Czytajcie stare pisma o grach i zobaczcie, jak was okłamano! Na własne życzenie
Dział “zapowiedzi” w starych numerach pism o grach to piękny, a zarazem smutny przykład na to, że lubimy, jak się nas oszukuje.
13.11.2014 17:36
Lektura mniej lub bardziej starych pism to fascynujące zajęcie. Nie z sentymentu, nie z nostalgii, nie, żeby płakać, jakie to gry były kiedyś fajne, a pisma miały duszę.
Xbox 360 jak Xbox One
Biorę do ręki Play Konsole, pismo z 2006 roku i czytam o PlayStation 3:
Do tego obecne gry na PlayStation 3 nie obsługują 1080p, więc na dobrym LCD potrafią się brzydko rozpikselować.
O grach na Xboksa 360 napisano podobnie:
Większość działa w 720p (...) gry z 720p źle wyglądają na telewizorach FullHD.
Minęło tyle lat, a w sumie niewiele się zmieniło - dyskusja o rozdzielczość także obecna jest na nowej generacji, a nowe konsole, PlayStation 4 i Xbox One, również mają problem z osiągnięciem FullHD. 8 lat, a tematy do dyskusji te same!
Zabawna jest sama ocena konsoli. W minusach PlayStation 3, w rubryce peryferia, pojawił się zarzut, że brakuje ciekawych akcesoriów i za przykład podano kontroler ruchu w Wii. 4 lata później zadebiutowało PlayStation Move. Tak reaguje się na narzekania prasy!
Przeglądając pisma mina rzednie, gdy przechodzi się do działu zapowiedzi. Na wielu starych przykładach doskonale widać, jak sprzedaje się obietnice, marzenia, a nie konkrety. Tyle że wówczas mało kto może o tym wiedzieć i ślepo ufa się twórcom.
Na przykład zapowiedź Aliens: Colonial Marines przyciąga nagłówkiem: “Kolonialni marines żyją i mają się nieźle”. Tymczasem dostaliśmy grę, której średnia ocen nie przekroczyła nawet 50/100.
W zapowiedziach hit, w rzeczywistości kit
W tekście czytamy między innymi o trybie wieloosobowym, który “zapowiada się elegancko” i “wygląda na to, że tryb wieloosobowy w ACM zarządzi”. Tymczasem w recenzji Eurogamera o coopie napiasno krótko i na temat:
Tyle że w kooperacji resztki filmowego klimatu gdzieś znikają, a tryb nie oferuje żadnych sensownych zadań wymuszających współpracę. (...) Multiplayer jest zaledwie poprawny - ani przełomowy, ani innowacyjny.
W innej gazecie napisano z kolei, że Afterfall: inSanity to “polski Dead Space”. Zamiast hitu i kolejnych części, skończyło się problemami studia i średnią ocen 50/100.
Jeśli weźmiecie dowolne pismo, które ma już kilka lat, znajdziecie mnóstwo gier, które zapowiadały się świetnie. Miały mieć super grafikę, rewolucyjny gameplay, wciągającą historię. A nawet jeśli nie były aż tak dobre, to na pewno zapowiadały się co najmniej “nieźle”.
Skala zjawiska jest ogromna. Niby wiemy, że na tym polega marketing, że promocja gry to przeważnie wciskanie ludziom ściemy, żeby sprzedać pre-ordery. Ale ilość kłamstw dociera do nas dopiero, gdy weźmiemy stare pismo lub przeczytamy newsy i skojarzymy, że wcale tak nie jest, jak obiecano.
Kto za to ponosi winę? Najłatwiej powiedzieć, że wydawcy. Ale przecież ktoś te wszystkie obietnice puszcza dalej. Ktoś nie jest sceptyczny, za to jest bardzo łatwowierny. Dziennikarze sami nabierają się na tanie sztuczki twórców, którzy pokazują im dopieszczone demo, mimo że gra nawet nie zbliży się do takiego poziomu.
Łatwo wytoczyć ciężkie działa i powiedzieć: bo dziennikarze się sprzedają. Chodzą na pasku wydawców, więc piszą to, co tamci chcą usłyszeć. I nawet jeśli nie biorą za to pieniędzy w kopercie, to można ich kupić efektownymi pokazami, wyjazdami, imprezami, hotelami i darmowym barkiem.
Przegięcie? Chyba tak. Bo często największym problemem piszącego o grach jest to, że sam jest zwykłym graczem. Dlatego chce wierzyć w to, że wszystkie produkcje będą super, a obietnice na pewno zostaną spełnione. Mówi mi o tym Michał Mielcarek, wcześniej dziennikarz konsolowego pisma Neo Plus, a teraz redaktor naczelny gram.pl:
Nie jest tajemnicą, że o grach przez lata pisali głównie zajawkowicze. A jak taki człowiek ma się nie emocjonować? To emocje były znakiem rozpoznawczym dawnych czasopism o grach. Kupowałeś je po to, żeby dowiedzieć się, co o danym tytule myślą twoi ulubieni „redaktorzy”. Skoro się czymś zajarali, to warto było mieć to coś na celowniku. Krótko – tak, wina również leży po stronie dziennikarzy. Ale ja bym nie chciał zapowiedzi, w których informacje wypisane są od myślnika. To nudne.
