“Delfiny gilgotały mnie w stópki”. Wirtualna rzeczywistość w szpitalu wzrusza i daje nadzieję
Wirtualna rzeczywistość w szpitalu - jedno z najważniejszych wydarzeń 2015 roku. Duża w tym zasługa Polaków.
02.01.2016 11:15
Właściwie to nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem w domu. Trochę już minęło. Nie narzekam, cieszę się, że rodzice mogą mnie odwiedzać. Siostra trochę rzadziej. Nigdy bym nie pomyślał, że mógłbym za nią tęsknić. W domu ciągle mnie wkurzała, teraz chętniej bym z nią pożartował. Wszyscy mówią, że jestem dzielny, ale wcale tak nie uważam. Trzeba czekać. Rodzice i lekarze twierdzą, że wszystko będzie dobrze. Więc czekam. Jestem cierpliwy. Tak musi być. Trochę się nudzę. Każdy by się nudził. Szpital, te same ściany, te same pielęgniarki. Są bardzo mili. Pomocni. Przynoszą ciekawe książki. Ale chciałbym pojechać do domu. Chociaż na godzinę. Zobaczyć, co się zmieniło. Czy siostra nie ruszała moich rzeczy. Szkoda, że nie mogę. W szpitalu obiecali mi jednak, że niedługo ich zobaczę. Będę w domu. No, tak jakby. Założą mi okulary i będę mógł przenieść się do domu. Trudno mi sobie to wyobrazić, ale czekam.
Wrażenie było niesamowite. Pan, jedne z twórców, przepraszał mnie, że kamera nagrywała tylko w 180-stopniach. Niedługo mają to zmienić i będzie można obracać się dookoła. Na razie jednak mi to nie przeszkadzało, i tak było super. Widziałem mamę i siostrę. I duży pokój! Nic się nie zmieniło. Siostra przyniosła z pokoju moje ulubione zabawki. Opowiadała co w szkole, jakie oceny dostaje. Najfajniejszy był rysunek, który narysowała z tej okazji. No, z okazji tej wirtualnej wizyty. Naprawdę poczułem się jakbym był w domu. Szkoda, że tutaj w szpitalu nie mają tego na co dzień. Spodobała mi się ta wirtualna rzeczywistość. Jest lepsza.
Możemy próbować to sobie wyobrazić, ale pewnie nawet w 10% nie jesteśmy zgodni z tym, co myślał i czuł jeden z holenderskich pacjentów, kiedy dzięki wirtualnej rzeczywistości przeniósł się do swojego domu. Ta historia wydarzyła się naprawdę. To jeden z dowodów na to, że wirtualna rzeczywistość odmieni świat. Brzmi górnolotnie, ale w tym przypadku nie jest to przesadą. Znaczenie tej technologii w szpitalu będzie nie do przecenienia. Dowody na to znajdziemy również w Polsce.
Virtual Dream - niesamowity projekt z Polski
6 grudnia. Mikołajki. Piotr Łój ze swoim projektem Virtual Dream odwiedza kolejne miejsce. Tym razem Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci. Firma LojKe udostępnia szpitalom gogle do wirtualnej rzeczywistości i pozwala małym pacjentom choć na chwilkę “opuścić” łóżka i sale.
W mikołajki chorzy odwiedzili stajnie. Wyczyścili konia. I co najlepsze - przejechali się na jego grzbiecie. Mimo że byli w szpitalu. Ale podczas “seansu” nikt o tym nie pamiętał. Hipoterapia, czyli zajęcia polegające na spędzaniu czasu z koniami, jest jedną z najlepszych form rehabilitacji wieloprofilowej, a kontakt ze zwierzętami uspokaja i uczy empatii - mówiła Paulina Puchała, jedna ze współorganizatorek mikołajowej akcji. Ale w przypadku wielu dzieci opuszczenie szpitala, nawet na kilka godzin, jest barierą nie do przeskoczenia. Wirtualna rzeczywistość sprawia, że można ją w nietypowy sposób ominąć.
Właśnie w tym celu powstało Virtual Dream. Platforma, której twórcą jest Piotr Łój, zbiera filmiki dające się odtworzyć na goglach VR od twórców z całego świata. Wszystko po to, żeby pokazać je chorym dzieciom. Autorzy udostępniają je bezpłatnie. Dzięki LojKe i Virtual Dream pacjenci pływali czy oglądali zwierzęta lub krajobrazy z całego świata. Na chwilę oderwali się codziennej, smutnej monotonii. Zobaczyli coś więcej niż szpitalne cztery ściany.
VR w szpitalach
Reakcje dzieci są kapitalne. Wiercą się na krzesłach. Nie wiedzą na czym zatrzymać wzrok. Nic dziwnego, bo wszystko jest fascynujące. Koń, mrówka, fontanna. “Delfiny gilgotały mnie w stópki” - mówił jeden z pacjentów.
Virtual Dream - Children's Oncology Virtual Reality Project
Niestety, takie projekty jak Virtual Dream mają swoje ograniczenia. Nie chodzi nawet o to, że gogli VR nie może dostać każde dziecko, a szpitali nie stać na to, żeby urządzenia były w salach na stałe. Po prostu - przyczyną jest działanie wirtualnej rzeczywistości. Nawet zdrowym osobom korzystającym z VR kręci się w głowie, a osłabionym pacjentom mogłoby to wyjątkowo zaszkodzić.
Przykładów na zastosowanie wirtualnej rzeczywistości w szpitalu jest coraz więcej. Samsung pozwolił obejrzeć narodziny dziecka tacie, który znajdował się tysiące kilometrów dalej. W 2014 roku pisaliśmy o wnuczce, która dostarczyła Oculus Rift i aplikację pozwalającą spacerować chorej na raka babci. Dla niej była to jedyna szansa, żeby opuścić mieszkanie. Cztery tygodnie później zmarła.
A przecież są jeszcze tak pozornie błahe sprawy jak niedawna akcja VR Premium. Gogle VR pomagały przy… oddawaniu krwi. Dzięki temu osoby, które bały się całego procesu, mogły odwrócić swoją uwagę i zatopić się w wirtualnym świecie.
Wyobraźmy sobie, że gogle VR zakłada małe dziecko w trakcie badania. Nawet jeśli jest to rutynowa kontrola, pacjent może być zestresowany. Jednak ma na głowie gogle VR, więc ma wrażenie, że gabinet lekarski to łąka pełna kucyków.
W szpitalu gogle VR pozwalają rozmawiać z rodziną. Kamera zamontowana w pokoju sprawia, że szpitalna sala zamienia się w dobrze znany kąt. Ale nawet bez niej będzie można umilić czas i posiedzieć na plaży, w górach, gdziekolwiek się chce, byle nie w szpitalu. Z takiej opcji skorzystałby niejeden dorosły. VR w szpitalu będzie ogromnym przełomem. I może mieć wielkie znaczenie w powrocie do zdrowia.
Wirtualna rzeczywistość odmieni świat
Często słyszy się głosy, że wirtualna rzeczywistość wcale nie będzie rewolucją. Przełomem. Oglądając materiały od firmy LojKe wiem, że to nieprawda. Nawet jeśli gogle VR nie okażą się komercyjnym sukcesem, to jeśli trafią do pacjentów, i tak będzie świetnie. Mogą polepszyć ich los. I nie ma w tym przesady.