Dziś Blue Monday - najbardziej dołujący dzień roku. A może dno, od którego można się odbić?
Przesądy głoszą, że wyjątkowo pechowym dniem jest piątek wypadający w 13 dzień miesiąca. To nieprawda – najgorszy dzień w roku jest właśnie dzisiaj, 21 stycznia. Ten paskudny poniedziałek dorobił się nawet własnej nazwy – Blue Monday. Dlaczego właśnie teraz mamy prawo do wyjątkowo podłego samopoczucia?
21.01.2019 03:10
Wzór na samopoczucie
Pytanie „jak się czujesz?” może być dzisiaj nie na miejscu. Choć niektórzy z nas mogą czuć się całkiem nieźle, to według wzoru opracowanego w 2004 roku przez Cliffa Arnalla dzisiaj wypada najbardziej depresyjny dzień w roku.
Cliff Arnall to brytyjski psycholog z Cardiff University. Jeszcze w 2004 roku przygotował wzór pozwalający wyliczyć stan naszego zdrowia psychicznego. Choć matematyczne próby opisania naszego samopoczucia warto potraktować z przymrużeniem oka, wzór wydaje się całkiem sensowny.
Uwzględnia takie czynniki, jak: pogoda (W), wysokość naszego długu (D), poziom miesięcznego wynagrodzenia (d), czas, jaki upłynął od Bożego Narodzenia (T), niedotrzymane postanowienia noworoczne (Q), niski poziom motywacji (M) i poczucie, że powinniśmy coś z tym wszystkim zrobić (Na), i wygląda tak:
Zimno, ciemno, depresyjnie
O tym, czy Cliff Arnall ma choć trochę racji, łatwo przekonać się, wyglądając za okno. Przypuszczam, że spora część z nas zobaczy za nim szare niebo, a na ziemi śnieg lub jakąś breję. Stąd tylko krok do SAD. Co kryje się pod tym dobrze znanym m.in. Finom skrótem? SAD to Seasonal Affective Disorder (choroba afektywna sezonowa) – rodzaj depresji, w której organizm reaguje na brak światła i niskie temperatury.
Nie bez powodu w czołówce państw o największym odsetku samobójstw znajdziemy przede wszystkim te, w których występują chłodne i ograniczające dzienne dawki słońca zimy. Na drugim biegunie są kraje, których obywatele, nawet jeśli żyją w biedzie, to mają pod dostatkiem słonecznego światła i ciepła.
Co nas dołuje?
Od początku roku dzielą nas już trzy pełne tygodnie. Wielu z nas obiecywało sobie, że ten nowy, 2013, będzie lepszy. Że weźmiemy się za siebie, zaczniemy ćwiczyć, jeść zdrowo, spotykać się ze znajomymi, karmić wiewiórki, odwiedzać rodziców… Lista postanowień była zapewne długa, ale ile z nich udało się zrealizować? Zapewne niewiele, zważywszy na fakt, że listy noworocznych postanowień każdego roku wyglądają podobnie.
Gdy zaczynamy zdawać sobie z tego sprawę, czujemy, że powinniśmy coś z tym zrobić. Zareagować, wziąć los w swoje ręce, rzucić mu wyzwanie itd. Powinniśmy, ale czy komuś się chce? Za oknem zimno, bożonarodzeniowe lenistwo to tylko wspomnienie, bank upomina się o spłatę… No i, jakby mało było tych wszystkich nieszczęść, dzisiaj wielbiony przez wszystkich poniedziałek.
Po zebraniu tych wszystkich czynników razem wychodzi - zdaniem Cliffa Arnalla - wyjątkowo depresyjna mieszanka, a kulminacja dołujących okoliczności wypada w trzeci poniedziałek stycznia. Biorąc to pod uwagę, czuję, że powinienem zakończyć jakąś wesołą wstawką albo choćby wstawić żart w stylu króla sucharów. Tylko czy to cokolwiek zmieni?
Światowa kariera marketingowej mistyfikacji Sky Travel
Szanse na to są niewielkie. Dlaczego? Coraz bardziej znany Blue Monday nie ma bowiem wiele wspólnego z medycyną ani nauką, choć swoim nazwiskiem firmuje go były pracownik szacownego uniwersytetu. Najbardziej depresyjny dzień w roku jest bowiem sprytnym zabiegiem marketingowym, wymyślonym na potrzeby biura podróży Sky Travel.
Cel był prosty - uświadomić ludziom, jak bezsensowne jest siedzenie o tej porze roku w środkowej i północnej Europie, gdy w innych rejonach świata czekają na nich palmy, słońce, plaża i obawa, że prędzej wykończy nas marskość wątroby albo rak skóry, niż depresja. I choć, jak wspomniałem wcześniej, wzór na nasze samopoczucie należy traktować z dużym dystansem, pomysł wyznaczania najbardziej depresyjnego dnia roku trafił na podatny grunt.
Myślę, że nie ma w tym nic dziwnego. Przecież, jeśli w styczniu uda się nam przetrwać najgorszy dzień w roku, to każdy kolejny może być od niego tylko lepszy. Czego wam i sobie przy okazji życzę.