Magazyn Gamer, wydawany na tabletach, unika zapowiedzi, starając się pisać o grach tylko wtedy, gdy można operować faktami. Ale redaktor naczelny e-pisma, Paweł Borawski, zauważa, że w “sprzedawaniu marzeń” biorą udział przede wszystkim dziennikarze.
Prawda jest taka, że nakręcamy tzw. „hype” nawet bardziej niż wydawcy. Rockstar wspomni na Twitterze, że za dwa dni opublikuje trailer. Serwisy branżowe piszą „pierwszy zwiastun już wkrótce”. Potem robimy analizy trailerów, zajmujemy się trzema nowymi screenshotami itd. Wciąż żyjemy w epoce klików, a nowinki przedpremierowe to sposób na ich generowanie. Minie jeszcze trochę, zanim przestaniemy się ekscytować grami nazbyt wcześnie.
Paweł wspomina również o tym samym, o czym mówił “Mielu” - trudno dziwić się dziennikarzom, bo po prostu to gracze tacy, jak wszyscy inni. Zajawkowicze pełni pasji.
The Last Guardian Trailer
Gry najlepsze są wtedy, gdy się je zapowiada. Albo jeszcze lepiej - gdy mało o nich wiadomo. Im mniej, tym lepiej. Wtedy nie ma faktów, ale są nadzieje. Podrasowane zdjęcia, zwiastuny lepsze niż w rzeczywistości? Super, bo można wierzyć w to, że wreszcie zbliżamy się do poziomu grafiki, o którym marzy się od lat.
Ściemnione zwiastuny
Przypomnijcie sobie zwiastun Watch Dogs:
Albo Assassin’s Creed: Unity:
Assassin's Creed Unity E3 2014 World Premiere Cinematic Trailer [EUROPE]
A teraz zerknijcie na nowe, dopiero co pokazane screeny z Just Cause 3:
Wiadomo, że nic z tego nie wyjdzie, ale i tak wszyscy będą zachwyceni. Historia niczego grających nie uczy, dalej są łatwowierni. A potem zrzucają winę na złego wydawcę i nakręcony przez media hype. Ale sami w tym wszystkim uczestniczą, żywiąc się podkręconymi materiałami promocyjnymi.
Ludzie sami lubią tworzyć swój wyimaginowany świat idealnych gier, nikt ich nie musi do tego zmuszać. Ale za to do tego świata twórcy i przedstawiciele mediów muszą się dostosować.
(SFM) Half-Life 3: Fan Made Cinematic Trailer
Niby na tym polega reklama i marketing, jasne. Ale przecież taki Half Life 3 nie miał żadnej kampanii promocyjnej, ba, nie został nawet zapowiedziany, a gra już jest kultowa i wszyscy wiedzą, że jak wyjdzie, to będzie bogiem gier. Już został stworzony mit. Mit gry, która może nawet nigdy nie wyjść.
Dlaczego więc dziwimy się, że w pismach, newsach czy na trailerach przedstawia się gry, które pewnie w rzeczywistości nie będą tak wyglądać? No bo trzeba konkurować z wyobrażeniami graczy. A wszyscy wolimy to, co może być, a nie to, co jest.
Wydawcy sprytnie to wykorzystują. Ale czy powinni być w tych działaniach bezkarni? Już nie wszędzie można sprzedawać marzenia i prezentować dane, w które się “celuje”. Hyundai i Kia muszą zapłacić karę w wysokości 100 mln dolarów za “podanie nieprawdziwych informacji dotyczących wartości spalania”.
Kara za niespełnioną obietnicę
Może takie kary przydałyby się też w grach albo w branży technologicznej? Gra miała mieć tryb, który był na zwiastunach, ale zabrakło go w grze? Kara. Nie ma obiecanej grafiki z premierowego trailera? Kara. Bateria trzyma krócej niż w reklamowej broszurce? Po kieszeni!
Ale czy to coś da? Michał Mielcarek ma wątpliwości:
Gracze i tak masowo kupią nowe Call of Duty, nowy Assassin's Creed wywoła histerię, a Dragon „nienawidzę dwójki” Age rozpali wyobraźnię wszystkich fanów RPG, nawet jeśli tak strasznie się poprzednio zawiedli. Molyneux jest przecież uznawany za wizjonera, a czy spełniał swoje obietnice? Poza tym – pełny produkt może nie być taki, jak go zapowiadano, ale to nie oznacza, że nie może być grą wspaniałą.
A Paweł Borawski podsumowuje: Rozsądniejsze podejście mediów i graczy sprawi, że będziemy inaczej patrzeć na przedpremierowe zapowiedzi. A od tego już tylko krok do mniejszego zawodu określoną grą.