3 grudnia Google oficjalnie udostępniło swój serwer DNS dla każdego użytkownika Internetu. Czy to kolejny etap przejmowania władzy w Internecie przez korporację?
3 grudnia Google oficjalnie udostępniło swój serwer DNS dla każdego użytkownika Internetu. Czy to kolejny etap przejmowania władzy w Internecie przez korporację?
Internet zawrzał kiedy Google poinformowało na swoim blogu o nowym projekcie - publicznym serwerze DNS. Jakie mają być tego zalety? Szybszy dostęp do zasobów sieci i większe bezpieczeństwo. Czy aby na pewno? Większość ludzi w komentarzach na blogach pisze, że to kolejny sposób, aby śledzić zachowania użytkowników Internetu, kolejny atak na prywatność Internautów tylko po to, aby lepiej spersonalizować reklamy.
Mogę od razu wszystkich uspokoić. Google poinformowało, że dane jakie zbiera nie mogą w jakikolwiek zidentyfikować użytkownika, a większość informacji jest trzymane przez 24-48 godzin - po tym czasie są permanentnie usuwane.
Plusem, oprócz dwóch wcześniej wymienionych czyli szybkości i bezpieczeństwa, jest banalny adres IP podstawowego serwera - 8.8.8.8 oraz zapasowego 8.8.4.4.
Zaledwie w niecałą godzinę, po opublikowaniu wiadomości, administrator serwisu manu-j.com zamieścił wyniki testów Google DNS w porównaniu ze znaną już alternatywą OpenDNS. Wygląda na to, że w USA szybciej działa ten drugi system, który dodatkowo dla zarejestrowanych użytkowników oferuje szereg dodatkowych opcji takich jak filtrowanie treści. Dla użytkowników zza granicy Google DNS w większości przypadków działa szybciej.
W odpowiedzi na Google DNS, założyciel usługi OpenDNS popełnił wpis na blogu firmowym, w którym pisze, że nie ma podstaw, aby pisać, że serwer Google jest lepszy, gdyż nie posiada takich funkcjonalności jak OpenDNS, a prędkość odpowiedzi jest bardzo zbliżona.
Jak potoczy się dalsza walka? Czas pokaże.
