Drugi spisek żarówkowy. Jak Philips i Osram wyciągają pieniądze z naszych portfeli?

Dlaczego zamiast poczekać na oświetlenie LED-owe, zostaliśmy zmuszeni, by zastąpić tradycyjne żarówki świetlówkami? Wbrew pozorom nie ma to wiele wspólnego z ochroną środowiska.

Drugi spisek żarówkowy. Jak Philips i Osram wyciągają pieniądze z naszych portfeli?
Łukasz Michalik

06.05.2014 | aktual.: 07.05.2014 10:38

Ciemność, widzę ciemność

Gdy kilka dni temu marnowałem czas przy komputerze, oddając się błogiej prokrastynacji, lampa w pokoju zamigotała i zgasła. Pobieżne oględziny pozwoliły ustalić winowajcę. Okazała się nim świetlówka kompaktowa firmy, której nazwa brzmi jak bardzo poważna groźba. Rozwiązanie problemu nie było trudne, a kupiona niedługo później żarówka LED rozjaśniła mrok równie skutecznie jak jej poprzedniczka.

Darujcie ten wstęp - mnie też nie zainteresowałby fakt, że komuś w domu zrobiło się na chwilę ciemno. Sednem jest jednak coś innego, czyli pytanie, jakie wykiełkowało w mojej głowie, gdy wymieniałem uszkodzone źródło światła: dlaczego w ogóle kupiłem kiedyś tę świetlówkę?

Żarówki są złe?

Obraz

Kilka lat temu Unia Europejska wypowiedziała wojnę tradycyjnym żarówkom, wycofując ze sprzedaży najpierw 100- i więcej watowe źródła światła, a w kolejnych latach również słabsze żarówki. Argumentacja brzmi całkiem sensownie: w tradycyjnej żarówce większość energii zużywana jest nie na świecenie, ale na grzanie.

Celowo nie piszę “marnowana”; zimą, gdy najintensywniej korzystamy ze sztucznego oświetlenia, w dobrze izolowanych domach tradycyjne żarówki mogą stanowić istotne źródło ciepła. Przyjmijmy jednak, że nie jest to ich główne zadanie, a generowane ciepło np. podczas lata to świetny przykład marnowanej energii.

Z faktami się nie dyskutuje. Wskazując tradycyjne żarówki jako źródło potencjalnego marnotrawstwa, urzędnicy mieli rację.

Co z tymi LED-ami?

Obraz

Sęk w tym, co z tą wiedzą zrobili. W roku 2009 żarówki LED nie były jeszcze popularne. Wystarczyło jednak nieznacznie opóźnić wprowadzenie nowych regulacji, by dokonać pokoleniowej zmiany źródeł światła i zainicjować wymianę tradycyjnych żarówek na wydajne oświetlenie LED-owe.

Problem w tym, że nic takiego się nie stało, a unijne rozporządzenie w praktyce oznaczało, że my, konsumenci, zostaliśmy zmuszeni, by przed przejściem na przyszłościowe źródło światła wydać pieniądze na etap pośredni - świetlówki kompaktowe. Jaki w tym sens? Czy unijni urzędnicy zmusili nas do wydawania dodatkowych pieniędzy z głupoty albo zaniedbania?

Technologia musi zarabiać

Janusz Kaniewski, projektant
Janusz Kaniewski, projektant

Na właściwy trop naprowadził mnie wywiad “Już zaprojektowaliśmy przyszłość”, opublikowany przed rokiem w “Logo”. Jest to rozmowa z Januszem Kaniewskim, polskim projektantem pracującym dla najbardziej znanych marek na świecie. Zaprojektował m.in. samochody Ferrari 458 Italia, Lancia Delta, Alfa Romeo Giulietta, Citroën C4 Picasso, logo Fiata czy opakowania Marlboro. Można zatem założyć, że jest to człowiek nieźle zorientowany w temacie (zainteresowanym polecam książkę “Janusz Kaniewski: Design”). Co ciekawego powiedział?

