Driver: San Francisco zbiera pierwsze baty
Do premiery nowego Drivera zostało jeszcze trochę czasu (dziś na półkach sklepowych zadebiutował ciepło przyjęty przez recenzentów Deus Ex), ale nie przeszkadza to branży gier w wydaniu opinii na temat gry. Z precyzją chirurga donosimy, że tytuł ten... wcale nie jest taki zły.
Do premiery nowego Drivera zostało jeszcze trochę czasu (dziś na półkach sklepowych zadebiutował ciepło przyjęty przez recenzentów Deus Ex), ale nie przeszkadza to branży gier w wydaniu opinii na temat gry. Z precyzją chirurga donosimy, że tytuł ten... wcale nie jest taki zły.
Jedno trzeba na pewno przyznać - Driver: San Francisco nie jest wybitnie wyczekiwaną grą, pokroju nowego GTA. To typowy przeciętniak, który ma jednak liczną rzeszę swoich fanów (mowa o całej serii). Nie ma się jednak co dziwić - pierwsza część gry naprawdę kopała (kiedyś) po tyłkach. Odsłona o podtytule San Francisco zdążyła już trafić w pazerne łapska recenzentów. Oto jaki wydali werdykt:
Eurogamer - 8 na 10 punktów
Computerandvideogames (CVG) - 8,5 na 10 punktów
IGN - 8 na 10 punktów
IncGamers - 6 na 10 punktów
OXM UK - 8 na 10 punktów
StrategyInformer - 6 na 10 punktów
Średnia wychodzi 7,4. Nieźle, chociaż ostatnio w branży panuje przekonanie, że tego typu "średniaki" nie nadają się już do tworzenia na ich podstawie kontynuacji. Sam jestem odmiennego zdania, ale cóż - nie mój świat, nie moje zabawki.
Pozostaje jeszcze znaleźć odpowiedź na pytanie czym Driver: San Francisco mógłby nas nieprzyjemnie zaskoczyć? Otóż recenzenci przede wszystkim zwracają uwagę na drobne błędi i problemy w dialogach. Poza tym - same plusy: duże miasto stworzone do pościgów, sprytna sztuczna inteligencja, dobra grafika... No, no. Jestem pełen podziwu.