Dlaczego wakacje to najgorszy czas na granie?
Sezon ogórkowy, cisza przed burzą, gorąca nuda... a gdzie tam! Przecież w wakacje uczniowie mają dwa miesiące wolnego, studenci trzy, a ludzie pracy wybierają się nierzadko na urlopy skrzętnie oszczędzane przez cały rok. Toż to idealny czas na granie! Chyba, że jesteśmy skacowani, zmęczeni i usmażeni przez słońce jak hot dogi na grillu.
26.07.2009 09:48
Sezon ogórkowy, cisza przed burzą, gorąca nuda... a gdzie tam! Przecież w wakacje uczniowie mają dwa miesiące wolnego, studenci trzy, a ludzie pracy wybierają się nierzadko na urlopy skrzętnie oszczędzane przez cały rok. Toż to idealny czas na granie! Chyba, że jesteśmy skacowani, zmęczeni i usmażeni przez słońce jak hot dogi na grillu.
W wakacje ma się niby dużo wolnego czasu, ale od diabła obowiązków! Jak tu pogodzić nadrabianie zaległości w najlepszych grach, gdy czeka nas:
- wizyta nad jeziorem w poniedziałek,
- odwiedziny kumpla Jacka we wtorek,
- powtórka odwiedzin u Danielsa w środę,
- leczenie dolegliwości pourazowych w czwartek,
- spotkanie z stęsknioną rodziną w piątek,
- wyjazd na weekend nad morzem od soboty do przyszłej soboty.
Ktoś mógłby powiedzieć, że można wziąć konsolę kieszonkową, albo gry w komórce. Ale przecież cóż to byłby za afront w stosunku do znajomych gdyby w trakcie kulturalnej dyskusji o "książkach" zacząć grać w God Of War? To tak jakby podczas spotkania klubu fanów J. K. Rowling napomknąć coś o Powrocie Króla.
A ten cały Dumbledore nie wygląda Wam trochę jak podróbka Gandalfa? - Następnego dnia Szymon pamiętał tylko, że po tej wypowiedzi zbliżała się do niego jakaś pięść.
Z czasem nie jest więc lekko. Sporo do zrobienia, a tylko kilkadziesiąt dni. Gwarancją sukcesu jest tylko dobre rozplanowanie, silny żołądek przyzwyczajony do procentów i mały budżet. Tylko on jest w stanie pohamować imprezowe zapędy. Problem w tym, że hamuje też rozwój własnej kultury okołogrowej. Jak tutaj wybrać gorącą jak diabli Larę Croft ponad zimnego Big Milka jeśli na dworze jest 35 stopni w cieniu? Przecież to nie tylko marnotrawienie pieniędzy, ale i sex appealu angielskiej szlachcianki, którego i tak nie docenimy w takim upale.
Na domiar złego trudno skupić się na wirtualnych krągłościach panny Croft gdy za oknem jakiś pierdziel znowu walczy pół dnia z trawnikiem usuwając go najwyraźniej elektryczną pęsetą. Źdźbło po źdźble, od ósmej rano do ósmej wieczorem, przy akompaniamencie silnika motorowego, krzyków dzieci z pobliskiego placu zabaw i konserwatorów powierzchni płaskich kładących papę na dachu. Rewelacyjny klimat żeby wczuć się w historię dobrej przygodówki nie sądzicie?
Rozwiązaniem jest kupno klimatyzatora i zamknięcie wszystkich okien na trzy spusty. Tylko przy okazji zakupów zaopatrzcie się też w rolety. Kiedyś wpadłem na taki genialny pomysł by wynieść fotel na balkon, otworzyć zimne piwo i z ciemnymi okularami na nosie, a słuchawkami na uszach pograć sobie wśród przyrody. Ale matka natura to niezła zdzira! Przylazła na mój balkon w nowych, wysadzanych cekinami buciorach i w swój pokręcony sposób zaczęła się nade mną pastwić. A to mały refleks na ekranie, a to ostre promienie na kark, a to jakiś robal łażący mi na (i pod) matrycą ekranu, a to wiatr i garść piasku w mordę...
MAMO! DAJ MI CHOLERA JASNA SPOKÓJ I POZWÓL GRAĆ!!!