoją aktualność. Bo animowanego GIF-a bez problemu można już sobie wydrukować. I za pomocą gifoskopu obejrzeć całą animację.
Gifoskop wykorzystuje bardzo prosty mechanizm. Chyba niejeden z nas również z niego korzystał, tworząc kineograf. Pod tą mądrze brzmiącą nazwą kryją się narysowane w rogu zeszytu pojedyncze klatki, które po szybkim przekartkowaniu sprawiają wrażenie ruchu.
Podobne rozwiązanie zastosował w 1894 roku Hermana Caslera, konstruując mutoskop - urządzenie, w którym na walcu umieszczano kilkaset zdjęć. Po uiszczeniu stosownej opłaty mechanizm mutoskopu wprawiał walec w ruch, a użytkownik mógł z przejęciem oglądać, jak statyczne zdjęcia zmieniają się w krótką animację.
Na tej samej zasadzie działa gifoskop, choć można dzięki niemu animować jedynie 24 klatki. Po wydrukowaniu poszczególnych klatek GIF-a wystarczy umieścić kartki w urządzeniu i zakręcić korbą. Banalnie proste, prawda?
Ale przecież nie o wyrafinowane mechanizmy chodzi, ale o zabawę i kunsztowny, w gruncie rzeczy całkowicie zbędny gadżet, który – jak przypuszczam – wielu z nas chętnie postawiłoby sobie na biurku.
Jeśli mamy wolne 300 euro, możemy zamówić gifoskop, przesyłając twórcom GIF-a, który ma być umieszczony w urządzeniu. Na ich profilu w Google+ będziemy mogli śledzić proces powstawania naszego urządzenia.