Janusz Kaniewski:

Choć przytoczone słowa dotyczą motoryzacji, to dobrze oddają pewną regułę. Nie po to różne firmy wydają miliardy na prace badawcze, by jakiś Łukasz Michalik bezczelnie kupił coś, co nie przysłuży się do zwrotu zainwestowanych na badania środków. Tylko jak go do tego zmusić?

Dziennikarskie śledztwo przeprowadził w 2009 roku austriacki magazyn konsumencki “Profil”. Wnioski, do jakich doszli dziennikarze, zostały przedstawione w artykule, który w Polsce pod tytułem “Źle się jarzy” przedrukował dwutygodnik “Forum” (numer 33/2009).

Otmar Lahodynsky, "Profil":

Zgodnie z przyjętą procedurą Komisja Europejska nie musiała w tej sprawie pytać o zdanie ani Rady Ministrów UE, ani europarlamentu, nie mówiąc już o reprezentantach 27 krajów członkowskich. Skorzystano z okazji, by kontrowersyjne rozporządzenie wprowadzić kuchennymi drzwiami: bez debaty plenarnej, decyzję podjęto na posiedzeniu komisji Parlamentu Europejskiego ds. ochrony środowiska naturalnego.

Pozorne korzyści

Obraz

Z pozoru wszystko jest w porządku: świetlówki kompaktowe, nazywane w cytowanym artykule żarówkami energooszczędnymi, rzeczywiście podczas pracy pobierają mniej energii od tradycyjnych żarówek. Problem leży gdzie indziej. I nie chodzi tu nawet o uciążliwą dla niektórych barwę światła, ale o energię i surowce, jakie trzeba zużyć podczas produkcji świetlówek. Istotne są także zagrożenia wynikające z wykorzystania w świetlówkach niebezpiecznych substancji, które należy w kosztowny sposób utylizować.

Dlaczego zatem nie pozwolono nam poczekać na LED-y, tylko zmuszono nas wszystkich do czasowej, krótkotrwałej przesiadki na przestarzałą technologię? Przecież, jak stwierdził Günther Leising, profesor politechniki w Grazu: “Z makroekonomicznego i ekologicznego punktu widzenia lepiej byłoby zaczekać i wprowadzić nowocześniejszą technologię, niż forsować przestarzałe żarówki energooszczędne”.

I tak nam zapłacisz!

Obraz

Odpowiedź może być tylko jedna: komuś bardzo zależało na tym, by przed przesiadką na LED-y zmusić konsumentów, aby przez co najmniej kilka lat wydawali pieniądze na świetlówki kompaktowe. Tym kimś w przypadku Europy są dwie firmy: Philips i Osram, kontrolujące ponad 60 proc. rynku. Oskarżenie pod ich adresem wysunął już dawno Piotr Stasiak z “Polityki” (numer 36/2009):

Piotr Stasiak, "Polityka":

(...) dwie wielkie firmy zrozumiały, że świat przesiądzie się na LEDy, a wcześniej przez lata wydały miliardy na rozwijanie technologii świetlówkowych. Próbując ograniczać straty przeforsowały w Brukseli prawo, które wymusi zmianę żarówek na świetlówki. W ten sposób odzyskają część środków zanim technologiczna rewolucja nastąpi sama.

Choć od tamtego czasu minęło już prawie 5 lat, a niektórzy zdążyli zmienić oświetlenie na LED-y, to zapewne wielu z Was wciąż korzysta ze świetlówek kompaktowych. Patrząc na nie, warto pamiętać: to przykład bezczelnego skoku na kasę, jaki dzięki lobbingowi wykonali czołowi europejscy producenci tego oświetlenia. Koszty przerzucono na nas.

W artykule wykorzystałem informacje z serwisów Logo, Europa oraz czasopism "Polityka" i "Forum".

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (41)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.