Dzieciobójcy, samobójcy, masowi mordercy. Najgroźniejsi szaleńcy Internetu
Zabójcy, samobójcy, sprawcy masakr – wszystkie rodzaje psychopatów lubią informować o swoich zamiarach w Internecie. Mimo to wciąż dochodzi do takich tragedii jak ta w Oslo, której sprawca również był wcześniej aktywny w Sieci.
30.07.2011 | aktual.: 14.01.2022 13:01
Zabójcy, samobójcy, sprawcy masakr – wszystkie rodzaje psychopatów lubią informować o swoich zamiarach w Internecie. Mimo to wciąż dochodzi do takich tragedii jak ta w Oslo, której sprawca również był wcześniej aktywny w Sieci.
Często na pozór to są zwykli ludzie. Ich zamiary nie są znane sąsiadom, znajomym z pracy ani nawet rodzinie. O tym, że coś kombinują, można dowiedzieć się z Internetu. Ale najpierw trzeba potraktować ich groźby poważnie i szybko zareagować.
Norwegowie nie docenili Andersa Behringa Breivika, który tuż przed atakiem porozsyłał swój manifest z opisem tego, co zamierza zrobić. Nic dziwnego. Internetowych wariatów jest bez liku, a większość przecież nie realizuje swoich gróźb.
Facebookowi zabójcy
Czytając medialne doniesienia można odnieść wrażenie, że z serwisów społecznościowych korzystają głównie psychopaci. To właśnie na Facebooku 24-letni mieszkaniec Australii Ramazan Acar ogłosił, że zaraz zabije swoje dziecko. Jak powiedział, tak zrobił. Dwuletnia dziewczynka zginęła od ciosów nożem japońskim.
20-letni Richard Alden Samuel McCroskey III, w skrócie Syko Sam, wrzucał na swój profil na MySpace utwory, w których rapował, jak fajnie jest zabijać ludzi. Nikt nie brał tego na poważnie, dopóki nie odnaleziono czterech ciał zakopanych w ogródku. Zamordował własną dziewczynę, jej rodziców i koleżankę.
Zabójstw, których sprawcy ujawnili swoje zamiary w serwisach społecznościowych, było tyle, że nie sposób ich tu wszystkich wymienić. Żony mordują mężów (i na odwrót), członkowie gangów polują na swoich przeciwników, koledzy kłócą się i grożą sobie śmiercią, by w końcu zamiary spełnić.
Mało kto zwraca na to wszystko uwagę, bo to w końcu tylko Internet. To nie może być na poważnie.
Jak samobójstwo, to tylko w Internecie
Rzadko też poważnie są traktowani ludzie, którzy w Sieci ogłaszają, że się zabiją. Ot, chwila słabości. Ostatnio głośny był przypadek 42-letniej Simone Back z Wielkiej Brytanii, która na swoim profilu napisała, że właśnie łyknęła mnóstwo pigułek i chciałaby pożegnać się ze światem.
Nikt jej nie pomógł. "Przyjaciele" wręcz zaczęli z niej szydzić, pisać, że kłamie, a jeśli nawet nie, to jest to jej wybór. Kobieta rzeczywiście zmarła, a cała historia wstrząsnęła nie tylko internautami, ale też szefostwem Facebooka.
Pracownicy serwisu zaczęli apelować, żeby reagować w takich sytuacjach. Ale to tylko kwestia czasu, kiedy ktoś znów umrze, bo znajomi nie przejmą się wołaniem o pomoc.
Od zwykłego świra do masowego mordercy
W Internecie – oczywiście już po fakcie – można też znaleźć "dokonania" masowych zabójców i zamachowców. Nie zaskakuje mnie, że Anders Behring Breivik, sprawca tragedii w Oslo, zanim zaczął strzelać do ludzi, ogłosił światu swoje zamiary.
Najpierw, dzień przed masakrą zacytował na Twitterze Johna Stuarta Milla: "Jedna osoba z wiarą ma siłę równą stu tysiącom osób, które mają tylko interesy".
Zanim zaczął strzelać do ludzi, rozesłał też swój manifest, opublikowany zresztą wcześniej w Internecie (pod pseudonimem). To jednak nie uratowało Norwegii przed tragedią.
Ale brak reakcji na tego typu informacje od psychopatów to nie tylko norweski problem. Podobnie było z mordercą z Arizony. Jared Lee Loughner, zanim zaczął strzelać do ludzi w Tucson, nagrywał koszmarne filmiki, które wrzucał na YouTube'a.
Jeden z nich – ten, w którym planuje stworzenie "szkoły ludobójstwa" można obejrzeć do dziś:
Jared Lee Loughner "Genocide School" Rant Video
W swoim profilu na YouTube'ie chwalił się, że jedną z jego ulubionych książek jest "Mein Kampf". Morderca był też aktywny na MySpace.
Uczeń zapowiada masakrę
W 2007 roku tragiczne wydarzenia miały miejsce w jednym z fińskich liceów. 18-letni uczeń Pekka-Eric Auvinen zastrzelił osiem osób, w tym dyrektorkę, i kilkanaście ranił. Sam też się postrzelił i zmarł w szpitalu po kilku godzinach.
Rano, tuż przed atakiem Pekka-Eric Auvinen zamieścił na YouTube'ie filmik zatytułowany "Masakra w liceum Jokela", w którym zawarł swoje "przesłanie". Mimo to tragedii nie udało się zapobiec.
Internetowi wariaci wiele razy spełnili swoje groźby i pewnie jeszcze nieraz spełnią. Mimo to wciąż traktowani są z przymrużeniem oka. Trudno zresztą, żeby było inaczej, skoro w Sieci roi się od wyzwisk, gróźb i przeróżnych "manifestów" pisanych przez wariatów.